Jackson i Suns wystawili Celtów

Josh Jackson trafił w ubiegły czwartek do Phoenix Suns, którzy wybrali go z czwartym numerem w drafcie. To już fakt, natomiast koniec końców Jackson w ogóle nie pokazał się przed naborem przedstawicielom Boston Celtics, którzy także rozważali jego wybór – dziś wiemy już, dlaczego 19-latek wybrał taką, a nie inną drogę. Anulowanie workoutu dla Celtów miał doradzać mu nie tylko agent, ale także… Ryan McDonough. Ten były asystent Danny’ego Ainge’a jest od kilku lat GM-em drużyny z Phoenix i jak sam powiedział podczas konferencji prasowej z Jacksonem, draft to również jest rywalizacja i wraz ze sztabem zrobił wszystko, aby dostać zawodnika, którego rzeczywiście chciał, nie łamiąc przy tym oczywiście żadnej reguły.

No bo prawdą jest, że żadne reguły nie zostały złamane. Jackson miał prawo nie pojawiać się w Bostonie, a McDonough miał prawo działać w taki sposób, aby jak najbardziej zmaksymalizować szansę na wybór Jacksona. Tyle tylko, że na jaw wyszły szczegóły anulowania treningu – bo Jackson nie tylko odwołał swój workout w Bostonie, ale też potem zwodził Celtów za nos i ci polecieli nawet obejrzeć go do Sacramento, po czym jeszcze w drodze bostoński sztab z Bradem Stevensem na czele dowiedział się, że… ten workout też się nie odbędzie.

Trudno w to uwierzyć, ale lepiej sprawy załatwia obóz… Lonzo Balla, który przynajmniej od razu wprost powiedział, że pokaże się tylko przed Los Angeles Lakers. Jackson tymczasem mówił, że chciał przyjechać do Bostonu, że wcześniej jak Celtics mieli pierwszy pick to myślał, że nie ma to sensu, a po wymianie na „trójkę” stwierdził, że było już za późno, aby to zaplanować. Danny Ainge bez owijania w bawełnę powiedział dziennikarzom, że cała ta sytuacja mocno go rozzłościła, dodając przy okazji, że Jackson po prostu nigdy nie chciał grać dla Celtics.

Szkoda tylko, że nie pokazał tego w inny sposób, lecz wraz ze swoim obozem i agentem (przy asyście Suns) w zasadzie do końca zwodził Celtów. Ci jednak ostatecznie postawili na Jaysona Tatuma i zdają się być z tego wyboru bardzo zadowoleni. Jackson z kolei oznajmił, że według niego wszystko ułożyło się najlepiej jak mogło – trafił tam, gdzie chciał, czyli do słabiutkich Suns, którzy w przyszłym sezonie raczej nie wygrają tylu meczów, ile jego były uniwerek Kansas wygrał w ostatnim sezonie (33), a Celtics mają kogoś, kto o grze w Bostonie marzył.