Udany rewanż na Wizards

Boston Celtics rozpoczęli z Jordanem Mickey’m w pierwszej piątce z powodu plagi kontuzji, jaką mają w składzie, ale Isaiah Thomas znów szalał w czwartej kwarcie, zdobył wtedy 20 minut i na oczach swojego przyjaciela Floyda Mayweathera poprowadził Celtów do zwycięstwa 117-108 nad Washington Wizards. Thomas w całym meczu zdobył aż 38 punktów i przyćmił słabego tym razem Johna Walla. Rozgrywający waszyngtońskiej drużyny trafił ledwie jeden z 10 rzutów w drugiej połowie, a po meczu sprowokowany przez Jae Crowdera uderzył bostońskiego skrzydłowego w twarz i doszło do małej przepychanki między graczami obu zespołów. Seria play-off między Celtics a Wizards mogłaby być naprawdę ciekawa.

BOXSCORE

Amir Johnson skręcił kostkę, podobnie zresztą jak Jaylen Brown, a James Young i Tyler Zeller wciąż pozostają poza grą. Avery Bradley miał wrócić, ale nie czuł się w stu procentach dobrze, dlatego ten powrót został opóźniony i Brad Stevens miał tylko dziesięciu graczy do swojej dyspozycji i wystawił w pierwszej piątce Mickey’ego, który odwdzięczył się solidną postawą w 14 minut gry. Celtics zaczęli natomiast od trafiania trójek i festiwalu strat: byli 8/11 zza łuku, ale też mieli osiem stat. Na trójki Beala odpowiadał tym samym Crowder.

Beal miał zresztą 35 punktów w całym meczu, a Wizards prowadzili nawet 10 punktami, gdy (nie)spodziewanie po głowach zawodników C’s skakał Jason Smith. John Wall i Markieff Morris byli łącznie 10/42 z gry, ale dopiero czwarta kwarta Thomasa, w której bardzo chciał udowodnić swoją wyższość nad Wallem, pozwoliła Celtom odjechać i wygrać. Obie drużyny grały drugi mecz w back-to-back, trochę bez energii, ale koniec końców Thomas zdobył aż 38 oczek, a Celtics znów trafili 17 trójek i wygrali nawet walkę na tablicach.

Czas na oceny, dziś dla trójki zawodników:

  • Isaiah Thomas (38 punktów, 14/29 FG, 5/11 3PT, 6 zbiórek, 5 asyst): 5

Czy ktoś ma jeszcze wątpliwości, kto w tym sezonie jest lepszym graczem z dwóch Thomas – Wall? Nie było w tym meczu rozgrywającego Wizards, za to jak zazwyczaj był show Thomasa w ostatniej kwarcie. Trójka za trójką, zresztą Celtics mieli kilka minut, gdzie zza łuku trafiali kolejno Rozier, Isaiah oraz Horford i z 102-99 zrobiło się 111-99. Filigranowy rozgrywający miał też więcej zbiórek (6) niż asyst (5), wliczając w to dwie dobitki swoich własnych (!) niecelnych rzutów za trzy, które dobijał w stylu Larry’ego Birda.

  • Jae Crowder (20 punktów, 7/10 FG, 4/6 3PT, 5 zbiórek): 5-

W końcu odbił się po słabych meczach i znów był gorący. 14 oczek zdobył w pierwszej kwarcie, już wtedy trafiając wszystkie swoje cztery trójki w tym spotkaniu. Na minus niepotrzebna prowokacja w stosunku do Walla już po spotkaniu, choć Jae naciskający na nos rozgrywającego Wizards to obrazek przezabawny.

  • Al Horford (16 punktów, 7/12 FG, 9 zbiórek, 3 asysty): 4+

Solidny występ Horforda, który w swoim stylu dał drużynie sporo dobrego w wielu elementach, bo do powyższej linijki można jeszcze także dołożyć dwa przechwyty oraz dwa bloki. Teraz przed nim pierwszy mecz w Atlancie w roli gościa i bardzo ciekawe będzie, jak sobie poradzi – a jest to spotkanie dla Celtics bardzo ważne, bo Hawks są na chwilę obecną za plecami Bostończyków w tabeli Konferencji Wschodniej.

Z ławki najwięcej oczek zdobył Terry Rozier (11), który pod nieobecność Bradleya dostał 25 minut, ale solidnie spisali się także Olynyk, Jerebko oraz Green. Dość powiedzieć, że każdy to właśnie oni mieli najlepszy wskaźnik +/- spośród całej dziesiątki zawodników Celtics. Co ciekawe, Wizards oddali aż 105 rzutów, czyli o 20 więcej od Cellów. Ci popełnili łącznie 14 strat, ale trafili ponad 50 swoich prób i wspomniane już 17 trójek. Tylko Mickey oraz Marcus Smart (0/5) nie mieli trafienia zza łuku. W piątek ważne starcie z Hawks, ciekawe w jakim składzie.