PS: Al Horford

Tak jak w ubiegłych latach, tak i teraz – gdy sezon dla Celtów się skończył i zawodnicy są już na rybach – można krótko podsumować ich grę i to, jak spisywali się na przestrzeni kilku ostatnich miesięcy. A były to najlepsze miesiące w Bostonie od lat, bo Celtics kolejny już rok poprawili swój wynik wygrali aż 53 spotkania, zajmując pierwsze miejsce na Wschodzie, a swój udział w fazie play-off skończyli dopiero na finałach konferencji.Żeby jednak w pełni ocenić tę kampanię należy wziąć pod uwagę także oczekiwanie, co do danego zawodnika oraz jak spisał się on w trakcie sezonu regularnego oraz fazy posezonowej. Następny do tablicy podejdzie Al Horford, który ma za sobą pierwszy sezon w bostońskich barwach.

PRZED SEZONEM:

Celtics nigdy nie podpisali grubej ryby w wolnej agenturze. Ta narracja skończyła się w lipcu 2016 roku, kiedy jedna z największych dostępnych grubych ryb podpisała z Celtami kontrakt maksymalny, zresztą pierwszy w historii zespołu. Al Horford opuścił Hawks – którzy kilka tygodni wcześniej pokonali Boston w pierwszej rundzie playoffs – na rzecz Celtics właśnie, znacząco wzmacniając formację podkoszową bostońskiej drużyny. Horford przychodził do Beantown jako uznana firma i 4-krotny all-star, wybierany do Meczu Gwiazd także w 2015 i 2016 roku. Nic więc dziwnego, że oczekiwania co do jego postawy były naprawdę spore, bo w składzie Celtów zagościła w końcu druga (obok Isaiaha Thomasa) gwiazda, która wybrała Boston ponad m.in. Washington Wizards.

SEZON REGULARNY:

Te oczekiwania spotkały się jednak z rzeczywistością, w której Al Horford przez długi czas po prostu zawodził. Powodów było wiele: nowy system, częste kontuzje zawodników, w tym także ten nieszczęsny uraz głowy, po którym Horford stracił kilkanaście spotkań. Z tygodnia na tydzień 30-latek się jednak rozkręcał, miewał mecze dobre i bardzo dobre, był także znakomity w clutch (oczywiście poza tym pamiętnym pudłem w Houston), ale to wciąż nie było to, czego oczekiwaliśmy. Grał w zasadzie tyle samo, co w poprzednim sezonie dla Hawks, a tymczasem spadła jego średnia punktów, najgorsza w karierze była średnia zbiórek. Nie można było się natomiast przyczepić do trójek, bo te wpadały na bardzo dobrym procencie. Dodatkowo, podkoszowy Celtów stał się w ubiegłym sezonie jednym z najlepiej podających wśród wysokich zawodników, notując średnio aż pięć asyst na mecz. Pod tym względem był wykorzystywany w Bostonie znakomicie, ale jego rola w ataku tak czy siak zdawała się być jakoś zbyt mała.

PLAYOFFS:

Wszystkie narzekania zniknęły w momencie, kiedy rozpoczęły się playoffy. Horford wyglądał w nich bowiem jak supergwiazda i był niesamowicie ważny dla bostońskiego zespołu, przynajmniej przez te dwie pierwsze rundy, bo w starciu z Cavs znów trochę zniknął, choć w końcu udało mu się wygrać starcie z LeBronem. Wcześniej jednak grał po prostu efektywnie i często efektownie, a jego akcje pick-and-roll z I.T. były jednym z powodów, dla których Celtics wrócili z 0-2 na 4-2 przeciwko Bulls. Średnie na poziomie 15.1/6.6/5.4 robią wrażenie, ale jeszcze większe wrażenie robi fakt, że Horford zagrał najskuteczniejsze playoffs w historii ligi, a to głównie z powodu znakomitej, prawie 52-procentowej skuteczności zza łuku, którą na długo zapamiętają m.in. zawodnicy Wizards.

OCENA: 5-

Minus za sezon regularny, bo za same playoffs byłaby piątka z plusem (na szóstkę zabrakło lepszej serii z Cavs, choć tam akurat nikt chyba cudów nie oczekiwał). W trakcie RS dużo się mówiło, że Horford nie zasługuje na takie pieniądze, ale on swoją grą w fazie play-off udowodnił wszystkim, że jest zupełnie inaczej i od kwietnia do maja ze świecą trzeba było szukać krytyków 30-latka.

CO DALEJ?

Kontrakt rzeczywiście jest duży, ale Horford ma jeszcze trzy lata żeby go spłacić. Po takich playoffs oczekiwania co do przyszłego sezonu na pewno są duże, tym bardziej, że Big Al jakby znalazł w końcu komfort gry w Bostonie właśnie w fazie play-off. Nie ma co się oszukiwać, że to Horford rozwiąże bostoński problem na deskach, bo tak nie będzie i zresztą nikt chyba tego nie zakładał. 30-letni podkoszowy ma zupełnie inne zadania i z tych wywiązywał się z tygodnia na tydzień coraz lepiej, będąc kluczowym graczem w bostońskiej ofensywie. W obronie momentami mogło być lepiej, natomiast miejmy nadzieję, że formacja podkoszowa Celtów znów zostanie tego lata wzmocniona, a Horford w przyszłym sezonie nie da już żadnych powodów, aby na niego narzekać.