Boston Celtics przegrywają drugi kolejny mecz i nie wykorzystują serii porażek Toronto Raptors, cały czas tracąc dwa spotkania do kanadyjskiej drużyny. Do szczęścia zabrakło niewiele, jednak Celtowie musieli uznać wyższość rywali, ulegając ostatecznie ekipie Portland Trail Blazers wynikiem 123-127 po dogrywce. Wielki rzut na dodatkowe pięć minut trafił dość niespodziewanie Terry Rozier. Najwięcej punktów w spotkaniu zdobył jednak Isaiah Thomas, który na oczach siedzącego przy parkiecie taty zaliczył 41 oczek oraz sześć asyst. To jednak znów okazało się być za mało, tym bardziej przy tak słabo grającej ostatnio defensywnie Celtów. Atlanta Hawks mają już tyle samo zwycięstwo co podopieczni Brada Stevensa.
Fajnie było zobaczyć ponownie Evana Turnera, dla którego był to udany powrót do TD Garden. Zdobył co prawda tylko 12 punktów, ale też to jego drużyna przerwała w końcu serię porażek i zdołała wyrwać Celtom zwycięstwo. Wyrwać, bo przecież jak zwykle ostatnio Celtowie prowadzili nawet 10 punktami, ale dali sobie łatwo tę przewagę zabrać i w crunchtime to oni musieli gonić za wynikiem. Rzut na dogrywkę oddawał Terry Rozier, który trafił i przypieczętował swój najlepszy w tym sezonie mecz – choć na pewno nie w defensywie.
Ta pozostaje zła lub bardzo zła i tylko momentami dobra. Po raz kolejny guard przeciwników robił niekiedy wszystko, co tylko chciał. CJ McCollum już w pierwszej połowie miał 26 oczek, w drugiej dołożył “tylko” dziewięć, ale wtedy obudził się też Lillard i bostońska obrona już kompletnie sobie nie radziła. W ataku grę ciągnął Thomas, w crunchtime wiele ważnych piłek spod kosza Blazers wygarnął Amir, a w dogrywce po trójce Isaiaha gospodarze prowadzili nawet 118-117. Nic z tego, kiedy grasz tak źle w obronie i popełniasz 21 strat.
- Isaiah Thomas (41 punktów, 12/24 FG, 9/11 FT, 6 asyst): 4+
Thomas szaleje dalej, już jest drugim najlepszym strzelcem w lidze. 41 punktów i skuteczna gra, ale to po raz drugi z rzędu za mało. Trudno go jednak obwiniać za taką porażkę, kiedy robi co może. Z nim na parkiecie C’s byli najgorsze -10 i potwierdza się niestety tylko, że choć sam Thomas w każdym posiadaniu w defensywie zaciekle walczy to jednak rywale wykorzystują jego wzrost i bostońska obrona na tym po prostu cierpi. Na minus także sześć popełnionych strat, kilka razy znakomicie w obronie krył Thomasa stary znajomy Evan.
- Terry Rozier (15 punktów, 6/13 FG, 3/6 3PT): 4
Czwórka dla Roziera, który bez wątpienia zagrał najlepszy ofensywnie mecz w tym sezonie, trafiając trzy trójki, w tym tą, dzięki której mieliśmy w tym spotkaniu dogrywkę. Ale też w obronie nie dawał sobie rady z McCollumem i informacja, że Avery Bradley w przyszłym tygodniu nie zagra to niestety spory cios dla C’s.
- Marcus Smart (17 punktów, 5/15 FG, 6 zbiórek, 6 asyst): 4-
Normalnie można by pomyśleć, że Smart za 17 punktów otrzyma lepszą ocenę, ale był 5/15 z gry i trafił tylko jedną z siedmiu trójek, a prócz sześciu asyst miał także cztery straty, w tym jedno bardzo niedokładne podanie do Ala Horforda, kiedy ważyły się losy spotkania. W dogrywce miał też zbiórkę w swoim stylu, kiedy to nadleciał po niecelnym rzucie Crowdera, wyszarpał posiadanie i wycofał na obwód, a Thomas trafił za trzy. Jako jedyny z bostońskich starterów był w tym meczu na plusie (+3).
- Al Horford (17 punktów, 6/13 FG, 2/2 3PT, 9 zbiórek, 5 asysty): 3+
W ataku o niebo lepiej niż w starciu z Knicks, bo tym razem miał 17 oczek, dwie trafione trójki i pięć asyst. Celtics od początku często go szukali, natomiast od paru meczów próżno szukać solidnej defensywy w wykonaniu Horforda, jak i innych Celtów. Jest to zarzut wobec całej drużyny, która przecież nie tak dawno jak kilka miesięcy temu świetnie rozrywała ataki nawet najlepszych ofensywnie drużyn.
Aż sześciu graczy Celtics miało 10 lub więcej punktów, bo Crowder dołożył 16 oczek, a z ławki Kelly Olynyk był 4/4 z gry i miał dokładnie 10 punktów. Jonas Jerebko opuścił pierwszy w tym sezonie mecz z powodu choroby. I żałował bardzo Jordan Mickey, że tak się stało, bo dostał dzięki temu minuty, a potem nie raz, lecz dwa razy został w ten sam sposób zamordowany przez Myersa Leonarda nad obręczą. Co ciekawe, Celtowie wygrali na tablicach 47-37, ale nawet to nie pomogło w obliczu tylu błędów. We wtorek Boston w D.C.