Celtics lepsi od Hornets

Na krótko spadli z pierwszego miejsca w konferencji wschodniej Boston Celtics (28-10), którzy mocno osłabieni na skrzydle wygrali w środę w Charlotte z Hornets (12-22) i wykorzystali tym samym potknięcia Cleveland Cavaliers (24-11) oraz Toronto Raptors (23-10). Do wygranej poprowadziło Celtów trio starterów w osobach Irvinga, Horforda oraz Tatuma do spółki ze solidnym wsparciem od Roziera czy Larkina. Po raz kolejny nie obyło się jednak bez problemów, bo Celtics raz jeszcze roztrwonili bardzo dużą przewagę i pozwolili rywalom na powrót do meczu, choć na całe szczęście tym razem końcówka spotkania poszła po myśli Celtów. Świętowania nie było, bo Boston już w czwartek podejmuje u siebie Houston Rockets.

Dobry start, solidna obrona i ledwie 26-procentowa skuteczność gospodarzy w pierwszej kwarcie zaowocowały sporym prowadzeniem Celtów już na starcie spotkania. W drugiej odsłonie na tablicy wyników mieliśmy nawet 52-32 dla Bostończyków i zdawało się, że ten mecz mają już pod kontrolą. Bardzo dobra gra inside-outside, aż 11 trafionych trójek w pierwszej połowie – z czego trzy trafił Shane Larkin – i aż 16 oczek przewagi do przerwy. W międzyczasie Jayson Tatum znów nie wyglądał jak rookie i to ogromna przyjemność oglądać jego rozwój.

Ale od początku drugiej połowy gospodarze wyszli na parkiet ze znacznie lepszym nastawieniem. Postawili znacznie trudniejsze warunki i tak dobrze funkcjonujący bostoński atak wpadł w swoje typowe problemy. Dodatkowo, po raz kolejny zbyt łatwo Celtics oddawali rywalom pole do popisu na tablicach, przegrywając walkę m.in. z Dwightem Howardem, dzięki czemu Hornets dostawali wiele drugich szans na skuteczne ponowienie akcji. Wszystko to spowodowało, że przed ostatnią odsłoną udało im się zniwelować prowadzenie Celtów do ledwie punktu.

Celtics nie dali sobie jednak wyrwać prowadzenia. Dwójkowa gra Irving-Horford, a wcześniej także dobre wsparcie Tatuma pozwoliły Celtom na spokojne domknięcie tego spotkania. Nie ma więc kolejnej porażki ze słabym zespołem, jest za to kolejny mecz, w którym Bostończycy nie potrafią zagrać dobrych 48 minut. Ale jakby tak wyjąć tę trzecią kwartę to było to solidne spotkanie podopiecznych Brada Stevensa, tym bardziej jeśli weźmiemy pod uwagę, że nie zagrał Marcus Morris (odpoczynek), ale również Jaylen Brown (kolano) i Semi Ojeleye (plecy).

Z tego też powodu 10 minut zagrał Guerschon Yabusele, choć najwięcej z ławki dał Terry Rozier. 15 punktów, cztery zbiórki i cztery asysty, a do tego także sporo solidnej obrony. Lubi grać przeciwko Hornets nasz filigranowy Larkin, bo to kolejny już raz w tym sezonie, kiedy właśnie w starciu z Charlotte daje fajny występ. Al Horford z double-double z 20 punktów i 11 zbiórek – co ciekawe, jest to pierwszy raz, kiedy Big Al robi 20/10 w barwach Celtics. Irving z najlepszymi w zespole 21 punktami, a do tego także osiem asyst po dobrej współpracy z m.in. Baynesem.

Terminarz nadal się nie zatrzymuje, więc Celtowie grają w czwartek back-to-back z Hornets. Będzie to ich już 39. spotkanie w tym sezonie, a przed Nowym Rokiem w samego Sylwestra czeka nas jeszcze starcie z Brooklyn Nets. Miejmy więc nadzieję, że Bostończycy z dobrą grą wejdą w rok kalendarzowy 2018. Tymczasem już po meczu z Rockets tak długo wyczekiwany przez coacha Stevensa dzień – będzie okazja na pierwszy od dawien dawna trening bostońskiego zespołu. Po więcej wideo ze starcia z Hornets zajrzyjcie tutaj, a boxscore tutaj.