Boston Celtics nie wygrają w tym sezonie regularnym w Cleveland. Mimo wielkiej pogoni i sporych emocji w końcówce Celtowie przegrali 118-124 z broniącymi tytułu mistrza Cavaliers. Nie udało się dogonić rywali po zrywie w czwartej kwarcie, choć Jae Crowder miał dobrą pozycję i oddał nawet trójkę na prowadzenie, jednak ta drogi do kosza nie znalazła i Cavs domknęli mecz na linii rzutów wolnych. Najwięcej punktów dla bostońskiego zespołu zdobył Isaiah Thomas, będąc jednym z trzech graczy, którzy zaliczyli w tym spotkaniu co najmniej 30 oczek. LeBron miał swoje problemy, był blisko triple-double, ale też zaliczył osiem strat i to głównie Irving (32) oraz Love (30) byli tymi, z którymi Bostończycy nie potrafi sobie poradzić.
Kevin Love już w pierwszej kwarcie miał 15 punktów, trafiając kilka trójek, kiedy obrona Celtów załamywała się przy prawie wszystkich wjazdach w pomalowane graczy Cavaliers. Ci rzucali na świetnej skuteczności, trafili dziewięć trójek do przerwy i tylko sam fakt, że także atak Celtics był naprawdę skuteczny sprawił, że do przerwy Cavaliers wygrywali tylko siedmioma punktami, prowadząc 66-59. Isaiah miał 17 punktów tylko w drugiej kwarcie, a Gerald Green cały czas nie może przestać trafiać. Dobre minuty zagrał też Jaylen Brown.
Wszystko zawaliło się dopiero w trzeciej kwarcie, w której to Celtowie mieli więcej strat (6) niż w całej pierwszej połowie (4), a ofensywa Cavaliers łatwo zdobyła aż 35 punktów. Gospodarze prowadzili więc nawet 20 punktami w trzeciej kwarcie, a Stevens posłał w bój piątkę ze Smartem, Jerebko oraz Zellerem – ci odwdzięczyli się skuteczną grą w ataku i solidną obroną, a Celtics odrobili straty i dali sobie nawet szansę na prowadzenie. Dobra pozycja i dobry strzelec, jednak rzut Crowdera po prostu nie wpadł. Nie było kolejnego cudu w Q.
Dziś oceny dla dwóch graczy:
- Isaiah Thomas (31 punktów, 8/13 FG, 13/13 FT, 9 asyst): 5
Naprawdę dobry mecz Thomasa, na którego Cavs prawie zawsze potrafili wcześniej nałożyć “czapkę” i ograniczyć jego poczynania pod koszem. A tymczasem Isaiah zagrał dobrze i całkiem skutecznie, choć Celtics zrobili swój run bez niego na parkiecie. Ale potem także Thomas próbował dołożyć swoją cegiełkę, jednak pudło Crowdera nie dało mu ani 10 asysty, ani też nie dało Celtom upragnionego wtedy prowadzenia.
- Avery Bradley (21 punktów, 10/21 FG, 3/10 3PT, 4 przechwyty): 5-
Pięć z minusem dla drugiego z bostońskiego backcourtu, choć tutaj można uczynić podobne zarzuty jak w przypadku Thomasa – tylko 30-procentowa skuteczność zza łuku, a do tego także fakt, że Celtowie odrobili większość strat wtedy, gdy Bradley siedział na ławce. AB miał zresztą najgorszy w drużynie wskaźnik +/-, gdyż z nim na boisku Cavaliers byli lepsi od bostońskiej drużyny aż o 19 punktów. Swoje jednak w końcówce dołożył.
13 punktów dla Crowdera, oczko mniej zdobył bardzo dobry w tym meczu Jonas Jerebko, który do spółki z Tylerem Zellerem (sic!) miał z kolei najlepszy +/- w zespole (+13). Al Horford był niewidoczny, miał -19 i zagrał bardzo słabo, notując ledwie jedną zbiórkę. Szkoda tej nietrafionej trójki Jae, ale też wielkie brawa dla Celtics za walkę do końca. Brad Stevens mówił przed meczem, że ten mecz niczego nie zweryfikuje, bo sami Celtics nie udowodnili w tym sezonie, że są gotów na walkę z najlepszymi. No i rzeczywiście (jeszcze) nie są.