Boston Celtics (27-10) nie sprezentowali swoim kibicom wygranej na Boże Narodzenie w pierwszym w historii klubu domowym meczu świątecznym, ulegając drużynie Washington Wizards (19-15), co dla podopiecznych Scotta Brooksa było pierwszym od dawien dawna zwycięstwem w TD Garden. Jednym z nielicznych jasnych światełek była postawa Jaysona Tatuma, który zakończył zawody z 20 oczkami na koncie. Tyle samo zdobył Kyrie Irving, jednak tym razem zabrakło jego heroicznych wyczynów w końcówce spotkania, kiedy to Wizards spokojnie obronili kilka punktów przewagi. Jakby tego było mało, pod koniec meczu kontuzji nogi doznał Jaylen Brown, lecz na razie nie wiadomo, czy i jak poważny jest to uraz.
Jeżeli przez siedem ostatnich minut nie zbierasz ANI JEDNEJ piłki w obronie, trudno jest myśleć o zwycięstwie. Celtics prowadzili nawet 95-90, ale potem oddali 12 punktów bez odpowiedzi i przegrali z Wizards, którzy zebrali łącznie 14 piłek w ataku i zdobyli mnóstwo punktów z ponowień. Problemy na tablicach to już powoli norma dla Celtów, bo w ostatnich tygodniach bostoński zespół – jeszcze jakiś czas temu numer jeden w lidze pod tym względem – zaliczył ogromny regres w tym elemencie i łatwo stwierdzić, że to jedna z przyczyn słabszej gry.
Nie inaczej było w poniedziałek, a najlepszym tego dowodem są te ostatnie minuty. A szkoda, bo gracze Wizards, którzy nie nazywali się Morris lub Porter, mieli ogromne problemy z trafianiem zza łuku i byli do pokonania. Wall był 0/3 zza łuku, Beal spudłował wszystkie swoje sześć prób. Z ławki w zasadzie tylko ciepło witany przez bostońskich kibiców Kelly Oubre dał drużynie z D.C. dobre minuty, a Wall i Beal mimo problemów na obwodzie zdobyli razem 46 punktów i łatwo wygrali pojedynek z bostońskim backcourtem. Kyrie miał 20 oczek.
I zabrakło w końcówce tych jego wyczynów, były natomiast łatwe błędy i totalny brak egzekucji. Celtics pierwsze prowadzenie objęli dopiero w ostatniej minucie drugiej kwarty po mocno szarpanej pierwszej połowie. Na najwyższe, 5-punktowe, wyszli głównie za sprawą solidnej gry zmienników (ławka zdobyła łącznie 43 punkty), ale swoje dołożył też Jayson Tatum, który w pierwszym swoim świątecznym meczu w karierze grał bardzo dobrze i zdobył ostatecznie 20 oczek, raz jeszcze pokazując szeroki wachlarz zagrań w ataku i trafiając 2/2 zza łuku.
Z ławki najlepiej spisał się Terry Rozier, zdobywca 16 punktów, siedmiu zbiórek i dwóch asyst. Rozier dobrze dyktował tempo, miał też dobry dzień pod względem skuteczności (4/6 za trzy), samemu mając prawie tylko samo punktów co rezerwowi Wizards (mieli 20, ale 16 z tego to dzieło samego Oubre). Dobrą zmianę dał Daniel Theis, serię meczów z 10+ punktami podtrzymał Marcus Smart. Fatalny w swoim powrocie był Marcus Morris, który trafił tylko jeden z siedmiu rzutów i miał dwa punkty w 16 minut gry. Skrzydłowy chyba mógł odpuścić ten mecz…
Jaylen Brown ucierpiał po zderzeniu się z Markieffem Morrisem i od razu poprosił o zmianę. Nie wyglądało to za dobrze, ale po meczu nie dostaliśmy żadnego update’u na temat tego urazu. Brown opuszczał jednak halę o kuli, co nie jest zbyt dobrym znakiem. Miejmy jednak nadzieję, że kontuzja ta nie będzie aż tak poważna jak to wszystko brzmi. Celtics przegrali trzy z czterech ostatnich meczów, a w środę i czwartek grają back-to-back w Charlotte (12-21) i z Rockets (25-7) u siebie. Tymczasem na Wschodzie liderują Raptors (23-8).
Boxscore tutaj, więcej wideo tutaj. Celtics rozegrali już 37 spotkań!