Perfekcyjne zakończenie dla Pierce’a

Paul Pierce mógł wyjść w pierwszej piątce, zebrać gromkie owacje, a po ostatnim gwizdku sędziego ucałować logo na środku parkietu i wszyscy byliby zadowoleni. Ale to nie byłoby zakończenie w stylu Paula Pierce’a, który przecież przez 15 lat gry w Bostonie zapewnił kibicom Celtics mnóstwo niezapomnianych momentów. Podczas swojej ostatniej wizyty w TD Garden dał więc kolejną taką niezapomnianą chwilę. I przynajmniej w ten sposób odwdzięczył się fanom, którzy przez cały mecz i jeszcze dłużej wręcz zasypali swojego ulubieńca miłością, jakiej w sporcie dawno już nie widziano. Tym większa radość, że świadkami tego wszystkiego byli obecni zawodnicy Celtics i cała społeczność NBA.

Doc Rivers zapytał swoją drużynę, czy powinien wystawić Pierce’a w pierwszym składzie na mecz Celtics. Zespół nie miał najmniejszych wątpliwości, reakcją było wręcz „co to za głupie pytanie?”. Z drugiej strony, to oznaczało, że Pierce będzie musiał wziąć udział w treningu, a to mógł być dla niego problem. 39-letni weteran gra w tym sezonie mało, od czasu Bożego Narodzenia prawie wcale, bo potem wystąpił jeszcze tylko pod koniec grudnia, a w styczniu nie zaliczył ani jednego meczu. Ale wiadomo było, że w Bostonie na parkiecie się pojawi.

Wyszedł więc w pierwszej piątce, dzień wcześniej odbywając małe tournee po ulubionych miejscach w Bostonie, które udokumentował na swoim instagramie. Do Ogródka przyjechał ubrany na niebiesko, w ubraniach pod znakiem New England Patriots. Przed samym meczem wspominał jeszcze o tym, jak bardzo niesamowite jest to, że po raz ostatni zagra w Ogródku dokładnie w osiemnastą rocznicę swojego debiutu. W powietrzu czuć było, że to będzie magiczny wieczór i Paul Pierce upewnił się, że tak właśnie to zapamiętamy.

Na parkiecie spędził w pierwszej kwarcie ledwie kilka minut, oddał pierwszy w spotkaniu rzut, ale piłka wykręciła się z obręczy, wymuszając jęk zawodu na trybunach. Drugą połowę Pierce zaczął już na ławce rezerwowych, jednak bostońscy kibice o nim nie zapomnieli. Raz skandowali jego imię, by później wprost wykrzykiwać „We want Paul Pierce!”. Doc Rivers wiedział, że nie może sobie z tego nic nie zrobić. Na kilkanaście sekund przed końcem, gdy Al Horford zmierzał na linię rzutów wolnych, Pierce był gotowy do wejścia.

Fani dostali więc dokładnie to, czego chcieli – ten jeszcze jeden moment, aby zobaczyć swojego ulubieńca na parkiecie w bostońskiej TD Garden. Zobaczyć, bić mu brawo i pokłonić się przed kimś, kto przez lata zdążył stać się jednym z najbardziej lubianych sportowców nie tylko w historii Boston Celtics, ale w ogóle w historii bostońskiego sportu. I doczekał się na ten moment sam Paul Pierce, który nota bene nigdy przenigdy nie skończył meczu w TD Garden z zerowym dorobkiem punktowym. I nie miało to miejsca także w tym przypadku.

„Bardzo się cieszę, że tak to się zakończyło. Mogę teraz przynajmniej powiedzieć, że trafiłem ten jeden ostatni rzut.” – Pierce

Trafił ponad bostońską obroną, która zrobiła mu miejsce, jakby oddając hołd zawodnikowi, który przed laty w tych właśnie strojach, w tej właśnie hali trafiał setki takich rzutów ku radości bostońskich kibiców. Trafił ich aż tyle, że zdążył wyprzedzić prawie wszystkich, bo tylko John Havlicek zdobył więcej punktów dla Celtics. I choć ta trójka nie była zdobyta dla Celtics to jednak nikt nie miał wątpliwości, że Pierce trafia dla Bostonu, dla miasta, dla kibiców i także dla klubu. Zresztą, po trafieniu nie było na hali nikogo, kto by się nie cieszył.

„Kibice byli niewiarygodni. Po prostu niewiarygodni. To niesamowite, ilu naszych zawodników zwróciło na to uwagę i było pod wrażeniem fanów.” – Doc Rivers

Tommy Heinsohn, który widział w zasadzie wszystko, co jest z Bostonem związane (i lubi przesadzać, wszak to Tommy) powiedział po meczu, że nigdy nie widział takiej owacji. Owacja dla Boba Cousy’ego mogłaby być porównywalna, ale wtedy tylko jeden kibic miał na koniec wykrzyczeć wyrazy uwielbienia, podczas gdy w stronę Pierce’a takie wyrazy leciały z każdej strony. Nie ma się jednak czemu dziwić, bo Paul Pierce to przecież mistrz NBA z 2008 roku i największa legenda Boston Celtics z tych współczesnych czasów.

Było to bardzo dobrze pokazane podczas minutowego tribute, które wyświetlono po zakończeniu pierwszej kwarty, a po którym Pierce był na tyle wzruszony, że nie potrafił pohamować swoich łez. I tu też trudno się dziwić, bo Boston okazał się być dla Pierce’a domem, mimo że nic nie wskazywało, iż tak właśnie będzie, a tymczasem przez 15 lat tym domem rzeczywiście był i już zresztą pozostanie. Nikt nie ma chyba wątpliwości, że kolejnym razem – nawet jeśli będzie to w roli kibica – Pierce znów zostanie przyjęty jak król w TD Garden.

Nie uszło to uwadze zawodnikom Clippers, ale też przede wszystkim graczom Celtics, którzy z tymi kibicami w Ogródku spotykają się w zasadzie na co dzień. Dla wszystkich było to znakomite przeżycie, a niektórzy – tak jak Isaiah Thomas – dali się nawet nieco ponieść. Największa obecnie gwiazda Celtics nie tylko dołączyła do kibiców, kiedy ci domagali się Pierce’a na parkiecie, ale też niejako oddała hołd byłemu kapitanowi bostońskiej drużyny. Mowa tutaj o pozie Thomasa po jednej z trójek w pierwszej odsłonie spotkania.

„Mówicie o tych dziwnych rzeczach, które robię po oddaniu rzutu? Thomas rozumie, że czasami musisz umieścić piłkę w koszu siłą swojej woli. To o to chodzi. Jeśli widzicie jak po oddaniu rzutu pochylam się w którąś stronę to wtedy właśnie używam swojej woli, aby umieścić piłkę w koszu. Isaiah zaczął uczyć się także tej części gry.” – Pierce

Ale to nie jedyna rzecz, której Thomas nauczył się w trakcie tego ostatniego spotkania fanów w TD Garden z Paulem Pierce’em. Fani pokazali bowiem, jak bardzo potrafią docenić swojego zawodnika. Thomas dobrze już o tym wie, bo wiele razy robił w tym sezonie rzeczy, po których Ogródek wprost szalał, ale wyczyny Pierce’a to jednak zupełnie inna półka. Mowa tutaj oczywiście o zdobyciu mistrzostwa w 2008 roku, w czym Pierce odegrał główną rolę, dostarczając fanom tak długo wyczekiwane trofeum. A ci naprawdę potrafią się odwdzięczyć.

„Jeśli zdobędziesz tutaj mistrzostwo to fani na zawsze będą cie już uwielbiać. To naprawdę mnie napędza. Też chcę tak mieć jednego dnia. Mieć taką możliwość, aby przez lata grać dla jednej organizacji, zostawić krew, pot i łzy, a potem zagrać tutaj po raz ostatni i otrzymać takie uznanie. Coś niewiarygodnego.” – Thomas