Zadyszka Red Claws

Faza PlayOffs zbliża się wielkimi krokami, a koszykarze Maine Red Claws wpadli w głęboki dołek z napisem „kryzys”. Tym razem afiliacja Celtics przegrała z Grand Rapids Drive wynikiem 95:107 i zanotowała trzecią porażkę z rzędu. Najgorszy jest jednak styl gry podopiecznych Scotta Morrisona, którzy właściwie kolejny mecz oddali bez walki i już w pierwszej połowie pozwolili rywalom na ustawienie spotkania. Temperatura w szeregach MRC robi się coraz bardziej gorąca, gdyż drugą w tabeli Atlantic Division ekipę Delaware 87ers trzymają na dystans dwóch zwycięstw. Do końca Regular Season pozostały ledwie dwa pojedynki i aby uniknąć niepotrzebnego stresu, Red Claws powinni odnieść choć jedną wygraną.

BOXSCORE 

Afiliacja Boston Celtics gra słabo i to trzeba jasno stwierdzić. Być może wynika to z faktu, że zawodnicy z Maine są już myślami w fazie post-season, jednak taki brak koncentracji na finiszu sezonu regularnego może okazać się w ostatecznym rozrachunku zgubny.

Początek meczu w Walker w stanie Michigan mógł napawać optymizmem. Gracze Morrisona dobrze weszli w spotkanie, które otworzyli runem 15-5. Ale to był jedyny fragment, w którym postawa Red Claws zasługiwała na pochwałę. Od tego momentu inicjatywę na parkiecie przejęli gospodarze, którzy szybko odrobili starty i już po 1Q prowadzili 30:22. W kolejnych fragmentach pojedynku dominacja ekipy Rapids Drive nie podlegała żadnej dyskusji i w trzeciej kwarcie różnica na jej korzyść wynosiła już ponad dwadzieścia punktów. Rozmiary porażki zostały nieco zmniejszone przez MRC w ostatniej odsłonie, głównie dzięki oszczędnej rotacji miejscowych oraz bardzo dobrej postawie naszego rezerwowego Josha Haginsa, który był wówczas 3/4 FG, w tym 2/3 3pFG.

Statystyki mówią jasno – ten mecz właściwie został przez Red Claws podarowany afiliacji Detroit Pistons w prezencie. W całym spotkaniu przyjezdni z Portland popełnili kompromitujące 22 straty, z czego aż 17 z nich miało miejsce w pierwszej połowie. Nie da się wygrać pojedynku popełniając taką masę błędów, po których rywale finalnie uzyskali 28 punktów.

Właściwie jedynie Jordan Mickey zagrał na swoim poziomie i ostatecznie na jego linijkę składają się 21 pts (8/13 FG, 2/4 3pFG), 9 reb, 1 ast, 1 stl, 2 blk. Pozostali zagrali po prostu słabo. Abdel Nader zamiennie z Jalenem Jonesem nie byli w stanie powstrzymać Kevina Murphy’ego, a w dodatku mieli wyraźne problemy ze skutecznością. Egipcjanin ponownie forsował rzuty zza łuku i zakończył ze wskaźnikiem 1/9 3pFG, zaś Amerykanin był w całym meczu na marnych 30% z gry. Z kolei gwiazda Rapids, były gracz 76ers, Timberwolves i Suns – Lorenzo Brown robił właściwie co chciał, będąc zdecydowanie najjaśniejszą postacią meczu (30 pts, 11/23 FG, 3/5 3pFG, 11 reb, 4 ast, 2 stl) i bez problemów wygrał matchup z Marcusem Georgesem-Huntem (double-double 10pts-11reb).

Oficjalnie już poinformowano, że w najbliższym meczu zadebiutuje #16 pick Draftu 2016 – Guerschon Yabusele, z którym chyba wszyscy wiążemy spore nadzieje. Szansa na obejrzenie Francuza po raz pierwszy na poziomie D-League już w nocy z piątku na sobotę o godzinie 01:00 czasu, kiedy MRC zagrają na wyjeździe z Greensboro Swarm.