Pewne zwycięstwo z Pelikanami

Cztery mecze u siebie i cztery kolejne zwycięstwa – Boston Celtics mają za sobą naprawdę udany okres, a przed sobą już coraz bliżej drużynę Toronto Raptors, która po przegranej z Chicago Bulls (pozdrowienia dla Adriana!) ma już tylko jedną wygraną więcej od Celtów. A ci w kolejnym starciu zmierzą się właśnie z kanadyjską ekipą. Najwięcej oczek przeciwko New Orleans Pelicans zdobył oczywiście Isaiah Thomas. Avery’ego Bradleya w pierwszej piątce zastąpił z kolei Marcus Smart i był to znakomity mecz 22-latka. Miejmy jednak nadzieję, że z Achillesem jego starszego kolegi wszystko jest w porządku i Bradley będzie mógł zagrać już w Toronto, gdzie Celtics mogą mieć szansę na przeskoczenie Raptors w tabeli.

BOXSCORE

Celtics w zasadzie przez całą pierwszą połowę przegrywali, niekiedy nawet 10 punktami, głównie z dwóch powodów: 1) Anthony’ego Davisa, który zdobył 12 minut w pierwsze cztery minuty gry, 2) prostych strat, które to w kolejnym już spotkaniu zdarzały się Celtom zbyt często. Od początku dobrze spisywał się jednak również Marcus Smart (15 oczek po dwóch kwartach), ale Celtowie dopiero pod koniec pierwszej połowie zdołali objąć prowadzenie. Już do przerwy trafili 9/17 zza łuku, a dobrą zmianę na 10 oczek dał Gerald Green.

Celtics tego zdobytego prowadzenia nie oddali już do końca meczu – na początku trzeciej kwarty kolejne dwie trójki trafił bowiem Smart (jedną z faulem!) i bardzo szybko zrobiło się z tego ponad 20 punktów przewagi gospodarzy. W ostatniej kwarcie mieliśmy już za to show Thomasa i choć Pelicans zdołali znacząco zmniejszyć straty to jednak do meczu ani przez chwilę nie wrócili, nawet jeśli Alvin Gentry myślał inaczej, a Galloway znów trafiał trójkę za trójką. W pojedynku z Davisem (36) to Isaiah (36) zdobył ostatecznie więcej punktów.

Czas na oceny, dziś dla czwórki zawodników:

  • Marcus Smart (22 punkty, 7/10 FG, 5/7 3PT, 5 zbiórek, 6 asyst): 5+

Był prawie bezbłędny, z jedną trójką się podpalił, drugą musiał rzucać, bo upływały 24 sekundy, ale poza tym zagrał naprawdę mądrze i pewnie, zdobywając 22 punkty i dokładając do tego także pięć zbiórek, sześć asyst i jak zwykle świetną obronę. Znakomicie zastąpił więc Bradleya i pokazał tym meczem, że ciężka praca skutkuje – pięć trafień zza łuku to naprawdę nie jest coś, co widzimy od Smarta codziennie, ale też 3/3 z linii rzutów wolnych pokazuje, że z rzutem jest coraz lepiej. Z nim na parkiecie Celtowie byli najlepsze +14.

  • Isaiah Thomas (38 punktów, 13/24 FG, 6/11 3PT, 6/6 FT): 5

Czwarty najlepszy strzelec ligi. 17 oczek w ostatniej kwarcie. 90 łącznie w dwóch meczach bez Avery’ego Bradleya. Thomas tym razem trochę po cichu uzbierał aż 38 punktów i po raz kolejny mógł usłyszeć okrzyki “MVP! MVP!” pod koniec spotkania, kiedy stał na linii rzutów wolnych. Nie miał w tym meczu ani jednej asysty, więc w Toronto powinniśmy spodziewać się czegoś w rodzaju 25/15. Solidny w obronie, miał dwa przechwyty i blok.

  • Gerald Green (15 punktów, 3/7 FG, 2/3 3PT, 7/7 FT): 4+

16 minut gry i 15 punktów, czyli kolejny solidny mecz Greena z ławki. Tym razem dostawał się więcej na linię rzutów wolnych, skąd był bezbłędny, trafiając wszystkie siedem prób. Co ciekawe, z nim na parkiecie Celtics byli -5, podczas gdy Jaylen Brown był 0/4 z gry, nie zdobył punktu, a i tak był +12.

  • Kelly Olynyk (12 punktów, 5/9 FG, 2/3 3PT, 4 asysty): 4+

Dobry mecz Kanadyjczyka, który szczególnie w pierwszej kwarcie bardzo fajnie punktował, a do tego dołożył jeszcze cztery asysty, a więc zagrał po prostu po swojemu. Na plus także dwa trafienia zza łuku – ten jego rzut wciąż nie jest na stałym poziomie (33-procentowa skuteczność na przestrzeni tego sezonu) i to był dopiero ósmy w tym sezonie mecz Kelly’ego, w którym miał co najmniej dwie trafione trójki.

Po rekordowych 19 trójkach przeciwko Sixers tym razem zabrakło jednej, aby rekord wyrównać. Tak czy siak, 18/36 w tym meczu i 71/139 (51 procent) w czterech ostatnich robi ogromne wrażenie. Al Horford miał osiem punktów, osiem asyst i dwa bloki, a pod nieobecność Bradleya kilkanaście minut gry dostał Terry Rozier (steal, punkty w kontrze i fajna dobitka). Jae Crowder wciąż jakiś taki niewidoczny, choć tym razem jakieś punkty zdobył. Jeśli Rockets wygrają dziś w Toronto to we wtorek gramy o drugie miejsce w konferencji.