PS: Avery Bradley

Tak jak w ubiegłych latach, tak i teraz – gdy sezon dla Celtów się skończył i zawodnicy są już na rybach – można już krótko podsumować ich grę i to, jak spisywali się na przestrzeni kilku ostatnich miesięcy. A były to miesiące na pewno ciekawe, bo Celtics wygrali aż 48 meczów w sezonie regularnym i ostatecznie awansowali do fazy play-off z niezłego, piątego miejsca w Konferencji Wschodniej. Żeby jednak w pełni ocenić tę kampanię należy wziąć pod uwagę także oczekiwanie, co do danego zawodnika oraz jak spisał się on w trakcie sezonu regularnego oraz fazy posezonowej. Jako pierwszy do tablicy zostaje wywołany Avery Bradley, który zakończył ubiegły sezon kontuzją, ale wcześniej znów był czołowym obrońcą w lidze.

PRZED SEZONEM:

Jeden z bardziej doświadczonych graczy w bostońskim zespole, choć przecież latem ubiegłego roku nie miał jeszcze ćwierćwiecza. W swoim pierwszym sezonie po podpisaniu kontraktu spisał się nieźle, choć już od dłuższego czasu wielu narzekało, że wraz ze wzrostem jego zadań ofensywnych spadła jego efektywność w obronie. Obyło się za to bez większych urazów, bo Bradley w sezonie 2014/15 opuścił tylko pięć spotkań i dał powody, by myśleć, że $8 milionów rocznie to wcale nie było za dużo – tym bardziej, że wraz z Thomasem stworzyli świetny obwodowy duet chłopaków z Tacomy.

SEZON REGULARNY:

Były momenty, gdy nie mógł przestać trafiać zza łuku i były momenty ochłodzenia, ale koniec końców był to jeden z lepszych w karierze Bradleya sezonów, podczas to którego 25-latek ustanowił swój nowy rekord średniej punktów (15.2), w szóstym kolejnym sezonie notując więcej trójek niż w poprzednim. Trochę zabrakło do rekordu skuteczności zza łuku (39.5 procent w sezonie 2013/14), ale Bradley trafiał prawie dwie trójki w każdym meczu, oddając ponad pięć prób, a mimo to utrzymał niezłą ogólną skuteczność. Uważany przez wielu za skończony produkt zdołał rozwinąć swoją grę po dryblingu i momentami zadziwiał swoimi wejściami na kosz. No i przede wszystkim wrócił do świetnego poziomu obrony, a jego koledzy już pod koniec sezonu nawoływali, by Bradleya docenić i wybrać go do najlepszej piątki obrońców sezonu regularnego. Wcześniej został doceniony przez dziennikarzy, którzy głosowali na niego przy wyborze najlepszego defendera sezonu – Bradley był tam najwyżej spośród wszystkich guardów.

PLAYOFFS:

Bradley znów przebrnął przez sezon regularny bez większych problemów zdrowotnych i po raz drugi w karierze przekroczył granicę 76 spotkań w karierze. Opuścił więc tylko sześć meczów, ale już w meczu numer jeden fazy play-off dopadło go nieszczęście i przyszedł kolejny uraz. A wielka szkoda, bo w serii przeciwko Hawks zabrakło jego trójek i rzutów z mid-range.

OCENA: 4+

To był fajny sezon, więc w większości ocen będę bardzo miły. Plusik za buzzer-beater w Cleveland, bo zawsze dobrze jest pokonać LeBrona i jego zespół. Bradley zrobił postęp w swojej grze i koniec końców zanotował najlepszy chyba sezon w karierze. Ale to na pewno nie jest jeszcze finalny produkt.

CO DALEJ?

I znów, pod koniec października Bradley wciąż będzie 25-latkiem. To mało, teoretycznie najlepsze wciąż jeszcze przed nim, a biorąc pod uwagę, że pokazuje swój progres to należy sądzić, że będzie jeszcze lepszy. No i mimo tego młodego wieku jest jednym z bardziej doświadczonych graczy w Bostonie, przed którym już siódmy sezon w NBA. Ma niezły kontrakt, za dwa kolejne lata pobierze około $17 milionów dolarów i patrząc na to, co daje nie można chyba powiedzieć, że latem 2014 roku został przepłacony. Pytanie tylko, czy ta kontuzja to nie jest kolejna oznaka jego nawracających problemów ze zdrowiem – choć trzeba przyznać, że w dwóch ostatnich sezonach zagrał w 153 z 162 spotkań, a ten uraz to był po prostu nieszczęśliwy wypadek.