NBA rozważa zmiany w loterii

NBA wraca do pomysłu zreformowania loterii draftu, który po raz pierwszy pojawił się już w 2014 roku, ale wtedy został odrzucony. Adam Silver cały czas będzie jednak próbował, a wszystko po to, aby zmniejszyć znaczenie „tankowania”, czyli zespołów, które celowo przegrywają, aby zwiększyć szanse na topowy wybór w drafcie. Dziś zespół z najgorszym bilansem w lidze ma najwięcej, bo aż 25 procent szans na pierwszy pick. W proponowanych zmianach trzy najgorsze zespoły w lidze dostawałyby równe szanse na pierwszy wybór, a wyrównałyby się także szanse pozostałych drużyn. Co więcej, jak donosi Adrian Wojnarowski, zwiększyłoby się prawdopodobieństwo dużego skoku w loterii nawet tych lepszych zespołów.

Silver od dawna próbuje walczyć z tankowaniem w NBA, które dziś może nie występuje już w takiej formie jak za czasów Sixers, natomiast tak czy siak wciąż zdarzają się przypadki zespołów, które specjalnie dają odpocząć weteranom, byleby tylko młodzi i niedoświadczeni jeszcze gracze poprzegrywali trochę spotkań. Patrz: Los Angeles Lakers i wymuszony odpoczynek dla Timo Mozgova oraz Luola Denga czy Phoenix Suns, od których przymusowe wolne dostali Tyson Chandler i Eric Bledsoe. Skutek był taki, że oba te zespoły znów wybierały w topie draftu.

NBA co prawda nie chce zmieniać sensu loterii, bo najwyższe picki wciąż dostawałaby drużyny z najgorszym bilansem w lidze. Ale liga chce niejako wyrównać szanse i tym samym pozbyć się tankowania. Dziś najgorszy zespół ma 25 procent szans na pick numer jeden, drugi najgorszy ma 19.9 procent szans, a trzeci od końca 15.6 procent szans. To może się jednak zmienić, gdyż w ramach reformy trzy najgorsze zespoły w lidze miałyby mieć tyle samo procent szans na topowy pick. Co więcej, piąty najgorszy zespół w lidze miałby niewiele niższy procent szans.

Dziś natomiast różnica między pierwszym a piątym najgorszym klubem w lidze jest spora (25 procent do ledwie 8.8 procent). Takie zmiany pociągnęłyby za sobą także efekt domino w całej loterii – dziś najgorszy zespół w lidze nie może spaść w drafcie niżej niż na czwartą lokatę, a po zmianach mógłby spaść nawet do picku numer pięć, drugi najgorszy do picku numer sześć, a trzeci nawet do picku numer siedem i tak dalej. Do tego wszystkiego może zostać dołączony jeszcze jeden pomysł, który według Wojnarowskiego ma zostać całkiem poważnie rozważony.

Pomysł ten dotyczy wybierania w top3 draftu w dwóch kolejnych naborach, co miałoby zostać przez ligę wykluczone – jeśli więc w drafcie 2017 wybierałeś w top3 draftu to w drafcie 2018 twój najwyższy pick to może być #4. O tym, czy zmiany zostaną lidze w ogóle zarekomendowane zadecyduje głosowanie specjalnego panelu złożonego z trenerów i GM-ów. Całość będzie musiała potem jeszcze przejść przez głosowanie właścicieli, a tutaj może pojawić się problem, tak jak trzy lata temu, kiedy właściciele klubów z mniejszych rynków zagłosowali na „nie”.

Zmiany te w sposób bezpośredni mogą dotknąć także Celtów, choć według Wojnarowskiego miałyby wejść w życie dopiero w naborze w 2019 roku, więc najprawdopodobniej nie będą dotyczyć oddanego już do Cleveland wyboru Brooklyn Nets. Celtics tymczasem mają jeszcze kilka picków w drafcie od innych drużyn, w tym przede wszystkim od Lakers w przedziale 2-5 w przyszłym roku. Tak czy siak, najważniejsze jest to, że w czasie udało im się wykorzystać wybory pozyskane od Brooklyn Nets, które przy proponowanych zmianach nie byłyby aż tak wartościowe.