Co z tego, że Raptors nie wygrywają ostatnio tak jak na początku sezonu. Co z tego, że Celtics wyszli zwycięsko w 10 z ostatnich 12 meczów. Wtorkowy mecz w Toronto pokazał, że przed Celtami wciąż jeszcze sporo pracy, przede wszystkim nad domykaniem spotkań z silnymi zespołami. Nie ma więc drugiego miejsca w Konferencji Wschodniej, są za to dwa spotkania straty do kanadyjskiej drużyny. A mogło być tak pięknie – wszak jeszcze w połowie trzeciej kwarty Celtics prowadzili nawet 16 punktami, ale świetna gra DeMara DeRozana i słaba egzekucja w czwartej odsłonie spowodowały, że Bostończycy wrócili do Beantown z gorzkim smakiem w ustach. Będą mogli go się pozbyć już w środę w starciu z Wizards.
Znakomita druga kwarta, wygrana przez Celtów wynikiem 37-23, kiedy to znów świetnie grał Marcus Smart (14 punktów do przerwy), a z ławki po raz kolejny bardzo dobre wsparcie dał Gerald Green. Raptors przez cały mecz stosowali także pułapki na Thomasie, ale ten radził sobie bardzo dobrze – pomagał fakt, że mógł z tych pułapek uciekać do Kelly’ego Olynyka czy Ala Horforda. I wcale nie trzeba było tym razem trafiać trójek, bo Celtics zdobyli w pierwszej połowie aż 34 punktów w paint, z łatwością dostając się pod kosz rywali.
Zdawało się po przerwie, że scenariusz tego spotkania ułoży się podobnie do tego, który widzieliśmy w starciu z Pelicans. Świetna obrona Smarta, niebywałe punkty Thomasa i bardzo szybko zrobiło się +16 dla Celtów. Zanim jednak się nie obejrzeliśmy, przed czwartą kwartą Raptors zmniejszyli straty do czterech oczek, zwracając się do DeRozana, który najpierw zdobył 17 punktów w czwartej kwarcie, a potem rzut po rzucie zamknął mecz w crunchtime, dostając przede wszystkim sporo pomocy od Jonasa Valanciunasa.
Litwin zdobył 18 punktów, 23 zbiórki i miał też dwa ważne bloki w końcówce, kiedy Celtics po prostu nie potrafili odpowiedzieć na szalejącego DeRozana. Nie sprawdziło się, że pierwszy do 100 wygrywa – to bowiem Bostończycy prowadzili 100-91 w połowie czwartej kwarty, ale do końca spotkania zdołali już zdobyć tylko sześć oczek, przegrywając ten okres wynikiem 23-6, przy czym sam DeRozan miał w tym czasie więcej punktów od drużyny Brada Stevensa, zdobywając 12 punktów i myląc się tylko raz w sześciu swoich próbach.
Czas na oceny, dziś trójka bostońskich zawodników:
- Marcus Smart (16 punktów, 6/11 FG, 5 asyst, 4 przechwyty): 4+
Odkąd przejął rolę rozgrywającego wygląda pod tym względem naprawdę dobrze. Coraz częściej jest również skuteczny, przeciwko Raptors zagrał na solidne 16 punktów, trafiając 6/11 rzutów. Na plus także cztery przechwyty, gdzie kilka z nich to było typowe wyrwanie piłki z rąk przeciwnika. Szkoda, że nie dostał szansy na jakieś zagranie wygrywające mecz, bo raz już uciszył kibiców w Toronto, a na dodatek jest w gazie.
- Gerald Green (14 punktów, 6/12 FG, 5 zbiórek): 4+
Green w swoim żywiole, czyli kolejny dobry mecz na 14 punktów i w końcu dostaliśmy baaaardzo soczysty dunk, a mianowicie alley-oop od Thomasa, który to został wykończony przez Geralda z siłą i wyskokiem jak gdyby to był 2007. Szczerze powiedziawszy nie liczyłem, że zobaczymy jeszcze taki wsad Greena. Ale nie liczyłem też, że zacznie odgrywać taką rolę z bostońskiej ławki, a tu proszę. Pomoc tym bardziej się przydała w obliczu nieobecności Bradleya, który ma na szczęście wrócić do gry już w środę przeciwko Wizards.
- Isaiah Thomas (27 punktów, 8/19 FG, 8/9 FT, 7 asyst): 4
Zabrakło lepszego Thomasa w czwartej kwarcie. Spudłował jeden prosty rzut z mid-range, a potem dał się kilka razy zablokować i Celtics przez ostatnie sześć minut spotkania zdobyli łącznie sześć punktów, z czego dwa w zasadzie w momencie, gdy mecz był już przegrany. To trochę za mało jak na „najlepszego gracza NBA w czwartych kwartach”, jak mówiono o nim przed i w trakcie spotkania. Ale to też problem Celtics, że nie potrafią kończyć spotkań z mocnymi zespołami. Tak czy siak, Thomas zrobił w tym meczu swoje i nic więcej.
Celtics byli przed tym meczem 18-2 w meczach, w których prowadzili do przerwy. We wtorek było 55-46, ale skończyło się porażką – po raz trzeci w tym sezonie, lecz już po raz drugi w starciu z Raptors. Kelly Olynyk miał 13 oczek, o jeden punkt więcej uzbierał Al Horford. A tymczasem Jae Crowder wciąż niewidoczny i nieskuteczny od czasu swojego wybuchu emocjonalnego na twitterze. Raptors zebrali aż 17 piłek więcej od Celtów i mieli aż 17 zbiórek w ataku. DeMar ze swoimi 41/13 dołączył do Shaqa i Shawna Mariona.