Celtowie rządzą w Oakland

Boston Celtics są jedyną drużyną w NBA, której udało się wygrać w Oracle Arena zarówno w tamtym, jak i w trwającym sezonie – podopieczni Brada Stevensa podobnie jak w poprzednich rozgrywkach dokonali wielkiej sztuki i pokonali Golden State Warriors na wyjeździe wynikiem 99-86, przerywając tym samym serię 10 kolejnych wygranych Wojowników na własnym parkiecie. To dopiero ich czwarta porażka u siebie w sezonie. Celtowie potwierdzają więc, że w Oakland gra im się bardzo dobrze, a pomógł z pewnością powrót do gry Ala Horforda, dzięki czemu Bostończycy zagrali w pełnym składzie i raz jeszcze pokazali, że są silni, gdy zdrowie dopisuje. Warriors uciułali zaledwie 12 punktów w ostatniej kwarcie tego spotkania.

BOXSCORE

Przed meczem zdawało się, że Celtowie wrócą z Zachodu z bilansem 1-4, tymczasem jest spora szansa, aby ten bilans był na plusie. W środę w Denver wygrali Wizards, którzy liczyli jeszcze na potknięcie Celtics w Oakland, dzięki któremu dogoniliby podopiecznych Brada Stevensa w tabeli konfrencji wschodniej. Bostończycy znów jednak zaskoczyli prawie wszystkich, grając znakomite ostatnie 12 minut tego spotkania, które to wygrali 27-12. Bardzo dobra obrona, skuteczny atak i znakomite wsparcie od m.in. Thomasa, Bradleya czy Kelly’ego Olynyka.

Celtics zrobili bowiem w tej ostatniej kwarcie run 15-0, odwracając wynik z 78-79 na 93-79 po wielkiej trójce I.T. ponad wyciągniętymi ramionami Andre Iguodali. Wcześniej jednak Celtowie dzielnie dotrzymywali kroku rywalom, popełniając odrobinę za dużo strat, ale poza tym grając naprawdę solidny i zespołowy basket. Klay Thompson był gorący mimo ciągłej asysty Bradleya czy Smarta, a Steph Curry pokrzyczał sobie na Jaylena Browna na koniec trzeciej kwarty, ale Splash Brothers w czwartej kwarcie zdobyli łącznie… jeden punkt.

Czas na oceny i highlights:

  • Kelly Olynyk (17 punktów, 7/9 FG, 5 zbiórek, 5 asyst, 3 przechwyty): 5+

To jest historia tego meczu opowiedziana przez +29, jakie widnieje w rubryce +/- u Olynyka. Zdecydowanie jego najlepsze spotkanie od czasu przerwy na ASG. Olynyk był po prostu znakomity po obu stronach parkietu i bez wątpienia zasłużył na tak wysoką ocenę, rozgrywając tak dobry mecz przeciwko takiemu rywalowi.

  • Isaiah Thomas (25 punktów, 7/20 FG, 7/7 FT): 5

Miał problemy z długimi ramionami Warriors, na które zresztą nadziewał się też często m.in. Bradley (Warriors mieli aż 13 bloków) i Thomas skończył ostatecznie mecz z 13 pudłami na koncie. 25 punktów ratuje jednak sytuację, podobnie jak kilka wielkich rzutów, które to trafił w czwartej kwarcie. Gorący w tym starciu Klay też miał 25 punktów, a spudłował tylko jeden rzut mniej i był 11/23 z gry.

  • Jae Crowder (9 punktów, 3/9 FG, 10 zbiórek, 4 asysty): 5

Piątka także dla Crowdera, bo mimo że zrobił dziewięć punktów z dziewięciu rzutów to jednak w najważniejszych momentach trafiał i bez niego nie byłoby tego zrywu 15-0, po którym Celtowie wyszli na wysokie prowadzenie. Crowder od jakiegoś czasu przejął też rolę Bradleya i stał się najlepiej zbierającym bostońskim zawodnikiem: do kolejnego już w ostatnich meczach double-double zabrakło jednego punktu.

  • Al Horford (10 punktów, 4/8 FG, 6 zbiórek, 6 asysty): 4+

50 procent skuteczności i potwierdzenie, że bez niego Celtics tracą bardzo dużo na jakości swojej gry. Horford może i wciąż ma problemy w ataku, spowodowane chyba głównie tym, że Celtowie cały czas nie do końca potrafią go dobrze wykorzystac, ale jednak Big Al to po prostu bardzo duża wartość dodana dla bostońskiej drużyny. Miejmy nadzieję, że łokieć nie będzie już przeszkadzał.

  • Avery Bradley (12 punktów, 6/15 FG, 6 zbiórek): 4

Wciąż szuka rzutu i wciąż nie trafia zza łuku tak jak przed urazem (w Oakland nie trafił zresztą ani razu), ale jednak trzeba mu oddać, że wykonał (jak zwykle) kawał dobrej roboty w obronie. W ataku ostatecznie też dołożył swoje, bo trafił kilka ważnych rzutów (wliczając w to punkty po swoim typowym przechwycie) i zdobył ostatecznie 12 punktów, co było drugim wynikiem wśród starterów i trzecim wynikiem w drużynie.

Z ławki po pięć punktów dołożyli jeszcze Smart, Jerebko oraz Rozier, którzy po wejściu zrobili sporo dobrego, zapewniając przede wszystkim fajny ruch piłki – zresztą Celtowie o dziwo pokonali Warriors pod względem asyst (28-23). Jaylen Brown tym razem na tylko trzy punkty, ale też z nim na parkiecie Bostończycy byli +13, czyli lepszy był tylko Olynyk. Splash Brothers byli wspólnie 4/ 17 zza łuku. Kolejny mecz w piątek w Denver, gdzie na wysokości zawsze Celtom gra się trudno, ale po takim zwycięstwie o mobilizację do kolejnego starcia nie będzie trudno.