SL: Celtics 74 – 87 Suns

Boston Celtics przegrali drugi z rzędu mecz w Las Vegas, tym razem ulegając drużynie Phoenix Suns. W spotkaniu nie wzięli udziału Terry Rozier oraz James Young, którzy dostali dzień wolnego. Najlepiej punktującym zawodnikiem bostońskiego zespołu był RJ Hunter, który zdobył 17 punktów i trafił cztery trójki, jednak Celtowie w zasadzie przez całe spotkanie mieli spore problemy w ofensywie. Dość powiedzieć, że w 10 minut po przerwie Bostończycy zdołali zdobyć zaledwie dziesięć oczek, czym pogrzebali swoje szanse na zwycięstwo. 24 punkty i bezpośredni pojedynek z Hunterem wygrał Devin Booker. Przed nimi jeszcze jeden mecz w fazie grupowej, w nocy z wtorku na poniedziałek zagrają z Dallas Mavericks.

BOXSCORE | DOWNLOAD

Celtics już w pierwszej kwarcie przegrywali 14-24, a w ich grze mnóstwo było niedokładności. Bardziej niedokładny był już chyba tylko Dragan Bender, który wyglądał na dość zagubionego i w 30 minut gry miał tylko trzy punkty, ale za to pięć strat i pięć fauli. Jaylen Brown nie może jednak powiedzieć, że wygrał ten pojedynek, bo on cały czas ma wielkie problemy ze skutecznością – pozycje były dobre, ale rzuty nie wpadały. 0/6 z gry, ale 5/6 z linii rzutów wolnych, a do tego dwa bloki, dwa przechwyty i kilka bardzo mądrych podań.

I cierpiała ta ofensywa Celtów bez Roziera, bo zarówno Demetrius Jackson, jak i Corey Walden spisali się niestety bardzo słabo. Cierpiała aż do drugiej kwarty, kiedy Bostończycy doszli nawet na jeden punkt, a nieźle spisywał się Hunter – do przerwy miał 13 oczek, a więc o jeden więcej niż Booker.

Zaskakująco dobrze radził sobie także Abdel Nader, który nie przestaje zadziwiać swoją dojrzałą grą. To już jego kolejny mecz, w którym pokazał się z dobrej strony, choć niektóre decyzje pozostawiają trochę do życzenia, no i trójka też nie siedzi. Ale są za to bardzo dobre i odważne wejścia pod kosz i ogólnie aktywna gra po obu stronach parkietu, która sprawia, że momentami Nadera kojarzy się bardziej niż Browna.

Dobre momenty miał też Jordan Mickey, który zdobył 16 punktów (dwa punkty z boxscore’a powinny zostać mu odjęte, bo zaliczono mu jeden z wjazdów Nadera), a do tego z fajnej strony pokazał się w defensywie. Marquesse Chriss narobił mu sporo problemów, ale do zdobycia swoich 15 punktów potrzebował 15 rzutów. Podkoszowy Suns znacznie lepiej wypadł jednak na tablicach, zbierając aż 14 piłek, podczas gdy żaden Celt nie miał więcej niż sześć. Nic więc dziwnego, że podopieczni Jamie Younga znów przegrali pod względem zbiórek.

Ale decydująca była słaba gra w ataku, kiedy to tylko w trzeciej kwarcie Celtics zostali zatrzymani na ledwie dziesięciu punktach i przegrywali nawet 48-64. Pod koniec zdołali jeszcze zmniejszyć straty poniżej różnicy dwucyfrowej, ale to było wszystko. 35 procent z gry, tylko 25 trafień, a do tego aż 19 strat. Brakowało na rozegraniu kogoś pewniejszego, ale Rozier chyba wróci na parkiet we wtorek. Kolejny solidny występ naszego Guerschona, to na pewno na plus. Przed Celtami jeszcze co najmniej trzy spotkania w Las Vegas.