Gdzie jest I.T. w konwersacji o MVP?

Isaiah Thomas bez wątpienia rozgrywa swój najlepszy sezon w karierze. Pod wieloma względami jest to życiowy dla niego okres, co potwierdzają nie tylko statystyki, ale też kolejne występy rozgrywającego C’s. W poniedziałek kończy się głosowanie fanów na pierwsze piątki w tegorocznym All-Star Game i Thomas ma spore szanse, aby w Nowym Orleanie grać od pierwszej minuty – tym bardziej przy takiej formie. 27-latek jest co prawda na czwartym miejscu wśród obrońców na Wschodzie, ale w tym roku po raz pierwszy to nie fani w stu procentach zadecydują o ustawieniach i swoje głosy dołożą także zawodnicy oraz trenerzy. Pozostaje pytanie, czy Isaiah rzeczywiście zasługuje na bycie starterem w All-Star Game.

To z pewnością wielkie wyróżnienie dla każdego zawodnika i spełnienie marzeń wielu graczy, którzy już jako małe dzieci oglądali swoich idoli na ekranach telewizorów, wyobrażając sobie właśnie siebie na ich miejscu. Thomas rok temu spełnił to marzenie i po raz pierwszy w karierze zagrał w Meczu Gwiazd, ale dla niego to za mało. On cały czas czuje się niedoceniony i jako 60. pick w drafcie cały czas gra w taki sposób, jakby miał coś do udowodnienia. W tym sezonie udowodnił już dużo, ale bycie starterem w All-Star Game to kolejny krok.

Krok w kierunku bycia rzeczywiście supergwiazdą tej ligi. Jasne, że Mecz Gwiazd to przede wszystkim konkurs popularności albo coraz częściej konkurs „patriotyczny”. Kibice stawiają na najbardziej popularnych zawodników, niekoniecznie na tych najlepszych. Jest to ich przywilej, bo przecież to przede wszystkim dla nich organizowany jest All-Star Game, ale też trzeba przy tym pamiętać, że sam wybór to ogromne wyróżnienie dla zawodników, a w niektórych przypadkach także dodatkowe miliony w obliczu specjalnych klauzuli.

Isaiah Thomas nie ukrywa, że gra w All-Star Game byłaby dla niego wyróżnieniem ogromnym. Co więcej, według słów Briana Scalabrine’a, Thomas powiedział, że jeżeli rzeczywiście poleci do Nowego Orleanu w roli startera to zdobędzie w tym sezonie nagrodę MVP. Jest to zapowiedź w wojowniczym stylu Thomasa, którą wielu mogłoby potraktować z przymrużeniem oka, ale czy aby na pewno? Kevin Garnett powiedział ostatnio graczowi Celtics, że ma go wśród swoich kandydatów na najlepszego zawodnika trwającego sezonu.

Poniedziałkowe starcie z Charlotte Hornets będzie dla Celtów dokładnie 41. meczem w rozgrywkach, a więc będzie to półmetek sezonu. I choćby dlatego jest to idealny moment na to, aby sprawdzić, czy Isaiah Thomas rzeczywiście powinien być w konwersacji o MVP tego sezonu, przytaczając przy okazji kilka niebywałych, lecz coraz częściej mało już zaskakujących statystyk. No bo okazuje się, że Thomas robi w tym sezonie rzeczy niesamowite, które rzeczywiście stawiają go w tym ścisłym gronie najlepszych zawodników w lidze.

I tak, na początek kilka suchych faktów:

  1. Thomas jest czwartym strzelcem ligi ze średnią 28.2 punktów na mecz, przy czym każdy z trzech zawodników będących przed nim gra dłużej i wszyscy trzej są z Konferencji Zachodniej. W przeliczeniu per48 już tylko Russell Westbrook jest lepszy.
  2. Thomas jest trzeci (ex aequo z Kawhim Leonardem), jeśli chodzi o skuteczność rzutów wolnych.
  3. Thomas tylko w czwartych kwartach zdobywa średnio 9.9 punktów na mecz, a więc najwięcej odkąd takie statystyki są liczone (1996). Jest przy tym bardzo efektywny (57.3 eFG% oraz 68 TS%).
  4. W tym sezonie Thomas ma już siedem czwartych kwart, gdzie miał 15 lub więcej punktów i trzy, gdzie miał 20 lub więcej oczek. Jest też liderem, jeśli chodzi o punkty zdobyte w czwartych kwartach i to pomimo faktu, że opuścił kilka spotkań z powodu kontuzji.
  5. Nie ma w NBA zawodnika bardziej skutecznego w akcjach pick-and-roll niż Isaiah Thomas, który zdobywa 1.019 punktu na posiadanie w takich sytuacjach i jest to najlepszy wynik wśród 28 zawodników z co najmniej 200 takimi akcjami.
  6. Nie ma też w NBA lepszego zawodnika w izolacjach, o czym mieliśmy się okazję przekonać niedawno w Atlancie, gdy Thomas poprosił Stevensa, aby ten nie brał timeoutu, na co coach Celtics odpowiedział tylko „w takim razie idź i wygraj”. Isaiah zdobywa 1.32 punktu na posiadanie w takich akcjach i nikt inny spośród tych, którzy mieli co najmniej 50 izolacji, nie jest nawet blisko.
  7. Tylko raz w tym sezonie „zszedł” poniżej 20 punktów w meczu (zdobył 18) i jest obecnie w trakcie 24-meczowej serii, podczas której w każdym spotkaniu zdobywa co najmniej 20 oczek.
  8. Od czasu powrotu po 4-meczowej absencji (15 spotkań) jego średnie to 31.3 punktów (49.7 FG%, 42.9 3PT%, 93.7 FT%) oraz 6.2 asyst w każdym meczu. Celtics są w tym okresie 12-3.

To wszystko robi ogromne wrażenie. Thomas wszedł w tym sezonie na poziom, jakiego nikt się nie spodziewał, kiedy Danny Ainge pozyskiwał go z Phoenix Suns niecałe dwa lata temu. Te liczby to testament dla ciężkiej pracy Thomasa na przestrzeni ostatnich miesięcy, ale też na przestrzeni ostatnich lat, bo mówimy tutaj o graczu wybranym z ostatnim numerem draftu, który w tym momencie jest wśród największych tej ligi. Jednocześnie, sam zainteresowany docenia uwagi Kevina Garnetta, ale swoje miejsce zna.

Thomas mówi bowiem, że w tym swoistym wyścigu po statuetkę MVP jest za plecami Russella Westbrooka oraz Jamesa Hardena. I trudno się z tym nie zgodzić, bo obaj ci zawodnicy wyprawiają w tym sezonie rzeczy niewidziane w NBA od dekad. Russell Westbrook osiąga średnie na poziomie triple-double, co w historii udało się tylko Oscarowi Robertsonowi, a guard Thunder jest na dodatek najlepszym strzelcem ligi. James Harden też zadziwia w kolejnych meczach, notując kolejne triple-double i będąc najlepszym asystentem w lidze.

Garnett wprost powiedział więc, że gdyby nie Westbrook i Harden i ich kosmiczne sezony to właśnie Isaiah Thomas byłby wczesnym kandydatem na MVP tego sezonu, choćby przez wzgląd na to, co robi dla swojego zespołu. Thomas wyraził swoje wielkie zszokowanie i wdzięczność za słowa, które padły z ust byłego zawodnika Celtics, ale też bez ogródek przyznał, że nie jest nawet blisko tego, co wyprawiają Westbrook oraz Harden. Ale przecież nie kto inny jak właśnie Kevin Garnett wykrzyczał kiedyś, że nie ma rzeczy niemożliwych.

Na ten moment już sam fakt, że Isaiah Thomas jest w konwersacji nt. MVP tego sezonu jest czymś wielkim, nie tylko dla samego zawodnika, ale też dla zespołu i dla kibiców. To bowiem świadectwo tego, że jest w Bostonie zawodnik grający na kapitalnym poziomie. I to powinniśmy docenić, tak samo zresztą jak powinniśmy docenić wszystko to, co robił w ostatnich miesiącach Isaiah Thomas, aby znaleźć się w tym miejscu, w którym jest teraz. Przed nami druga część sezonu i jeszcze sporo meczów dla Thomasa, aby rzeczywiście zadziwić świat.

Nikt nie mówi tutaj o tym, że 27-letni rozgrywający ma wielkie szanse na statuetkę. Ale mając za sobą tak dobrą pierwszą część sezonu choćby z uznania dla zawodnika należy wspomnieć o tym, że on w tej konwersacji jest. Do tego, aby przeskoczyć Hardena oraz Westbrooka potrzeba by wiele – włącznie z poprowadzeniem Celtów do pierwszego miejsca w tabeli Konferencji Wschodniej, a nawet to mogłoby nie wystarczyć. Z pozoru wydaje się to niemożliwe, ale Isaiah Thomas wiele razy udowadniał nam, jak bardzo się mylimy.

To teraz jeszcze takie małe porównanie z dwójką innych guardów, którzy w ostatnich latach zdobywali nagrody MVP, a mianowicie z Allenem Iversonem z sezonu 2000/01, jak również ze Stephenem Currym, który zgarniał statuetkę dla najlepszego gracza w dwóch ostatnich latach z rzędu:

Sezon Zawodnik MPG PPG FG% 3P% FT% APG
2000/01 Allen Iverson 42.0 31.1 42.0 32.0 81.4 4.6
2014/15 Steph Curry 32.7 23.8 48.7 44.3 91.4 7.7
2015/16 Steph Curry 34.2 30.1 50.4 45.4 90.8 6.7
2016/17 Isaiah Thomas 33.9 28.2 45.5 37.9 90.7 6.2

Statystyki Thomasa nie są lepsze, ale są porównywalne i warto trzymać kciuki za to, aby Isaiah przynajmniej podtrzymał je także w drugiej połowie sezonu, a w najlepszym wypadku nawet je podniósł. W tym momencie fani Celtics powinni się przede wszystkim cieszyć, że mają w zespole zawodnika grającego tak dobry basket, bo już od dawien dawna nie wiedzieli gracza, który wykręcałby takie cyferki w sezonie regularnym. A jeśli jeszcze wierzyć jego zapowiedziom, że gra w ASG od pierwszej minuty jest równoznaczna z nagrodą MVP…

Tak czy siak, dziś macie ostatnią szansę, aby pomóc Thomasowi i oddać na niego głos. Możecie to zrobić za pośrednictwem wielu kanałów społecznościowych, w tym także pisząc komentarz pod tym zdjęciem na naszym fanpage’u albo też na przykład wpisując w Google frazę „NBA all-star voting”. Isaiah naprawdę zasługuje na takie wyróżnienie, nawet jeśli jest to „tylko” konkurs popularności. Jasne, że nie ma pewności, iż potem wygra nagrodę MVP – ale fajnie będzie widzieć jego starania, nawet jeśli te nie zakończą się sukcesem.