Playoffs 2017: Celtics vs Wizards

Udało się! Boston Celtics odrobili straty i wygrali cztery kolejne mecze, pokonując Chicago Bulls w pierwszej rundzie fazy play-off. W drugiej zmierzą się z Washington Wizards, który także wynikiem 4-2 pokonali drużynę Atlanta Hawks. Z racji tak szybkiego startu tej serii – wszak mecz numer jeden już w niedzielę o 19:00 czasu polskiego – to nie będzie typowa zapowiedź, taka jak przed starciem z Bykami, bo brakuje po prostu czasu. Ale tej serii nie trzeba nawet jakoś mocno zapowiadać, bo przed nami starcie dwóch drużyn, które bardzo się nie lubią i które mogą stworzyć wspaniałe widowisko. Przewaga parkietu znów będzie w tej serii z Celtami, ale po raz kolejny oba zespoły rozpoczną zmagania na takim samym poziomie i od 0-0.


TERMINARZ

Game 1: Boston – 30.04, 19:00 PL
Game 2: Boston – 2/3.05, 2:00 PL
Game 3: @Washington – 4/5.05, 2:00 PL
Game 4: @Washington – 7/8.05, 0:30 PL
Game 5*: Boston – 10/11.05, TBD
Game 6*: @Washington – 12/13.05, TBD
Game 7*: Boston – 15/16.05, TBD


SŁOWEM WSTĘPU

To jest pojedynek, na który wszyscy czekaliśmy. Boston Celtics zaczęli te playoffs źle, ale stało się tak, bo dzień przed rozpoczęciem uderzyła w nich tragedia, z którą niestety Isaiah Thomas będzie musiał już żyć. Na całe szczęście, od meczu numer trzy Celtowie zaczęli granie dla Thomasa, wykorzystali problemy zdrowotne rywali i w bardzo dobrym stylu wygrali cztery kolejne mecze, kończąc serię w Chicago, gdzie zagrali najlepsze jak dotychczas swoje spotkanie w fazie play-off. I zaraz potem upewnili się, że wszyscy o tym usłyszeli.

Avery Bradley, najskromniejszy ze skromnych, nie tylko mówił do kamery „a nie mówiłem?”, ale też w piękny sposób powiedział Butlerowi, aby ten respektował go jednak trochę bardziej. Celtics wygrali pierwszą serię w playoffs od pięciu lat i Brad Stevens ma swoje pierwsze takie zwycięstwo w karierze, a sama drużyna wyraźnie jest w gazie. Gramy dla Thomasa, gramy ku pamięci jego siostry. Taka dewiza przyświeca całej drużynie od jakiegoś czasu i paradoksalnie te dwie przegrane na start tej serii to mogło być coś, czego ci Celtics bardzo potrzebowali.

Teraz przed nimi czas na kolejne trudne zadanie. W teorii swój cel na ten sezon zrobili, jeśli uznać, że tym celem było przejście przez pierwszą rundę. Ale w praktyce od pierwszego seedu oczekuje się znacznie więcej i choćby dlatego to znów Celtics będą w tej serii faworytami. Wizards są jednak bardzo wymagającym rywalem, a tym bardziej, kiedy weźmiemy pod uwagę wszystkie te animozje, do jakich dochodziło między tymi zespołami od miesięcy. W sezonie regularnym było 2-2, były pyskówki, latające łokcie i bi-boo-boop. Teraz przygotujmy się na… to samo.


KLUCZE

  • Isaiah Thomas / Avery Bradley vs John Wall / Bradley Beal

To jedno z najważniejszych pytań tej serii. Kto wygra pojedynek backcourtów? Przed nami kolejny bardzo ciekawy matchup, czyli Isaiah kontra Wall oraz Bradley kontra Bradley. W przypadku guardów Celtics kluczowe będzie to, czy Thomas odnajdzie swój rzut, a Bradley będzie w stanie znów grać tak dobrze po obu stronach parkietu. I.T. poza G1 (3/7 zza łuku) trafił przeciwko Bulls zaledwie sześć na 38 trójek, co dało fatalną 16-procentową skuteczność, która nijak się ma do 38 procentów z sezonu regularnego. Na drugim biegunie jest z kolei A.B.

On nie tylko zatrzymał Jimmy’ego Butlera znakomitą grą w obronie, gdzie nie miało znaczenia, czy Butlera bolało kolano, czy też nie, ale zagrał znakomicie w ataku, dając 24 punkty w G5 i o jeden punkt mniej w G6. Z drugiej strony mamy jednak nie jednego (tak jak Butler), ale dwóch świetnych graczy obwodowych w osobach Walla i Beala. Wall to kilka półek wyżej niż Canaan, Grant i Carter-Williams łącznie, dlatego też Celtów czeka znacznie trudniejsze wyzwanie. Pozostaje też pytanie, gdzie tym razem chowany będzie w obronie Thomas.

Z jednej strony, Wall nie jest jakimś super rzucającym zza łuku (32 procent w tym sezonie), a na dodatek od zawsze miał problemy w starciach z Bostonem: od początku kariery rozegrał 23 spotkania przeciwko Celtics i trafił w nich 17 procent trójek. W tym sezonie w czterech meczach zdobywał średnio 17.8 punktów, ale już tylko 12.5 punktów w dwóch porażkach, trafiając wtedy zaledwie osiem z 31 rzutów. Z drugiej strony, w serii z Hawks grał naprawdę dobrze i przypieczętował to wszystko 42 punktami w wygranym starciu numer sześć.

Celtics mogą być więc komfortowi z Wallem próbującym grać tyłem do kosza na Thomasie, tym bardziej że w sezonie regularnym często rzucali wtedy podwojenia i to działało. Mogą też próbować chować I.T. na Otto Porterze, który w ustawieniach z Wallem i Bealem występuje przede wszystkim jako strzelec, a na obwód wysłać np. Jae Crowdera. Zdaje się, że sporo minut na Wallu spędzić może także Smart, natomiast Beala będzie próbował powstrzymać Bradley, który stanie przed kolejnym trudnym wyzwaniem, bo Beal bywa bardzo gorący.

Ale to także problem Wizards, poradzić sobie z Thomasem. No bo ten może i zgubił gdzieś ostatnio swój rzut, ale nadal potrafi być efektywny, wbijając się pod kosz i znajdując swoich kolegów, podczas gdy John Wall w serii z Hawks bywał momentami bardzo mało zainteresowany mocną obroną. Kto wie, może to więc Wizards będą zmuszeni chować Walla? Celtom bardzo pomoże, jeśli będą na plusie w te minuty, gdy gra waszyngtońska s5. Pewne jest więc, że pojedynek backcourtów w dużej mierze zdecyduje o tym, kto wyjdzie zwycięsko z całej serii.

Wspomniałem o tym, że Wall bywa w obronie niekoniecznie pozytywną kotwicą, natomiast zarówno on i Beal żywili się w pierwszej rundzie szybkimi atakami z wymuszanych strat. Wizards już w sezonie regularnym byli jedną z najlepszych drużyn NBA, jeśli chodzi o transition. W serii z Hawks wymuszali średnio 16 strat i zdobywali aż 20.7 punktów po szybkich atakach. Ma też to swoje przełożenie na mecze sezonu regularnego przeciwko Celtics: dwie ich wygrane to 38 punktów po kontrach, dwie przegrane to już tylko 20 oczek zdobytych w transition.

Wizards lubią grać szybko i mają od tego Johna Walla, natomiast znacznie gorzej idzie im w ataku pozycyjnym. Głównie dlatego bardzo ważne będzie dla Celtics ograniczenie strat do minimum, co w kilku meczach przeciwko Bulls udawało się bardzo dobrze. Jeśli uda się to zrobić to powinno być całkiem nieźle – przy czym Beal i Wall mieli wspólnie 4.0 przechwyty na mecz przeciwko Hawks, dzięki czemu mogli sobie spokojnie do tych szybkich ataków biegać i nie pozwalali Jastrzębiom ustawić zwartych szyków.

  • Amir Johnson / Gerald Green

Amir Johnson sukcesywnie tracił minuty w serii przeciwko Bulls aż w końcu został przyspawany do ławki. Brad Stevens mówił jednak, że wierzy iż Amir jeszcze odegra w tych playoffs ważną rolę i kto wie, czy nie dojdzie do tego właśnie w drugiej rundzie. Z jednej strony, Gerald Green w pierwszej piątce to eksperyment udany i zakończony sukcesem. Boston Celtics nie przegrali jeszcze meczu fazy play-off, w którym Gerald Green wyszedł od pierwszej minuty. Przy czym powrót Amira do tej pierwszej piątki ma swoje proste uzasadnienie.

Johnosn mógłby być dobrym matchupem dla Marcina Gortata, dzięki czemu Al Horford – o którym więcej zaraz – mógłby spokojnie demolować Markieffa Morrisa. Gortat ma za sobą serię, w której zdobywał tylko 6.5 punktów na 46-procentowej skuteczności z gry, więc rzucenie na niego Amira nie byłoby wcale złym pomysłem. Chociaż jest jeszcze jedna ważna rzecz: Gortat zbierał przeciwko Hawks równie dobrze jak Robin Lopez zbierał przeciwko Celtom. A przecież Polak miał naprzeciwko siebie takie tuzy jak Howard czy Millsap.

Gortat potrafił robić więc różnicę pomimo bycia w zasadzie non-faktorem w ataku. I chyba dlatego na razie tego powrotu Amira nie będzie, a Celtics rzucą Horforda na Gortata, tak jak to zrobili z Lopezem. Postarają się też wyciągnąć Polaka z tej serii, wyciągając go po prostu z paint do bronienia akcji pick-and-roll, tak jak zrobili to z Lopezem. Green w pierwszej piątce to więc przede wszystkim spory plus dla ataku, gdzie robi się mnóstwo miejsca, co w serii z Bulls dało znakomite efekty. Obrona? Crowder na Morrisa, Green na Portera i to nie wygląda źle.

Mówi się też, że swoją szansę w tej serii może dostać Jaylen Brown, który także grał sporadycznie i wobec którego Stevens także mówił, że wciąż w niego wierzy. Brown byłby znacznie lepszym defensywnie rozwiązaniem niż Green, dając Celtom kolejnego wszechstronnego obrońcę na obwodzie, co jest o tyle ważne, że Wizards bardzo mocno polegają na akcjach pick-and-roll z Wallem w roli głównej, więc Celtics nie mieliby problemu z ewentualnymi przekazaniami. Z drugiej strony, Brown nie zapewnia nawet w połowie tak dobrego spacingu jak Green.

  • Jae Crowder vs Otto Porter

Jae Crowder w serii z Bulls był słaby. Miewał momenty lepsze, ale przez większość czasu spisywał się fatalnie. Na szczęście, po 0/5 w rzutach za trzy w G5 przyszło 3/6 w G6 i miejmy nadzieję, że to krok w lepszą stronę. Celtowie i tak poradzili sobie bez tych trójek Crowdera, który przecież w sezonie regularnym trafiał znakomite 40 procent zza łuku. I był też wtedy jednym z najważniejszych graczy Celtics, mając największy pozytywny wpływ na drużynę, o czym szybko jednak zapomnieliśmy w serii z Bulls, gdzie takiej różnicy niestety nie robił.

Różnicę zrobił za to, kiedy przyszło mu bronić Portera w trzech meczach RS – w trzech, bo w tym pierwszym był kontuzjowany, a Porter poszalał na 34 punkty, czyli tyle samo, ile zdobył łącznie w… trzech pozostałych spotkaniach, kiedy przyszło mu grać naprzeciwko skrzydłowemu Celtics. Optymistycznie wyglądają także same statystyki Crowdera w tych starciach z Wizards w sezonie regularnym, czyli 17.7 punktów na mecz, rating ofensywny na poziomie 153 punktów na 100 posiadań oraz 79.1 TS% (true shooting percentage).

Crowder jest jednym z tych, od których zaczął się cały ten beef Celtów z Czarodziejami. To ponoć w jego kierunku Randy Wittman miał wykrzyczeć jakieś obraźliwe słowa, na co Crowder odpowiedział game-winnerem oraz pojazdem po waszyngtońskiej ekipie, kiedy Al Horford latem ubiegłego roku zamiast gry w stolicy wybrał Boston. Potem było jeszcze multum innych sprzeczek oraz Wizards ubrani na czarno przed jednym z meczów sezonu regularnego. Miejmy nadzieję, że Crowder i w ogóle bostońska ekipa znajdą w tym wszystkim motywację.

  • Al Horford

Opuścił Atlantę, odrzucił Waszyngton i wybrał Boston, czego dziś chyba nie żałuje. Po serii z Chicago coraz mniej jest też kibiców Celtics, którzy żałują, że Al Horford jest w ich drużynie. Wcześniej żałować też było trudno, choć jasne jest, że Horford nie zawsze spełniał wysokie oczekiwania – wysokie przede wszystkim ze względu na równie wysoki kontrakt. 30-latek stanął jednak na wysokości zadania w pierwszej rundzie i rozegrał bardzo dobrą serię, będąc obok Bradleya jednym z najważniejszych i najrówniejszych graczy bostońskiego zespołu.

W sześciu meczach pierwszej rundy Horford robił średnio 15.3 punktów, 8.5 zbiórek, 6.5 asyst. Mało? 60 procent z gry, 54 (!) procent zza łuku i 85 procent z wolnych. Jeszcze? Rating ofensywy na poziomie 141 zdobywanych punktów na 100 posiadań. Horford jest kluczem do bostońskiej ofensywy, tym bardziej kiedy Isaiah Thomas nie gra do końca tak, jak robił to w sezonie regularnym. Nie ma wątpliwości, że to I.T. jest najważniejszym graczem tej ofensywy, ale też wiemy już, że on sam nie może wszystkiego robić i potrzebuje pomocy.

W pierwszej rundzie tę pomoc dostał, bo to nie tylko Horford czy Bradley, ale także bardzo dobra gra bostońskiej ławki. Wprowadzenie Greena do pierwszej piątki otworzyło Celtom grę, ale też ogromne znaczenie miał tutaj Horford grający jak najlepsza wersja siebie – agresywny, wykorzystujący dobre matchupy i świetnie podający. Dzięki temu Celtics mieli tonę otwartych pozycji do rzutu i jak zwykle zaraźliwie dzielili się piłką, tylko w jednym meczu notując mniej niż 26 asyst. Najlepsi strzelcy zza łuku? Horford, Rozier, Bradley, Green i Smart.

Horford będzie miał w teorii nieco łatwiejsze zadanie niż przeciwko Bulls, jeśli przyjdzie mu mierzyć się z Gortatem, który nie jest tak dobrym ofensywnie centrem, bo przecież Robin Lopez momentami wyglądał jak all-star, a tym bardziej jeśli przyjdzie mu się mierzyć z mniejszym Morrisem. Celtics muszą wygrać te minuty, w których Wall i Beal są w grze, bo Wizards pozostają zespołem bez większej głębi. Bojan Bogdanović potrafi odpalić, ale jest nieregularny. Brandon Jennings przez większość czasu jest fatalny. Ian Mahinmi walczy z kontuzją.


To dopiero czwarty raz, kiedy te zespoły spotykają się w fazie playoff. Poprzednio miało to miejsce w 1984 roku, kiedy to Celtics pokonali Wizards w pierwszej rundzie wynikiem 4-0. Dwa lata wcześniej zrobili to wynikiem 4-1 w półfinałach konferencji. To jednak jest przeszłość, bo dziś fakty są takie, że Celtowie dopiero co wygrali pierwszą serię od lat, podczas gdy Wall i Beal mają na koncie już trzy wygrane serie, natomiast w dwóch poprzednich przypadkach odpadali na półfinałach konferencji i teraz próbują po raz trzeci.

Celtics tymczasem dopiero zasmakowali, co to znaczy wygrać w playoffs i możemy być pewni, że chcą więcej. Tragedia rodzinna Thomasa to coś, z czym bardzo trudno jest sobie poradzić (jeśli w ogóle można…), ale zdaje się, że po początkowych problemach Celtowie potrafili się spiąć i zagrać dla swojego kolegi, dzięki czemu scementowała się bostońska szatnia, bo dziś słyszymy już, że ten zespół, że ci ludzie nazywają się rodziną. Brad Stevens tymczasem powtarza, że jest dumny nie tyle ze zwycięstw, ale z tego, jak zareagowała drużyna.

Przed nami kolejne ciekawe starcie, choć miejmy nadzieję, że Celtics tym razem nie rozpoczną od 0-2. Po pierwsze, bo Wizards to drużyna, która nie spisuje się zbyt dobrze na wyjazdach, a po drugie bo Wizards to drużyna mocna u siebie. Choćby dlatego warto więc skorzystać z przewagi parkietu, jaką Bostończycy wywalczyli sobie w sezonie regularnym. Co ciekawe, w czterech pojedynkach między Celtics a Wizards w tym sezonie, za każdym razem wygrywał gospodarz. Dodatkowo, to Wizards nie mają jeszcze w tych playoffs porażki u siebie.

Kto wygra w pojedynku Thomas kontra Wall? Kto wyjdzie w pierwszej piątce Boston Celtics? Czy Al Horford powtórzy tak znakomitą serię w starciu z Gortatem i Morrisem? Czy Avery Bradley będzie w stanie zagrać tak dobrze po obu stronach parkietu przeciwko Bealowi? Czy bostońska ławka rezerwowych i trio Rozier-Smart-Olynyk będą lepsi od waszyngtońskich zmienników? W którym meczu dojdzie do pierwszej przepychanki i którzy zawodnicy zostaną w tej serii zawieszeni? No i przede wszystkim, która z tych drużyn awansuje do finałów konferencji?

#WeAreTheCeltics