Boston Celtics wygrywają kolejny mecz i umacniają się na trzecim miejscu w Konferencji Wschodniej, choć nie mogą być w pełni zadowoleni ze swojego występu przeciwko Philadelphia 76ers. Brawa za wygraną i odrobienie kilkunastu punktów straty, jednak z takim rywalem – który legitymuje się przecież jednym z najgorszych bilansów w lidze – bostońska drużyna nie powinna mieć aż takich problemów. Proste błędy, dużo strat i dobra skuteczność gości spowodowały jednak, że fani w TD Garden musieli do końca drżeć o wynik. Najwięcej punktów dla bostońskiego zespołu zdobył Avery Bradley, choć to przede wszystkim Al Horford trafiał bardzo ważne rzuty w crunchtime. Następny mecz już w sobotę.
Nie możesz być zadowolony, jeśli po 24 minutach oddajesz 62 punkty takiej drużynie jak Sixers i przegrywasz 11 punktami. Celtowie popełnili aż 11 strat w pierwszej połowie, podczas gdy 76ers trafiali po prostu swoje rzuty na znakomitej skuteczności i kibice zgromadzeni w Ogródku mogli czuć się nieco skonsternowani, bo ich ulubiona ekipa nie grała zbyt dobrze i odrobinę pachniało w piątek wielką sensacją. Z drugiej strony, ewentualna wygrana Sixers miałaby też swój plus, biorąc pod uwagę ich “pojedynek” o miano czerwonej latarni ligi.
I ta wygrana Sixers mogłaby się ziścić, gdyby nie Bradley (14 punktów w pierwszej kwarcie, 12 oczek w trzeciej), dzięki któremu Celtics zdołali odrobić straty, a po trójce Olynyka w czwartej kwarcie odzyskać nawet prowadzenie. Pomogły problemy z faulami Embiida, który świetnie zaprezentował się publiczność w Ogródku. W końcówce doszło do swoistej wymiany ciosów i tym razem skuteczniejsi byli Celtowie, a bardzo ważną trójkę przy stanie 106-104 trafił Horford. Ersan Ilyasova miał jeszcze dwie szanse, ale dwukrotnie przestrzelił.
Czas na oceny, dziś dla czwórki zawodników:
- Avery Bradley (26 punktów, 10/24 FG, 6/11 3PT, 9 zbiórek): 4+
W poprzednim meczu z Jazz oddał tylko siedem rzutów przez cały mecz, a tutaj było to trzy razy więcej. Co prawda potrzebował aż 24 rzutów do zdobycia 26 oczek, ale też trafił świetne sześć trójek i był o jedną zbiórkę od kolejnego double-double. Cała bostońska drużyna miała problemy z trafianiem, ale to przede wszystkim Bradley dał jakże potrzebne punkty, dzięki którym Sixers nie zdołali odskoczyć jeszcze bardziej.
- Al Horford (19 punktów, 7/15 FG, 4/7 3PT, 12 zbiórek, 4 asysty, 2 bloki): 4+
Był chyba najbliżej piątki spośród wszystkich graczy Celtics, ale za całokształt spotkania to żaden Bostończyk na tak wysoką ocenę nie zasłużył. Horford świetnie spisał się tym razem na tablicach, dołożył kilka asyst i dwa bloki, ale najbardziej pomógł w czwartej kwarcie, kiedy to trafiał bardzo ważne rzuty zza łuku i ostatecznie był 4/7 w rzutach trzypunktowych, a przez ostatnie 12 minut zdobył łącznie 14 ze swoich 19 punktów. Solidny mecz i oby więcej tak zbierającego Horforda.
- Marcus Smart (14 punktów, 4/12 FG, 4/4 FT, 8 asyst, 2 bloki): 4+
Mądra, choć mało skuteczna gra Smarta, któy był tylko 4/12 z gry, ale i tak zdobył solidne 14 punktów, dokładając do tego także osiem asyst. Jego rozwój jako playmakera jest jedną z fajniejszych historii Celtics w tym sezonie, a jego obrona pozostaje jednym z kluczowych elementów bostońskiej układanki.
- Isaiah Thomas (24 punkty, 6/14 FG, 10/11 FT, 3 asysty): 4
Zdaje się, że TJ McConnell (9 punktów, 17 asyst) wygrał ten pojedynek z Thomasem, któremu Sixers bardzo mocno utrudnili zadanie i świetnie odcinali za każdym razem, kiedy ten pojawiał się w pomalowanym. Isaiah i tak zdołał parę razy w ekwilibrystyczny sposób punktować mimo asysty Embiida, ale poza tym popełnił też siedem strat i nie wyglądał w tym meczu tak dobrze jak w poprzednich. Trafił co prawda ważną trójkę w końcówce i znów był (prawie) perfekcyjny na linii rzutów wolnych więc nie było oczywiście wcale źle.
Amir Johnson na solidne 13 punktów, a Jae Crowder odpowiedział na dramę… zerową ilością punktów (0/4), dając jednak wsparcie w obronie. Celtics w trzecim kolejnym meczu trafili natomiast 17+ trójek: przeciwko Sixers mieli takich trafień 19, co jest nowym rekordem bostońskiej drużyny. Złożyli się na to Bradley (6), Horford (4), Thomas (2), Amir (2), Smart (2), Olynyk (1) oraz Green (1) i Jerebko (1). Szkoda, że nie był to blowout, ale najważniejsze jest zwycięstwo. To może dziś w back-to-back z Pelicans uda się zagrać pewniej?