Toronto Raptors grali w back-to-back i byli bez DeMara DeRozana, ale Boston Celtics musieli radzić sobie bez Avery’ego Bradleya oraz Kelly’ego Olynyka i po odrobieniu 18-punktowej straty udało się w końcu Bostończykom pokonać kanadyjski zespół, głównie za sprawą Isaiaha Thomasa, który jak zwykle ostatnio zafundował wielki show w czwartej kwarcie. Brad Stevens jest coraz bliżej All-Star Game. I to także zasługa Stevensa, że Celtics ten mecz obrócili, bo bostoński trener głośno i dosadnie skrytykował swój zespół w trakcie przerwy, na tyle że niektórzy zawodnicy wprost mówili po meczu, że nigdy jeszcze nie widzieli tak złego Stevensa. Poskutkowało, bo Celtowie straty odrobili.
Raptors nawet grając bez DeRozana zdawali się mieć wszystko dobrze rozpracowane i tylko Isaiah Thomas sprawiał, że jakimś cudem po pierwszej kwarcie Celtics przegrywali tylko dwoma punktami, bo Isaiah najpierw zrobił 3+1, a na koniec kwarty trafił trójkę zahaczając prawie o logo. Miał 20 punktów i sześć asyst do przerwy, ale Kyle Lowry nie chciał być gorszy, a Jared Sullinger oczywiście w starciu ze swoim ex-klubem zaliczył najlepszy w sezonie mecz, będąc o niebo lepszym od mocno nieskutecznego tym razem Ala Horforda.
Celtics przegrywali nawet 57-75 i dopiero ten zastrzyk energii, jaki z ławki dali Terry Rozier oraz Tyler Zeller spowodował, że Celtics wzięli sobie do serca płomienną przemowę Stevensa i do spotkania wrócili. W końcówce show jak zwykle urządził sobie natomiast Isaiah Thomas (19 punktów w 4q), ważną trójkę trafił Al Horford, jeszcze ważniejsze rzuty wolne przestrzelił Kyle Lowry, a Marcus Smart w swoim stylu pokazał w ostatnich sekundach, dlaczego wielu bostońskich kibiców chciałoby mieć go w Bostonie na zawsze.
Czas na oceny, dziś dla czwórki zawodników:
- Isaiah Thomas (44 punkty, 12/22 FG, 15/16 FT, 7 asyst): 5+
Mike Gorman powiedział jeszcze w pierwszej kwarcie, że Isaiah idzie tu na 50 punktów i wcale dużo się nie pomylił. Kolejne już 40+ oczek dla I.T. w ostatnich tygodniach, kolejne show w czwartej kwarcie i tym razem Isaiah był po prostu na plusie: 19 punktów, 6/10 z gry i przede wszystkim +16 w te ponad dziesięć minut, jakie spędził na parkiecie w czwartej kwarcie. To był naprawdę znakomity pojedynek z Lowrym, który też trafiał wielkie rzuty, ale ostatecznie to lider Celtics był lepszy i poprowadził swój zespół do ważnego zwycięstwa.
- Marcus Smart (10 punktów, 4/11 FG, 5 zbiórek, 5 asyst): 4+
W przeciwieństwie do meczu z Detroit, tym razem Smart znów był w końcówce “sobą”, a więc nie popełniał błędów, lecz robił “winning plays”. Po niecelnym rzucie Crowdera na kilkanaście sekund przed końcem powalczył o zbiórkę, sędziowie orzekli jump-ball, a Smart dokończył dzieła zniszczenia, pokonując w tym pojedynku Powella i zbijając piłkę prosto w ręce Thomasa. Poza tym zrobił też pompkę po faulu Sullingera, wymusił jeden faul w ataku, miał jeden super przechwyt na Lowrym, a w ataku dołożył 10 oczek oraz pięć asyst.
- Jae Crowder (14 punktów, 5/13 FG, 8 zbiórek): 4-
Drugi najlepszy strzelec Celtics w tym meczu, ale jakoś bez szału – był to niewątpliwie najgorszy ostatnio mecz Crowdera, który trafił tylko pięć z 13 rzutów, jednak też po raz kolejny dał fajne wsparcie na tablicach. Zabrakło lepszej skuteczność, bo powinien też Jae zamknąć ten mecz, kiedy z czystej pozycji, na wprost kosza i prawie że z linii rzutów wolnych rzucał na kilkanaście sekund przed końcem. Uratowali go Horford do spółki ze Smartem, którzy wspólnie wywalczyli Celtom jump-ball, no a reszta jest już historią.
- Al Horford (11 punktów, 4/13 FG, 6 asyst): 3+
Oj, dostanie się Horfordowi za ten mecz, bo to już nawet Tyler Zeller zagrał chyba lepiej. Horford znów nie miał swojego dnia i długo szukał pierwszych punktów, ostatecznie spudłował aż dziewięć z 13 prób i jedynie ta ważna trójka w crunchtime go tutaj ratuje. Na plus także sześć asyst, ale tylko trzy zbiórki? To już niestety kolejny raz, kiedy Horford wprost znika nam w starciu z mocnym rywalem.
Z ławki naprawdę fajne wsparcie dali Rozier (pięć punktów, ale też jak on lata na tablicach – siedem zbiórek!) oraz Zeller (cztery punkty, pięć zbiórek) i w zasadzie wszyscy rezerwowi byli w tym meczu na plusie, a spośród starterów… tylko Isaiah. Jaylen Brown na osiem punktów i coś, co mogło się bardzo podobać, czyli pretensje do Lowry’ego po jego faulu w kontrze. Pomogło też Celtom to, że Jonas Valanciunas od początku miał problemy z faulami i grał tylko 12 minut, choć Raptors i tak na tablicach wygrali. Piąta wygrana z rzędu dla C’s.
p.s. i to już 3252 w historii klubu – Celtowie zrównali się tym samym z Los Angeles Lakers, a obie drużyny zagrają o miano najlepszej ever już w piątek. Zwycięstwo będzie także oznaczać Brada Stevensa w ASG.