Thomas: Chcę być coraz lepszy

Isaiah Thomas był w zeszłym sezonie najlepszym chyba zawodnikiem Boston Celtics, co potwierdził zresztą grą w All-Star Game, gdzie zadebiutował dzięki swojej bardzo dobrej postawie, którą docenili trenerzy. Teraz przed Thomasem wielka próba, czyli utrzymanie się na tym dobrym poziomie, ale też przeskoczenie pewnej bariery, jaką od jakiegoś czasu stanowi pierwsza runda fazy play-off. To właśnie na tym etapie rozgrywek 27-latek kończył zmagania zarówno w tym, jak i przed rokiem, dlatego też nic dziwnego, że Thomas chce w końcu zajść nieco dalej – a pomóc ma w tym świeżo pozyskany Al Horford, który powinien znacząco ułatwić życie filigranowemu rozgrywającemu, co przyznaje sam zainteresowany.

Celtics już oficjalnie wrócili na mapę NBA po tym jak w zeszłym sezonie dali się poznać jako bardzo waleczny team, który wygrał w sezonie regularnym 48 spotkać, pokonał na wyjeździe takie tuzy jak Golden State Warriors czy Cleveland Cavaliers i był o krok od zajęcia trzeciego miejsca w Konferencji Wschodniej. Celtów po prostu dobrze się oglądało, dzięki czemu dostali ponad 20 meczów w telewizji ogólnokrajowej na przyszły sezon, a jakby tego było mało to dużą popularnością cieszą się też zawodnicy czy trener Brad Stevens.

Isaiah Thomas zdaje się na przykład świetnie sprawdzać w roli ambasadora bostońskiej drużyny i patrząc na szeroki uśmiech 27-latka trudno wyobrazić sobie lepszą twarz organizacji. Thomas w niedawnym wywiadzie dla Basketball Insiders przyznał jednak, że nawet ten sukces z ubiegłego sezonu cały czas do niego nie przemawia, gdyż jego chęci sięgają znacznie wyższych celów. Jak zresztą sam mówi, chce być najlepszym niskim w historii i co roku grać w Meczu Gwiazd, podkreślając przy okazji, że nigdy jeszcze nie był tak pewny siebie.

„Odniosłem sukces, ale to wciąż za mało. Chcę być jednym z najlepszych. Chcę z każdym rokiem być coraz lepszy. Najlepsi zawodnicy z każdym rokiem dodają coś do swojego repertuaru i wracają lepsi. Tego lata odbyłem wiele długich rozmów z Allenem Iversonem, głównie o tej zabójczej mentalności, którą trzeba mieć cały czas i nigdy nie odpuszczać. Nie jestem zadowolony z tego, co było w zeszłym sezonie. Nie chcę być All-Starem tylko w jednym sezonie. Chcę, żeby tak było co roku. Chcę, żeby było to coś, co dzieje się w każdym sezonie i by ludzie mogli liczyć, że zagram w Meczu Gwiazd, wygram serię play-off i zajdę z zespołem dalej i dalej. Nie jestem zadowolony. Chcę być jednym z najlepszych lub nawet najlepszym niskim graczem w historii koszykówki. Wiem, że jeszcze sporo pracy przede mną. Ale nigdy jeszcze nie byłem tak pewny siebie i to nigdy się nie zmieni. To moja wiara we własne możliwości sprawiła, że jestem dziś w tym miejscu i to ta wiara będzie mnie dalej napędzać.”

Jedna z najbardziej isiahowskich wypowiedzi w historii, a już w ogóle, jeśli weźmiemy pod uwagę, że jest też wzmianka o Iversonie. Tego typu mentalność należy jednak chwalić, bo naprawdę dobrze jest słyszeć, że Thomas mimo ogromnego przecież sukcesu w ostatnim sezonie, wciąż chce osiągać więcej i więcej, nie tylko pod względem indywidualnym, ale też zespołowym. Jak sam zdradził, pracował tego lata nad wieloma aspektami swojej gry – głównie nad tym, by móc rzucać z każdej pozycji i każdego miejsca na parkiecie.

Niesamowite jest też to, że Thomas sam doskonale wie, że mimo niemałego już przecież doświadczenia w NBA cały czas ma jeszcze sporo do nauki i jest tak chętny, aby zyskiwać kolejną wiedzę. Zdążył zresztą zapowiedzieć, że w niedługim czasie spotka się ze Steve’em Nashem, by z nim porozmawiać, wyłapać różne wskazówki i nauczyć się m.in. rzutów oddawanych z jednej nogi, czyli niezwykle skutecznej broni Nasha. Zdaje sobie też sprawę z tego, jak bardzo życie powinien ułatwić mu pozyskany latem Al Horford.

„Doskonale wie, jak stawiać zasłony, jak rolować do kosza albo schodzić na obwód w danych sytuacjach – nie bez powodu jest 4-krotnym all-starem. Wie jak grać skutecznie i jest zwycięzcą. Zwyciężał w zasadzie na każdym szczeblu, na jakim grał. Nie był jeszcze co prawda częścią mistrzowskiego zespołu NBA, ale grał w naprawdę dobrych drużynach i zdecydowanie może nam pomóc. Jest wielkim profesjonalistą i wie, jak zrobić swoje. Nie mogę się doczekać, by zacząć naszą wspólną grę.”

W wywiadzie nie obyło się też oczywiście o rekrutację Horforda czy Kevina Durant i jak zwykle musiało paść pytania o Toma Brady’ego – a tu okazuje się, że jeden z najwybitniejszych zawodników w historii NFL jest w stałym kontakcie z Thomasem, który jak zwykle wykorzystuję taką okazję, by podpytać się o przeróżne rzeczy. Brady nie wystarczył jednak do tego, by przekonać Duranta do przejścia do Bostonu, choć Isaiah jako kolejny Celt przyznał, że sam myślał, iż naprawdę jest szansa, a to pokazuje, że drużyna idzie w dobrym kierunku.

Zapytany z kolei o oczekiwania zdradził, że w Bostonie rzeczywiście nastał czas na walkę o najwyższe cele i jak mówi, Celtics pokazali już, że mogą konkurować z najlepszymi zespołami w lidze. Jego zdaniem obecny zespół nie jest jeszcze „skończonym produktem”, a Danny Ainge z pewnością znajdzie kogoś, kto pomoże zabrać Celtów na kolejny poziom – tym bardziej, że zawodnicy innych drużyn lubią sposób, w jaki grają Bostończycy, lubią system i lubią Brada Stevensa. Cały wywiad do przeczytania w oryginale tutaj, naprawdę warto.