Isaiah Thomas zabiera głos

Isaiah Thomas po raz pierwszy od czasu transferu zabrał oficjalnie głos, mówiąc w rozmowie z Adrianem Wojnarowskim, że uraz biodra nie jest czymś, co zniszczy jego karierę i że wróci takim samym graczem jak był przed kontuzją. Jednocześnie, obie strony transferu wróciły w końcu do rozmów i jak się okazuje, Cavs wcale nie chcą już wyciągnąć z Bostonu kolejnego młodego gracza i zadowolą się nawet pickiem z drugiej rundy. Czy warto więc było? Czy warto było robić taką szopkę, jeśli w ostatecznym rozrachunku dostaną ledwie wybór z drugiej rundy draftu? Od początku dziwne i podejrzane było zachowanie Cavaliers, które dziś można już określić jako próbę wymuszenia, tym bardziej że w badaniach Thomasa nie znaleźli nic zaskakującego.

Trudno jest dziś pisać po tym, co w ostatnich dniach musiał przeżywać Isaiah Thomas. Źle z punktu widzenia lojalności zrobili mu Boston Celtics, którzy bez żalu oddali go do Cleveland. Ale nawet jeszcze gorzej z punktu sportowego zrobili mu Cleveland Cavaliers, którzy chcieli – i cały czas zresztą chcą – wykorzystać jego uraz, by wymusić na Bostonie dodatkowe „osłodzenie” tego transferu. Tymczasem sam zainteresowany zabrał w końcu we wtorek głos i zapowiedział, że gdy wróci już na parkiet to będzie dokładnie tym samym graczem. Jak dodaje:

„Nigdy nie było żadnego sygnału, że mogę nie wrócić i nigdy nie było żadnego sygnału, że jest to coś, co skończy moją karierę. Może nie wrócę tak szybko, jak wszyscy by tego chcieli, ale wrócę i znów będę tym samym graczem. Żaden doktor nie powiedział mi nic innego.”

Thomas zdradził również, że od piątku jest w stałym kontakcie z przedstawicielami Cavs, natomiast nie wie, co organizacja z Cleveland robi i przyznaje, że jest to coś, czego nie może kontrolować, natomiast jest pewien, że biodro nie będzie problemem w przyszłości. Z jasnych powodów Isaiah nie chciał mówić o emocjach związanych z transferem. Wymiana najprawdopodobniej dojdzie do skutku, bo Cavaliers po wszystkich tych rewelacjach nie chcą już Jaylena Browna czy Jaysona Tatuma, lecz zamiast tego pick z pierwszej lub drugiej rundy draftu.

A w międzyczasie zrobili bardzo dużo, by obniżyć wartość samego Thomasa. Tymczasem od samego początku Celtics powtarzali, że przesłali do Cleveland wszystkie informacje i powiedzieli im wszystko na temat urazu Isaiaha. Ba, zaraz po transferze Danny Ainge w rozmowie z dziennikarzami stwierdził, że choć biodro Thomasa odegrało rolę w tym transferze to jednak powinien on stracić tylko początek sezonu, a potem wrócić do gry bez żadnych problemów. Cavs dobrze o tym wiedzieli, nic nowego w badaniach nie znaleźli, a mimo to chcą więcej.

Nie można określić takiego zachowania inaczej niż wysoce nieprofesjonalne. Cavaliers chcieli po prostu wykorzystać kontuzję Thomasa, aby móc dzięki niej pozyskać… pick w drugiej rundzie? Miejmy jednak nadzieję, że Celtowie do końca się ugną i wymiana przejdzie bez żadnych zmian. O tym, że tak się stanie mówił we wtorek były GM Cavs, czyli David Griffin, którego zdaniem cały ten transfer jest dla Cleveland świetny. A o tym, jaka będzie rzeczywistość przekonamy się już niedługo – Cavs do czwartku do 16:00 czasu polskiego mogą anulować wymianę.

Jeśli tego nie zrobią, deal automatycznie przejdzie jako już oficjalny. Strony mogą co prawda wydłużyć ten deadline za obopólną zgodą, natomiast nie ma raczej powodu dla Celtów, aby to zrobić. Dziś mogą być już pewni, że Cavaliers starają się po prostu zagrać zdrowiem I.T. i wymusić w ten sposób dodatkowy asset. I tylko Thomasa w tym wszystkim szkoda, choć jeśli rzeczywiście wróci takim samym graczem to o wiele cięższe będzie zadanie Celtics w przyszłym sezonie, kiedy znów ich największym rywalem będą Cavs z paroma bardzo znajomymi twarzami.