Boston Celtics bardzo szybko zmazali plamę z Sacramento, gdzie w słabym stylu przegrali z tamtejszymi Kings i po znakomitej drugiej połowie wygrali 120-111 z Portland Trail Blazers, odrabiając nawet 17-punktową stratę. Udał się więc rewanż na zespole Terry’ego Stottsa, który przecież wraz ze swoimi zawodnikami świętowali kilka tygodni temu wygraną w Bostonie. Najwięcej punktów dla Celtics miał Isaiah Thomas. Rozgrywający trafił co prawda tylko dwie z 11 prób zza łuku i ogółem spudłował aż 15 razy, ale tak czy siak zdołał uzbierać 34 punkty. Ogromny wkład w zwycięstwo miał też m.in. Marcus Smart, który zastąpił w pierwszej piątce Jae Crowdera – ten wrócił do domu z powodów rodzinnych.
Pachniało trochę powtórką z Sacramento, z tą różnicą, że tym razem Celtics od początku spotkania mieli sporo problemów. W pierwszej kwarcie trafili tylko 36 procent swoich rzutów, w drugiej było już nawet 51-34 dla gospodarzy i dopiero run 18-2 na przełomie połówek spowodował, że Celtowie do tego meczu wrócili. W końcu pokazali trochę walki, no i swoje zrobił też Isaiah Thomas, który po dwóch oczkach w pierwszych dwunastu minutach w kolejnych dwunastu uzbierał łącznie 16 punktów i do przerwy było 49-55.
Obie drużyny przez długi czas szły łeb w łeb, aż do momentu, kiedy w kilku ważnych akcjach przypomniał o sobie Marcus Smart. Najpierw przechwyt i czteropunktowy swing na korzyść Celtics (bo Brown trafia wolne!), potem zbiórka i dobitka, a na koniec jeszcze wymuszony faul ofensywny Damiana Lillarda. To wszystko pozwoliło Celtom na zbudowanie bezpiecznej przewagi i domknięcie tego meczu bardzo mądrą oraz skuteczną grą w końcówce. Po raz kolejny już Bostończycy znacznie lepiej wyglądali tej drugiej nocy w back-to-back.
Czas na oceny, dziś dla trójki bostońskich zawodników:
- Marcus Smart (18 punktów, 8/13 FG, 6 zbiórek, 5 asyst, 5 przechwytów): 5+
Takimi meczami Marcus Smart przypomina, że jest niesamowicie ważnym elementem bostońskiej drużyny, robiąc to przy okazji nie tylko swoimi winning-plays, ale też bardzo okazałą linijką statystyczną. 4×5 na jego koncie, czyli Mr. Do-It-All, który to znakomicie zastąpił Jae Crowdera w wyjściowej piątce. Tam podał, tu przechwycił, a tam również kilka razy bardzo dobrze zbierał. No i 18 punktów przy 8/13 z gry. SMARTACUS.
- Isaiah Thomas (34 punkty, 11/26 FG, 10/11 FT, 4 asysty): 5-
Minus przede wszystkim za piętnaście pudeł, w tym aż dziewięć zza łuku. No jak nie idzie trójka to może lepiej jednak jest wejść pod kosz? Tam też nie zawsze było miejsca do oddania rzutu, ale Thomasowi udawało się łatwo dostawać pod kosz, będąc świetnie uruchamianym w grze off-ball. Ale też to znów było ponad 30 punktów dla Thomasa, który miał też o dziwo najlepszy wskaźnik +/- w drużynie (soczyste +15).
- Jaylen Brown (14 punktów, 3/7 FG, 2/3 3PT, 6/8 FT, 7 zbiórek): 4+
Kolejny dobry mecz Browna, który wyciska co tylko może z minut, jakie dostaje podczas absencji Avery’ego Bradleya. I znów zabrakło tylko nieco lepszej skuteczności, ale też trudno winić młodego, kiedy kilka rzutów po prostu wykręca się z obręczy. Na plus 2/3 zza łuku, 6/8 z linii rzutów wolnych oraz fajna pomoc na tablicach. Dobrze jest widzieć, jak już znacząco wpływa na mecz, bo też był częścią 43-punktowej czwartej kwarty.
Brown był pod nieobecność Crowdera i Bradleya trzecim najlepszym strzelcem drużyny, ale dobre wsparcie dali też rezerwowi w osobach Kelly’ego Olynyka (13 punktów, siedem zbiórek), Terry’ego Roziera (11 punktów, 5 asyst) oraz Geralda Greena (11 oczek). Już w pierwszej kwarcie swoje pięć minut dostał James Young, ale zdołał w tym czasie popełnić tylko trzy faule. CJ McCollum był 0/6 zza łuku, a Celtowie znów zachęcali Aminu do rzucania i znów prawie dostali rykoszetem (26 punktów, 3/5 3PT). W sobotę Boston w Salt Lake City.