Boston Celtics nie bez przygód, ale po bardzo dobrej grze przez ponad 40 minut i nerwach w końcówce, wygrywają kolejny swój mecz otwarcia, fundując też przy okazji pierwszą porażkę zespołowi Brooklyn Nets. A nie trzeba chyba tłumaczyć, czemu chcielibyśmy, aby tych porażek na Brooklynie było jak najwięcej. Najlepszym strzelcem bostońskiego zespołu był Isaiah Thomas, co niespodzianką nie jest. Niespodzianką był natomiast chyba fakt, że Celtics stracili w ostatnich minutach czwartej kwarty bardzo wysokie prowadzenie i nie pomógł nawet powrót na parkiet starterów, bo Nets mieli kilka szans na doprowadzenie do remisu. Na całe szczęście Celtom udało się utrzymać wynik i wygrać mecz. Kolejne starcie już dziś.
Ten mecz był niejako symbolem nowych czasów, bo już w trzeciej kwarcie oba zespoły oddały łącznie grubo ponad 50 rzutów zza łuku. To był też zresztą element, dzięki któremu Nets w zasadzie cały czas gdzieś do tej trzeciej odsłony byli blisko Celtów. Ci raz odskakiwali na pięć punktów, innym razem na trzynaście, ale do przerwy prowadzili tylko 64-58, grając bardzo dobrze w ataku i nieco gorzej w obronie. Ofensywie Nets brakuje talentu, ale gdy trafiają rzuty to wygląda to całkiem nieźle, nawet jeśli Brook Lopez nie jest sobą.
Celtics w całym meczu mieli aż 36 asyst, bo świetnie dzielili się piłką, ale aż 29 z tych 36 asyst zrobili w trzy kwarty. Po tej trzeciej kwarcie prowadzili już spokojnie, gdyż najpierw Jae Crowder dobił do 21 punktów, by za chwilę przegonił go Isaiah Thomas, który bardzo efektownie zakończył trzecią odsłonę. Bostońscy rezerwowi równie efektownie rozpoczęli ostatnią kwartę i dopiero run 11-0 pod koniec spotkania, a potem jeszcze trójka Bogdana Bogdanovicia sprawiły i sporo po prostu głupich zagrań C’s zrobiły z tego nerwówkę.
OK, to teraz coś nowego, czyli oceny w skali 1-6 dla poszczególnych zawodników:
- Isaiah Thomas (25 punktów, dwie trójki, osiem asyst): 5-
Bardzo dobre spotkanie Thomasa, choć w końcówce to także on popełnił kilka prostych błędów i stąd też ten minus. Poza tym bardzo dobre prowadzenie ofensywy i znakomita współpraca przede wszystkim z Alem Horfordem. Potwierdził też, że cały czas będzie zapewne najlepiej punktującym Celtem i choć zabrakło trochę lepszej skuteczności zza łuku (2/7) to jednak Isaiah trafił wszystkie dziewięć rzutów wolnych i miał też dwa przechwyty. W trzeciej kwarcie zrobił wszystko, by w czwartej nie musieć już na parkiet wychodzić.
- Avery Bradley (17 punktów, trzy trójki, sześć asyst): 5-
Ocena taka sama jak w przypadku Thomasa, bo Bradley podobnie jak filigranowy rozgrywający miał trzy straty i też nie popisał się w końcówce, ale poza tym rozegrał solidne spotkanie na 17 punktów i sześć asyst. Sporo korzysta na świetnych zasłonach Horforda, wciąż zadziwiająco dobrze wygląda też z piłką w rękach. Brakuje lepszej skuteczności przy wejściach pod kosz, ale jeśli 26-letni Bradley zdoła poprawić i ten element swojej gry to już w pełni swojego prime może naprawdę zacząć pukać do All-Star Game i to nie jest żart.
- Jae Crowder (21 punktów, trzy trójki, dwa przechwyty): 5
Znakomite spotkanie Crowdera, który trafił trzy z ośmiu trójek i szczególnie w trzeciej odsłonie był bardzo pewnym punktem bostońskiej ofensywy. Teraz wypada tylko trzymać kciuki, aby nadal utrzymał taką dyspozycję strzelecką, bo choć nikt w Bostonie chyba nie myśli, że Crowder może dobić do średniej 20 punktów na mecz to jednak 17-18 oczek zdobywanych w każdym spotkaniu to już z pewnością rzecz dla Crowdera możliwa.
- Al Horford (11 punktów, sześć asyst, cztery bloki): 5+
Aż szkoda, że Horford był tylko 1/4 zza łuku, bo gdyby trafił jeszcze dwie trójki to byłby to po prostu fenomenalny debiut, choć i tak było przecież bardzo dobrze. Horford pierwsze punkty zdobył właśnie zza łuku, a potem bardzo dobrze współpracował z Thomasem i Bradleyem, stawiając świetne zasłony przede wszystkim temu drugiemu. Sześć asyst to jest naprawdę dobry wynik, w dwóch akcjach Horford swoimi crossami bardzo mądrze otworzył dwie pozycje rzutowe zza łuku kolegom. No i te cztery bloki – naprawdę jest się czym ekscytować.
Amir Johnson był naprawdę pomocny na tablicy ofensywnej, dokładając też osiem punktów, a najwięcej oczek z ławki zdobył Tyler Zeller (13), z którym to jednak na parkiecie Celtics byli -9, co jest efektem tej pogoni Nets w ostatniej kwarcie. Gerald Green też był -9, ale zostawił ogólnie fajne wrażenie, bo zdobył dziewięć oczek i miał też dwa dobre podania do kolegów, które zakończyły się zdobyciem punktów. Terry Rozier lekko rozczarował, a Jaylen Brown w swoim debiucie zagrał na dziewięć punktów i raz udało mu się wsadzić z góry.