Irving zażądał transferu od Cavs

Kyrie Irving nie chce już dłużej grać w cieniu LeBrona Jamesa i m.in. z tego powodu zażądał od Cleveland Cavaliers transferu do innej drużyny. Danny Ainge z pewnością bardzo się od piątku uśmiecha, bo wiele wskazuje na to, że jego plan na „przeczekanie” zespołu z Ohio ma duże szanse się ziścić. Ewentualny transfer Irvinga zapowiada też bowiem coraz bardziej prawdopodobne odejście LeBrona Jamesa z Cavaliers w 2018 roku.To wszystko oczywiście oznacza, że już niedługo drużyna, która w trzech ostatnich latach z rzędu meldowała się w finałach ligi, może się rozpaść, a to otworzy właściwie drogę do finałów przed Celtami. Z takimi przewidywaniami warto jednak zaczekać, bo pozostaje pytanie, gdzie wyląduje Irving.

Według źródeł, Irving chce po prostu wyjść z cienia Jamesa, a do tego nie chce wypełnić swojej umowy (ma kontrakt ważny do 2019) w zespole, który już za rok o tej porze może być tylko dalekim wspomnieniem drużyny, która w trzech ostatnich latach co roku walczyła w wielkim finale NBA. Dlaczego wspomnieniem? Otóż zdaje się, że także Irving widzi coraz większe ryzyko odejścia LeBrona latem 2018 roku, o czym mówi się już od jakiegoś czasu. Nawet jeśli jednak James miałby zostać w Cleveland to 25-letni rozgrywający nie chce być już „tym drugim”.

Oczywiście w razie odejścia LeBrona z miejsca znów stałby się numerem jeden, ale zdaje się, że Irving nie chce czekać. Ponoć już przed rokiem myślał o przeprowadzce, a jak się okazuje, także Cavs chcieli nim transferować jeszcze przed draftem, ale wtedy nie do końca wiedzieli, czy to dobry pomysł i czy jest to coś, czego chciałby sam zainteresowany. Dziś już wiedzą, jednak przez te kilka tygodni zmieniło się bardzo dużo, bo już spekuluje się, że gdyby tylko wiedzieli wcześniej to być może mieliby dziś Chrisa Paula za Irvinga i Paula George’a za Kevina Love.

Tak czy siak, Cavs wciąż mogą (i zresztą powinni) dostać za Irvinga całkiem dużo. To przecież supergwiazda w tej lidze i gracz, który może być liderem „swojego” zespołu. Jak się jednak okazuje, obóz Irvinga miał dać Cavs cztery lokacje, do których ten chciałby trafić. Są to: Minnesota, Nowy Jork, Miami oraz San Antonio. No i jak się tak przyjrzeć temu, co te zespoły mogłyby zaoferować to trudno znaleźć deal, który byłby satysfakcjonujący dla Cavs. No chyba, że ci chcą iść all-in i wyślą Irvinga do Knicks w zamian za 33-letniego Carmelo Anthony’ego.

Takie rozmowy są już ponoć nawet prowadzone, natomiast z punktu widzenia Celtics byłaby to bardzo dobra wiadomość. Podstarzały Melo za 25-letniego Irvinga to dyskusyjny upgrade dla Cavaliers, a Irving razem z Knicks i jedynie Kristapsem Porzingisem do pomocy też nie powinien zdziałać zbyt wiele, przynajmniej w przyszłym sezonie. Dodatkowo, Melo dołączający do Cavs wcale nie gwarantuje drużynie z Cleveland, że 1) ci będą lepsi niż w poprzednim sezonie, 2) LeBron zostanie w klubie na dłużej i latem 2018 roku podpisze kolejny nowy kontrakt.

To wszystko to więc bardzo dobre wiadomości dla Danny’ego Ainge’a i dla Celtics, którzy zdecydowali się „przeczekać” Cavs i wiele wskazuje na to, że była to bardzo dobra decyzja, bo wzrasta chyba prawdopodobieństwo, że LeBron z Cleveland niedługo odejdzie. Wtedy to właśnie Celtowie byliby w najlepszej (przynajmniej na papierze) pozycji, aby zaatakować Wschód i przejąć pałeczkę od Cavs. Dodatkowo, mamy tutaj jeszcze jeden smaczek – czyżby Danny wiedział o tym wszystkim wcześniej i dlatego nieco łatwiej przyszło mu oddać Avery’ego Bradleya?

Wiele osób wskazywało bowiem na to, że Celtics oddali swojego najlepszego defensora na obwodzie, który na dodatek był jednym z niewielu obrońców w lidze (jeśli nie jedynym) potrafiącym spowolnić Irvinga. Jeśli jednak ten odejdzie z Cavaliers to w bezpośrednim starciu nie będzie to już dla Celtów problemem. Jakby tego było mało, warto pamiętać, kogo Celtics pozyskali w zamian za Bradleya – Marcus Morris od paru lat jest jednym z najlepiej sobie radzących graczy z LeBronem Jamesem, na którego Bostończycy nie mieli w ostatnich latach odpowiedzi.

Oczywiście pojawiają się też propozycje, że może by tak sam Ainge uderzył do Cavs i zaproponował Isaiah Thomasa plus jakieś wybory w drafcie, natomiast jest to raczej bardzo mało prawdopodobne. Przede wszystkim dlatego, że Isaiah w poprzednim sezonie grał po prostu lepiej niż Irving, który nawet pomimo tego, że jest nieco wyższy to i tak pozostaje jednym z najgorszych defensorów na obwodzie w całej lidze, a patrząc statystycznie chociażby pod względem defensywnego ratingu (punkty tracone na sto posiadań) jest dokładnie w tej samej kategorii co I.T.

Celtics mogą wziąć udział w ewentualnym transferze jako „strona trzecia”, natomiast te informacje są dla nich tak czy siak bardzo obiecujące, tym bardziej, jeśli LeBron rzeczywiście miałby coraz mocniej rozważać drugie już odejście z Cleveland. Najlepiej byłoby chyba dla Bostończyków, gdyby Cavs dogadali się z Knicks i rzeczywiście oddali Irvinga w zamian za Anthony’ego, bo jeśli uda im się go wytransferować gdzie indziej i dostać jeszcze w zamian naprawdę rozsądną paczkę to wtedy wyjdą z tego wszystkiego z tarczą. Ale Danny Ainge i tak zaciera już rączki.

Marcus Morris ma tymczasem tylko jedną radę dla Irvinga: