Morris: Bycie zabijaką moją rolą

Boston Celtics zagrają w piątek drugi mecz preseasonu, ale w składzie znów zabraknie Marcusa Morrisa, który dopiero co dołączył do drużyny po ponad dwóch tygodniach przerwy spowodowanej procesem sądowym. Morris został ostatecznie uniewinniony ze wszystkich zarzutów, a teraz skupia się tylko i wyłącznie na przyszłości i grze dla bostońskiej drużyny. I jak sam mówi, dobrze zna swoją rolę w zespole, czyli bycie swoistym zabijaką. 28-latek w czwartek przeszedł swój pierwszy trening w klubie, do którego trafił w lipcu tego roku. Brad Stevens zapowiadał, że Morris być może pojawi się na parkiecie już w piątek w Filadelfii, ale ostatecznie zdecydowano, że skrzydłowy nie jest jeszcze odpowiednio przygotowany do gry i przeciwko Sixers nie zagra.

Ale choć Morris będzie musiał jeszcze poczekać na swój debiut to jednak on sam dobrze wie, jaka ma być jego rola w bostońskiej drużynie. Mówił o tym dziennikarzom po swoim pierwszym treningu, kiedy to wprost stwierdził, że musi być twardym gościem i swego rodzaju obrońcą. Jak dodaje, nie może sobie pozwolić na to, aby ktokolwiek poniewierał jego kolegów z drużyny, dlatego też w przyszłym sezonie możemy spodziewać się, że 28-latek często będzie występował w roli typowego zabijaki. On sam taką rolę akceptuje i mówi jeszcze:

„Poza parkietem jestem spokojny i opanowany. Ale kiedy wkraczam na boisko to zaczynam zbierać faule techniczne. W zeszłym sezonie trochę zluzowałem, miałem chyba z sześć. Ale rok wcześniej byłem w top3 ligi. Wszystko zależy od tego, jak twardo mnie ktoś sfauluje. Tak jak mówiłem, muszę chronić moich kolegów. Będę więc pełnił w tym zespole rolę zabijaki.”

Po odejściu z drużyny Jae Crowdera czy Isaiaha Thomasa wiele osób bało się, że Celtics stracą sporo charakteru, ale zdaje się, że Marcus Morris będzie mógł z nawiązką wypełnić tę lukę. Jak jednak podkreśla, choć na parkiecie chce być kimś, kto nie da pomiatać ani sobą, ani swoimi kolegami, to poza parkietem jest „miłym gościem”. Skrzydłowy bał się, że cały ten proces sądowy odbije się na tym, jak postrzegają go ludzie, dlatego wyrok uniewinnienia przyjął z wielką ulgą. Teraz skupia się więc już wyłącznie nad tym, co przed nim.

Morris zapowiada bowiem, że po tej przymusowej przerwie od basketu jest gotów do powrotu i jest bardzo głodny gry. Zanim jednak do tego dojdzie, musi przejść przez trudny okres aklimatyzacji w nowym miejscu – tym bardziej, że przez proces stracił cały obóz przygotowawczy i już wiemy, że przynajmniej połowę preseasonu. Brad Stevens jest jednak zadowolony z tego, co Morris pokazał na pierwszym treningu i jak mówi, po 28-latku widać, że jest to ktoś, kto gra w lidze nie od dziś, dzięki czemu powinien móc bardzo szybko przyzwyczaić się do nowego miejsca.

Warto także pamiętać o tym, że Celtowie wysłali do Arizony kilku swoich członków sztabu szkoleniowego, dzięki czemu Morris mógł już w trakcie procesu sądowego uczyć się pewnych schematów systemu coacha Stevensa i w ten sposób całe to wejście w nową drużyną nie jest aż tak trudne. Przed nim jeszcze (miejmy nadzieję) dwa spotkania preseasonu oraz kilkanaście dni treningów z zespołem, zanim Celtics nie rozpoczną sezonu regularnego – oby więc Morris szybko się z drużyną zgrał, tym bardziej, że jego rola nie ograniczy się do bycia zabijaką.

Bardzo bowiem prawdopodobne, że skrzydłowy będzie brany przez Stevensa podczas ustalania pierwszej piątki i przynajmniej w konkretnych matchupach Morris się w tej pierwszej piątce pojawi. Trener bostońskiej drużyny zapowiadał bowiem, że w zbliżającymi się wielkimi krokami sezonami będzie nieco częściej żonglował starterami. Morris jest więc kolejną bardzo ciekawą opcją dla Stevensa, wszak to kolejny całkiem wszechstronny skrzydłowy, który może zapunktować, trafić za trzy, ale też dać solidną obronę i wnieść na parkiet sporo walki oraz charakteru.