Wielki powrót Celtów w Memphis

Boston Celtics mają w końcu znaczące zwycięstwo na swoim koncie! Pokonali bowiem na wyjeździe Memphis Grizzlies w meczu, w którym przegrywali nawet 17 punktami, pokazując przede wszystkim wielki charakter. Wszystko to obok najlepszego w karierze występu Isaiaha Thomasa, który koniec końców zdobył aż 44 punkty, trafiając przy okazji 17 z 17 rzutów wolnych i siedem trójek. Nie było jeszcze w historii NBA takiego występu. Nie było też w tym sezonie tak ważnego zwycięstwa Celtów, którym udało się wydłużyć passę wygranych do trzech. Teraz przed nimi jeszcze jeden wyjazdowy mecz, a mianowicie wizyta na równie trudnym terenie w Indianapolis i starcie z zespołem Paula George’a.

BOXSCORE

Było 22-39 w pewnym momencie drugiej kwarty, Marc Gasol był jak król dystansu (15 oczek do przerwy, 3/4 zza łuku przy ledwie jednej trójce na aż osiem prób Horforda), a Isaiah Thomas uzbierał zaledwie osiem oczek do przerwy. Nic nie wskazywało na to, że Celtowie w Memphis wygrają, tym bardziej, że nie mogli po prostu znaleźć rytmu w ataku – zdawało się więc, że seria zwycięstw po raz kolejny zatrzyma się na ledwie dwóch i po raz kolejny będziemy zastanawiać się, kiedy Celtics wygrają wreszcie z mocnym rywalem.

W trzeciej kwarcie nie obyło się bez problemów, ale gdzieś powoli bostońska ofensywa zaczynała w końcu dobrze funkcjonować i trafiać rzuty, przede wszystkim zza łuku, bo z tym był w pierwszej połowie spory problem. Rozgrzewał się Isaiah Thomas, który najlepsze zostawił oczywiście na czwartą kwartę – trafiał trójkę za trójkę, nie mylił się na linii rzutów wolnych i doszło ostatecznie do dogrywki, bo zarówno Horford, jak i Bradley zrobili kawał dobrej roboty w obronie na odpowiednio Gasolu (8/22 z gry) oraz Conleyu (6/16).

Statystyki wskazywały na Grizzlies, którzy jak zawsze, tak i w tym sezonie wygrywają prawie wszystkie mecze „na styku” – już mają cztery zwycięstwa po dogrywkach, podczas gdy dla Celtów było to pierwsze dodatkowe pięć minut w tym sezonie. Pięć minut szczęśliwe i przede wszystkim skuteczne. 15 punktów, ważne punkty Horforda czy oczywiście Thomasa i ostatecznie wygrana 112-109. Nie tylko zdaniem Isaiaha była to najlepsza wygrana Bostończyków w dotychczasowych zmaganiach tego sezonu – oby pomogła im rozwinąć skrzydła.

Czas na oceny, dziś dla trójki zawodników:

  • Isaiah Thomas (44 punkty, 10/16 FG, 7/10 3PT, 17/17 FT, 6 asyst): 5+

Genialny mecz Thomasa, który w pomeczowym wywiadzie wprost powiedział „I’m a killer…”, bo rzeczywiście nim był. 44 punkty zdobyte w bardzo efektywny i efektowny sposób: aż siedem trafień zza łuku i perfekcja na linii rzutów wolnych. 36 oczek zdobył po przerwie, 24 w czwartej kwarcie i dogrywce łącznie. Prawdziwa magia! Co ciekawe, w ostatnich 50 latach tylko jeden bostoński guard zdobył więcej punktów w meczu sezonu regularnego: Danny Ainge, który w 1988 roku w starciu z Sixers zaliczył rekordowe w karierze 45 oczek.

  • Al Horford (17 punktów, 8/19 FG, 14 zbiórek, 3 asysty): 5-

Minus za skuteczność zza łuku, która woła o pomstę do nieba – ale jakby tak odjąć to 1/8 od całości prób to okaże się, że poza trójkami Horford był w tym meczu całkiem skuteczny. To także jego dziełem były bardzo ważne punkty w dogrywce, czym zrehabilitował się za przestrzeloną próbę na zwycięstwo na koniec regulaminowego czasu gry – nie była to oczywiście próba łatwa, ale to mógł być game-winner. Tak czy siak, to był kolejny solidny mecz 30-latka, który po raz pierwszy w barwach Celtics zaliczył aż tyle zbiórek.

  • Avery Bradley (16 punktów, 5/8 FG, 5/6 FT, 3 zbiórki, 3 asysty): 4+

Solidne wsparcie w ataku i niezły mecz w obronie, gdzie mocno uprzykrzył życie Conleyowi, choć ten i tak trafił kilka dużych rzutów, m.in. ten, po którym Grizzlies wyszli jeszcze na prowadzenie w końcówce czwartej kwarty. To jednak właśnie Bradley i Horford mieli wspólnie najlepszy wskaźnik +/- w drużynie (+11).

Crowder na solidne 13 punktów, a poza tym dobre wsparcie z ławki dał jeszcze tylko Kelly Olynyk, który zaliczył 10 oczek i trzy przechwyty, jak również piękną walkę z Zachiem Randolphem, która ostatecznie zakończyła się wyrzuceniem z boiska zawodnika Grizzlies w samej dogrywce. W drugiej kwarcie na parkiecie na siedem minut pojawił się nawet Gerald Green i trafił trójkę, a nawet wsadził z góry. Jerebko, Smart i Rozier nie zdobyli w tym spotkaniu ani jednego punktu. No to mamy w końcu wielkie zwycięstwo Celtics!