Kelly Olynyk Show. Kelly Olynyk Game. Isaiah Thomas powiedział przed meczem numer siedem, że w takich starciach rodzą się legendy i w poniedziałkowy wieczór tak rzeczywiście było. Nikt chyba jednak nie przypuszczał, że będzie to legenda Kelly’ego Olynyka, który zagrał chyba najlepszy swój mecz w karierze i jak ten orzeł wziął swój zespół na skrzydła i poleciał w czwartej kwarcie hen wysoko po zwycięstwo. Boston Celtics po pięciu latach wracają do finałów konferencji. Boston Celtics ucierają nosa krytykom, niedowiarkom i przede wszystkim drużynie Washington Wizards. Co więcej, Brad Stevens dotarł do finałów konferencji szybciej niż Doc Rivers w Los Angeles Clippers. To ogromny sukces całej bostońskiej organizacji.
Trudno jest pisać o takim meczu, kiedy po godzinach po zakończeniu spotkania wciąż jest się kłębkiem nerwów, dokładnie takim samym jak na godziny przed spotkaniem. Wielki kamień z serca spadł jednak wszystkim sympatykom Celtics, kiedy podopieczni Brada Stevensa na przełomie trzeciej i czwartej kwarty odzsykali prowadzenie, a potem w kapitalny sposób za sprawą przede wszystkim Kelly’ego Olynyka domknęli mecz, wygrali starcie numer siedem i zameldowali się w finałach konferencji. Ten sezon to już teraz jest wielki sukces Celtics.
Bo jak inaczej nazwać pierwszy seed w sezonie regularnym i awans do finałów konferencji kilka tygodni później? Boston Celtics są w czwórce najlepszych zespołów w lidze. Wszystko to po znakomitej, fizycznej, do końca trzymającej w napięciu serii z Wizards. Wielkie brawa dla zespołu ze stolicy za kapitalną walkę i podjęcie rękawicy, jednak to Boston Celtics udowodniają, że są zespołem lepszy. John Wall, który kompletnie zniknął w drugiej połowie spotkania, wciąż musi poczekać na swój awans do finałów konferencji. Isaiah Thomas już tam jest!
Wall w ostatnie 19 minut gry nie miał ani jednego punktu, był 0/11 z gry i 0/7 zza łuku. I znów to tylko genialny Bradley Beal trzymał Wizards blisko, trafiając niewiarygodne wręcz trójki i zdobywając ostatecznie aż 38 punktów. Celtics w trzeciej kwarcie prawie dali zabrać sobie ten mecz, po tym jak do przerwy przegrywali tylko dwoma punktami mimo ani jednej zbiórki w ataku, ani jednego punktu z kontry oraz tylko 25-procentowej skuteczności zza łuku. Ale obudził się w końcówce trzeciej odsłony Isaiah i wlał w TD Garden mnóstwo nadziei i energii.
Thomas (29 punktów, 12 asyst) zagrał fenomenalnie w drugiej połowie: 17 oczek, trzy trójki, sześć asyst i zero strat. Ale w czwartej kwarcie show skradł mu Kelly Olynyk, który zdobył w tym czasie 14 punktów i odłożył mecz do zamrażarki, kończąc sezon Wizards. Kanadyjski podkoszowy miał koniec końców 26 oczek, a bostońska ławka podniosła się po fatalnym G6: 48 punktów, jedna strata vs pięć punktów i dwie straty zmienników Wizards. Marcin Gortat na tę jedną noc przywdział koszulkę Boston Celtics. JESTEŚMY W FINALE KONFERENCJI!!!
Oceny:
- Kelly Olynyk (26 punktów, 10/14 FG, 5 zbiórek, 4 asysty): 10
Dziesiątka dla naszego Orła w skali do 6, bo bez niego nie byłoby Boston Celtics w finałach konferencji. Olynyk walczy o swój nowy kontrakt i tym meczem zrobił to w najlepszy możliwy sposób. Po raz ostatni tak dużo punktów z ławki w fazie play-off w meczu numer siedem zdobył dla Celtics nie kto inny jak John Havlicek… 42 lata temu.
- Isaiah Thomas (29 punktów, 9/21 FG, 3/5 3PT, 8/9 FT, 12 asyst): 5+
W końcu świetny mecz Thomasa, który po eksplozji w G2 miał spore problemy ze złapaniem “swojego” rytmu, ale w drugiej połowie G7 znów wyglądał jak najlepsza wersja siebie. Zdobywał ważne punkty, trafiał ważne trójki, miał też na koncie aż 12 asyst, świetnie szukając gorącego w czwartej kwarcie Olynyka. Isaiah Thomas > John Wall w ostatecznym rozrachunku. Wizards sobie jeszcze poczekają na ECF.
- Al Horford (15 punktów, 6/10 FG, 6 zbiórek, 5 asyst): 5
Horford zakończył jedną z najlepszych swoich serii play-off w karierze z kolejnym bardzo dobrym występem. Raz jeszcze zrobił swoje, nie zniknął i potwierdził tylko, że gra obecnie być może najlepszy basket swojego życia. Jest skuteczny, pewny siebie i doskonale spełnia swoją rolę w Bostonie. Oby tylko tak dalej, także w serii z Cavaliers. Można już mówić, że to był doskonały ruch Danny’ego Ainge’a?
- Marcus Smart (14 punktów, 4/7 FG, 6 zbiórek, 4 asysty, 2 bloki): 5
Pisałem przed G6, że wciąż nie widzieliśmy takiego typowego meczu Marcusa Smarta w tych playoffs. No to dostaliśmy taki mecz w najlepszym możliwym momencie. Smart był wszędzie, walczył jak zawsze i trafił nawet 2/2 zza łuku. Miał 14 oczek, dołożył do tego sześć zbiórek, cztery asysty i dwa bloki. Z nim na parkiecie Celtowie byli team-high +14, tylko Al Horford miał taki sam wynik.
Jae Crowder solidnie, zdobył 14 punktów, Avery Bradley na dziewięć punktów tym razem. trafił 7/8 za dwa, ale 0/4 za trzy. Tyle samo dał świetny z ławki Jaylen Brown, ktróy sam jeden zdobył więcej punktów niż zmiennicy Wizards. Piękne, zespołowe zwycięstwo Celtics, którzy w pewnym momencie widzieli już nóż na gardle, ale zdołali wyjść z opresji i niesieni fantastycznym dopingiem w Ogródku wyszarpali ten mecz. Co za historia, co za sezon! A już dziś loteria draftu i 25 procent szans na pierwszy wybór w drafcie. Wyc, dawaj te fajerwerki.
Tymczasem w środę zaczynamy w Bostonie finały konferencji z Cleveland Cavaliers. Znów mało czasu na zapowiedź, ale coś powinno się przed G1 pojawić. Celtics znów w roli underdogów, nawet jako pierwszy seed i nawet w obliczu posiadania przewagi parkietu. Ale w nich wątpiono na każdym etapie sezonu, a tymczasem oni cały czas są w grze. Cavs jako broniący tytułu mistrzowie po 8-0 w dwóch pierwszych rundach będą faworytami, ale ta seria jak każda inna zacznie się od 0-0. To jeszcze nie koniec tego sezonu. Boston Celtics walczą dalej.