Celtics lepsi w festiwalu niecelności

W męczarniach i po ogromnej liczbie spudłowanych rzutów, ale Boston Celtics (32-10) udało się pokonać w piątek Minnesota Timberwolves (24-16) w meczu, który zebrał sporą widownię mimo szalejącej w Beantown zimy. To już piąta kolejna wygrana Bostończyków Do zwycięstwa, podobnie jak w poprzednim starciu, Celtów poprowadziło duo rezerwowych rozgrywających w osobach Terry’ego Roziera oraz Marcusa Smarta. Duet ten nie miał większych problemów z trafianiem, bo Terry i Marcus wspólnie zdobyli 32 punkty i jako jedyni zawodnicy w drużynie grający ponad 20 minut, mieli w tym meczu ponad 50-procentową skuteczność z gry. Przed podopiecznymi Brada Stevensa jeszcze jeden mecz, a potem wizyta w Londynie.

Wiggins zaczął od 0/6, Buttler od 0/5, a obie drużyny spudłowały w pierwszej połowie 57 z 89 prób, w tym 21 z 26 rzutów zza łuku. Nie był to przyjemny mecz, a zawodnicy byli tak zimni jak aura panująca na zewnątrz TD Garden – Boston jest jednym z wielu miast wschodniego wybrzeża, który właśnie przechodzi atak naprawdę srogiej zimy. Do przerwy jedynie Marcus Smart mógł pochwalić się dobrym wynikiem, bo grając do kosza zdobył 10 oczek. Karl-Anthony Towns niby miał double-double, ale też został zmasakrowany przez Jaysona Tatuma.

Sporo problemów miał w tym meczu Kyrie Irving, który musiał radzić sobie z całkiem solidną defensywą Arona Brooksa. Kyrie zdobył tylko 16 punktów z 16 rzutów, ale miał też dziewięć zbiórek i najlepsze w drużynie osiem asyst. Tyle samo miał Al Horford, mający jakieś problemy z biodrem, które mocno wpłynęły na jego efektywność w tym meczu. Problemy miał też Tatum, bo poza wsadem pudłował jak koledzy i koniec końców nie trafił ani jednego z czterech rzutów zza łuku. Jak się okazuje, można trafić tylko sześć na 36 trójek i wygrać mecz.

Wolves popisali się bowiem nawet gorszą skutecznością z gry od gospodarzy i nie przekroczyli 40 procent w trafieniach. Wiggins oraz Butler trafili tylko sześć na 24 prób, a sam Towns (25 punktów oraz.. 23 zbiórki!) i cztery trójki Jamala Crawforda nie wystarczyły, kiedy Celtowie w czwartej kwarcie wyszli na dziesięć punktów do przodu i już się nie oglądali. Solidna obrona, zdecydowanie lepsza egzekucja w ataku i kilka dobrych akcji Irvinga pozwoliło gospodarzom na domknięcie tego meczu i 32 wygraną w tym sezonie – wciąż nikt w NBA nie ma więcej.

Najwięcej punktów dla bostońskiej drużyny zdobył Smart i ciekawe, który to raz, kiedy jest liderem zespołu w punktach. Marcus trafił osiem z 13 prób, ale był 0/4 zza łuku. Rozier dołożył 14 oczek i to kolejny już jego mecz, w którym zdobywa co najmniej tyle. Obaj rezerwowi guardzi Celtics są obecnie w bardzo dobrej formie i przynosi to naprawdę fajne efekty. Dobrą zmianę z ławki dał też Daniel Theis, double-double z 11 punktów i 10 zbiórek zaliczył Aron Baynes, dzięki czemu Celtowie mimo aż 23 zbiórek Townsa łatwo wygrali walkę na tablicach.

Wilki z Minnesoty już od 13 lat nie mogą wygrać w Bostonie. Po raz ostatni dokonali tego w 2005 roku, kiedy w ich barwach grał jeszcze Kevin Garnett, a KAT miał zaledwie… dziewięć lat. Celtowie grają jeszcze w sobotę w ramach back-to-back na Brooklynie, jeśli tylko uda im się tam dostać. Potem mają kilka dni przerwy, kiedy lecą do Londynu i najpierw powalczą z jet-lagiem, a już w najbliższy czwartek z ekipą Sixers. Tymczasem po więcej materiałów wideo z meczu przeciwko T’Wolves zajrzyjcie tutaj, a po boxscore jak zwykle kierujcie się tutaj.