G5: Celtics jak maszyna (3-2)

Boston Celtics być może po raz pierwszy w tegorocznych playoffs wyglądali jak drużyna, która zakończyła sezon regularny z najlepszym bilansem w konferencji wschodniej. Od samego startu Celtowie przejęli inicjatywę i znakomicie odpowiedzieli na dwie porażki w Waszyngtonie, wygrywając bardzo ważny mecz numer pięć po bardzo dobrej grze, prezentując swój najlepszy jak dotychczas basket w tej serii. 22-punktowa przewaga na koniec spotkania (123-101) doskonale obrazuje przebieg starcia numer pięć, w którym ekipa przyjezdnych nie miała zbyt wiele do powiedzenia, a Brad Stevens dostał bardzo dobre minuty w zasadzie od całej swojej drużyny. Najwięcej oczek dla Celtów zdobył tym razem Avery Bradley.

BOXSCORE

Po dwóch srogich porażkach w D.C. można było mieć mieszane uczucia przed rozpoczęciem spotkania, jednak Boston Celtics pokazali w środę, dlaczego byli najlepszą drużyną na Wschodzie w sezonie regularnym. Brad Stevens zatrzymał Amira Johnsona w pierwszej piątce, ale zmienił rolę Ala Horforda, który stał się rozgrywającym na pełen etat i Celtics zamiast grać pick-and-roll 1/5 to grali 5/1 z Isaiah Thomasem stawiającym znakomite zasłony, dzięki czemu Marcin Gortat nie wiedział, co się dzieje. Isaiah sam nie forsował gry i też zajął się podawaniem.

Tym razem w zdobywaniu punktów wyręczyli go bowiem inni, w tym przede wszystkim Avery Bradley, który był znakomity i już do przerwy miał 25 ze swoich 29 punktów, czyli w te 24 minuty zrobił nowy rekord kariery w playoffs. Już po 12 minutach miał 14 oczek, czyli więcej niż w G3 i G4 łącznie. Mnóstwo ścięć, bardzo dobra gra bez piłki i świetny ball-movement bostońskiej drużyny to była recepta na obronę Wizards, która w pierwszej kwarcie oddała aż 15 punktów po kontrach, kiedy Celtowie zagrali najlepsze minuty w defensywie w tej fazie play-off.

Nie istniał w tym meczu John Wall, który znów zaliczył bardzo słabe wejście w mecz, a do przerwy to Bradley miał samemu więcej punktów (25, 10/13 FG) niż Wall i Beal łącznie (24, 10/27 FG). Świetnie zagrali Celtics w ataku na Walla, który popełniał mnóstwo błędów, często nie kontrolując swojego matchupu i zasypiając przy kolejnych ścięciach bostońskich zawodników. Celtowie prowadzili więc nawet 56-33 w drugiej kwarcie, a gdy w trzeciej na wyższy poziom wskoczył rewelacyjny Al Horford to pewne już było, że Wizards staną nad przepaścią.

W czwartej kwarcie obudził się jeszcze nieco Isaiah Thomas, który w pierwszej połowie zdobył zaledwie pięć z aż 67 punktów, jakie uzbierała w tym czasie bostońska drużyna. Rozgrywającemu zabrakło ostatecznie tylko jednej asysty do double-double. Tymczasem para obrońców z waszyngtońskiego backcourtu uciułała razem 36 punktów z 37 rzutów. Kelly Oubre został za to cieplutko przyjęty w Bostonie, bo nie były to tylko gwizdy, lecz także mało cenzuralne okrzyki w jego stronę ze strony kibiców. Po raz pierwszy od 2012 roku mieliśmy Gino Time w playoffs.

Czas na oceny:

  • Avery Bradley (29 punktów, 12/19 FG, 4/7 3PT, 6 zbiórek, 3 asysty): 5+

Piątka z plusem dla Bradleya, który po raz kolejny poprawia swój rekord punktowy, jeśli chodzi o playoffs i robi to pomimo problemów nie z jednym, lecz z dwoma biodrami. Po dwóch słabiutkich meczach w Waszyngtonie bostoński guard odpowiada znakomitym występem, w którym od początku robił swoje po obu stronach parkietu.

  • Al Horford (19 punktów, 8/9 FG, 3/4 3PT, 6 zbiórek, 7 asyst, 3 bloki): 5+

Drugi bohater Celtów ze środy, czyli Al Horford, który znów był bardziej jak point god. Ale to nie tylko siedem asyst (i jedna przy tym tylko strata), ale też 19 punktów (i jedno przy tym tylko pudło) oraz świetna obrona obręczy do spółki z Amirem Johnsonem. Z tak grającym Horfordem bostońska drużyna zazwyczaj działa jak dobrze naoliwiona maszyna.

  • Isaiah Thomas (18 punktów, 5/13 FG, 6/7 FT, 9 asyst): 5-

Tym razem nieco bardziej w cieniu, ale też koledzy tym razem stanęli na wysokości zadania i zajęli się zdobywaniem punktów. Thomas uzbierał ostatecznie 18 oczek, trafiając kilka trójek w ostatniej kwarcie, choć o wiele większe wrażenie robi dziewięć asyst. John Wall miał 21 oczek (7/17 FG) i tylko cztery ostatnie podania.

  • Marcus Smart (9 punktów, 3/7 FG, 11 zbiórek, 6 asyst): 5-

Marcus Smart w najlepszym wydaniu, czyli więcej zbiórek (11) niż punktów (9), więcej trafień zza łuku (2) niż za dwa (1), ale i więcej spudłowanych trójek (3) niż trafionych (2). Do tego także sześć asyst oraz ani jednej straty.

  • Jae Crowder (18 punktów, 6/15 FG, 8 zbiórek): 4+

Podobnie jak Bradley miał problemy w dwóch meczach w Waszyngtonie, ale w środę zaprezentował się nieco lepiej pod względem zdobyczy punktowej, kończąc mecz z 18 oczkami oraz ośmioma zbiórkami na koncie i dokładając do tego także solidną w końcu postawę w defensywie. Z nim na parkiecie C’s byli najlepsze +19.

Amir Johnson zagrał najlepszy chyba swój mecz w tych playoffs (8 punktów, 4/5 z gry, 5 zbiórek i blok), przypominając wszystkim, że przecież Celtics z nim w pierwszej piątce wygrali 53 spotkania i zdobyli pierwszy seed. Jaylen Brown tymczasem w 26 minut gry nie zdobył ani jednego punktu, ale był +17, co jest najlepszym wynikiem wśród rezerwowych. Wizards nad przepaścią, bo w piątek walczą o swoje być albo nie być. Celtowie tymczasem na pewno zagrają w TD Garden w poniedziałek: albo G7 z Wizards, albo G1 z Cleveland Cavaliers.