Danny Ainge, Bill Simmons, cała reszta osób, którzy w sercu mają Boston Celtics – oni wszyscy przez chwilę dali się ponieść fantazji i pomyśleli, że to może być naprawdę ten dzień. Wszak przed ostatnią przerwą reklamową pewne było, że Celtowie będą wybierać w top3, a wciąż możliwy był ten idealny scenariusz. Gdy jednak po przerwie zaczęto ogłaszać pierwszą trójkę to cały Boston westchnął z rozczarowania. Nie udało się odczarować klątwy, nie udało się wylosować pierwszego w historii organizacji numeru jeden, udało się za to wylosować pick numer trzy w drafcie, w którym rozchodzi się tylko o dwóch zawodników. To oczywiście lekka przesada z trochę rozgoryczonych ust, bo mogło być przecież znacznie gorzej.
Danny Ainge potrzebował kilku minut, by zejść do dziennikarzy w placówce treningowej Celtics w Waltham. To tam oglądał loterię, którą transmitowała stacja ESPN i kolejny już rok przesadziła z ilością reklam do w zasadzie 5-minutowego wydarzenia. O wynikach loterii, która odbyła się kilkadziesiąt minut wcześniej, wiedziało tylko nieliczne grono osób, czyli jeden reprezentant każdego z 14 klubów oraz grupka dziennikarzy, jednak żadna z tych osób nie mogła zabrać do pokoju losowania żadnego urządzenia elektronicznego.
To więc Wyc Grousbeck, który był reprezentatnem Celtów w tamtym pokoju, jako pierwszy przeżył rozczarowanie. Potem przeżyli je Ainge, Isaiah Thomas i cała reszta kibiców Celtics, ale sam Ainge powiedział zaraz po loterii, że są w życiu inne rzeczy, którymi można się rozczarować, dodając, że mogło być lepiej czy gorzej, ale koniec końców wyszło jak wyszło i trzeba się z tym pogodzić. Wspomniany Bill Simmons, czyli najprawdopodobniej największy fan bostońskiego zespołu, oglądał loterię w swoim domu i jego reakcja jest idealna.
Oczywiście, niebo nie zwaliło się wczoraj Celtom na głowę. Trzeba ruszyć do przodu i nadal próbować zbudować tego lata jak najlepszy zespół. Trzeci pick to wciąż jest coś, to wciąż jest bardzo cenna rzecz, choć akurat w tegorocznym drafcie nie aż tak cenna jak jeden z dwóch pierwszych wyborów. Przede wszystkim, najprawdopodobniej uciekła szansa na wybór Brandona Ingrama czy Bena Simmonsa, ale trudniej też będzie Ainge’owi wykonać jakiś duży ruch, no bo trzeci pick ma po prostu mniejszą wartość niż drugi czy pierwszy.
Sam Ainge przygotowywał się na najgorszy scenariusz, czyli spadek na piąte czy szóste miejsce. To się nie stało, bo po raz pierwszy w historii (!) wyniki loterii idealnie pokryły się z przewidywaniami. Lecz przez tę chwilę wydawało się, że jest naprawdę duża szansa na ten naprawdę topowy pick: było 31.3 procent szans, że Celtics wybierać będą w top2. Tam znalazły się jednak zespoły z Filadelfii i Los Angeles, które najprawdopodobniej podzielą między siebie Simgrama, choć przecież do czerwcowego draftu sporo się jeszcze może zmienić.
A tak jak zapowiadał bostoński GM, rozważone zostaną wszystkie opcje. Łącznie z transferowaniem tego picku, choć tak jak już było to wspomniane wcześniej – trzeci wybór ma nieco mniejszą wartość, więc zrobić trade po duże nazwisko będzie nieco ciężej, jednak to nie jest tak, że teraz już nikt nie będzie chciał rozmawiać z Ainge’em. A gdyby ten zdecydował się zatrzymać pick to przecież będzie w kim wybierać. Niedługo zaczniemy na naszej stronie przeglądanie prospektów, lecz już teraz wymienimy kilku, na których warto zwrócić uwagę:
- Dragan Bender – 18-latek, który mierzy ponad siedem stóp i w wielu mockach jest tuż za Simmonsem i Ingramem. Opcja bardzo ciekawa, choć sam Bender zyskuje chyba trochę za dużo na dwóch rzeczach: raz, że ma świetne imię, a dwa, że fajnie w swoim pierwszym sezonie w NBA spisywał się Kristaps Porzingins, do którego można Bendera porównać: wszechstronny, mobilny, dobrze podający, potrafiący rzucać zza łuku. Ale wciąż jeszcze bardzo młody i surowy, no i europejski.
- Jaylen Brown – defensywny specjalista, który ma szansę zostać kolejnym bardzo dobrym skrzydłowym w tej lidze, ale 19-latek na razie jest mocno nieefektywny i ma jeszcze sporo pracy do wykonania po atakowanej stronie parkietu, by stać się zawodnikiem, który będzie miał pozytywny wpływ na grę.
- Buddy Hield – świetny shooter z bardzo dalekim zasięgiem, który mógłby być idealną odpowiedzą na problemy strzeleckie Celtics. Ale ma też swoje wady, bo w wielu innych aspektach gry musi jeszcze sporo poprawić. Z jego etyką pracy pewne jest jednak, że przed 22-latkiem jeszcze spory progres.
Gdzieś w okolicach top5 są jeszcze Kris Dunn i Jamal Murray, ale obaj to raczej zawodnicy, których w Bostonie nie szukają: Dunn to najprawdopodobniej najlepszy rozgrywający tegorocznej klasy, natomiast Murray imponuje bardzo dobrym rzutem, ale ma też ogromne braki po defensywnej stronie parkietu. To wszystko tak w skrócie (więcej w najbliższych tygodniach), a przecież to wszystko może zmienić się jak w kalejdoskopie, bo przed nami jeszcze choćby indywidualne workouty, na których niektórzy mogą zachwycić, a inni zawieść.
“Na ten moment jest za wcześnie. Przed nami wciąż jest wiele rzeczy do sprawdzenia. W przypadku 18- czy 19-latków sporo może się zmienić między zakończeniem przez nich uniwerku a draftem. Nie mówiłbym teraz, że wiemy już, kto zostanie wybranie w jakiej kolejności. Sprawdzimy wszystkich i zobaczymy, jak to się potoczy.”
Tak jak wskazuje Ainge, nie mamy stuprocentowej pewności, jaka będzie ta kolejność i nie znamy nazwiska zawodnika, który mógłby ewentualnie zakładać trykot Celtics od przyszłego sezonu, ale wiemy już chyba przynajmniej, że jak co roku będzie to po prostu “najlepszy dostępny zawodnik”. W Bostonie nie mogą się już doczekać sprawdzania zawodników, bo sam Ainge przyznał, że mają już na uwadze kilku zawodników i są bardzo podekscytowani całym tym procesem, gdyż wierzą, że wyjdzie z tego coś dobrego.
Generalny menedżerów Celtów zaraz po wyjściu dziennikarzy tłumaczył się ze swoich spuchniętych oczu, mówiąc, że wcale nie płakał, bo to po prostu od alergii. I choć sympatycy bostońskiego zespołu rzeczywiście mogli mieć smutne miny zaraz po losowaniu to jednak warto znaleźć kilka pozytywów: na przykład, że to nie Celtics tankowali. Albo że Michael Jordan został wybrany z trójką. Bostończycy mają w tegorocznym naborze aż osiem picków i mimo że piłeczki nie poodbijały się po ich myśli to wciąż są w dobrej sytuacji.