Czy ta wypowiedź również będzie tak często powtarzana jak słynne „fajerwerki”, które obiecywał niegdyś Wyc Grousbeck? Danny Ainge zapowiedział, że nie może się już doczekać tegorocznego offseasonu i dodał, że tym razem ma naprawdę wysokie oczekiwania. Równocześnie przypomniał jednak, że Celtom potrzeba będzie sporo szczęścia, choćby podczas loterii draftu, kiedy dowiemy się, co wyrośnie z picku od Nets. Wiele będzie bowiem zależeć od tego, jak poodbijają się piłeczki 17 maja – gdyby okazało się, że ten pick znajdzie się w top2 naboru to mogłoby to znacząco pomóc Ainge’owi w spełnieniu tych najśmielszych planów, wśród których jest m.in. pozyskanie jednego czy dwóch graczy kalibru all-star.
Wiele osób porównuje obecną sytuację Celtics do tej z 2007 roku, ale różnic jest tak w zasadzie wiele. Bo choć zarówno wtedy, jak i teraz Ainge pozycjonuje się do znaczącego wzmocnienia zespołu to jednak wtedy nie było w Bostonie tak mocnego zespołu. Z drugiej strony, na co zwraca uwagę Ainge, w tamtym okresie był w Bostonie uznany przecież all-star w osobie Paula Pierce’a – i choć Isaiah Thomas też jest all-starem to jednak jeszcze trochę mu brakuje do pozycji, jaką wtedy miał The Truth. Jak mówi sam Danny:
„Nie jestem pewien, czy mamy teraz w zespole kogoś takiego jak Paul Pierce. Ale uważam, że mamy znacznie więcej rzeczy, które możemy wykorzystać w transferach niż mieliśmy wtedy.”
Trudno się z tym stwierdzeniem nie zgodzić: Pierce’a w Bostonie nie ma, ale jest zespół, który właśnie wygrał 48 meczów w sezonie regularnym i jego trzon to zawodnicy na bardzo przyjaznych kontrakt. A nie trzeba chyba przypominać, ile meczów wygrali Celtics z sezonu 2006/07? Różnica jest też taka, że teraz Celtowie nie tylko mają ogółem aż osiem picków w drafcie, ale też mają szansę na topowy pick, mimo tak dobrego sezonu – to oczywiście zasługa transferu z Nets i wyboru pozyskanego właśnie od nich.
Od tego, gdzie ten wybór wyląduje będzie zależeć wiele – a może być to w najlepszym razie wybór numer jeden i w najgorszym razie wybór numer sześć. Ainge doskonale zdaje sobie sprawę, że ten wybór stwarza wiele możliwości – niezależnie od tego, czy zostanie wykorzystany po prostu na wybór, czy też przy ewentualnym transferze. I podkreśla, że na razie w Bostonie są jedynie te możliwości i morze nadziei, że któraś z nich wypali, dodając oczywiście, że przed całym zarządem sporo pracy. Na ten moment on sam nie wie, co to będzie:
„Nie mam zielonego pojęcia, jak bardzo inaczej Celtowie będą wyglądać w przyszłym sezonie. Mam pewne nadzieje, ale nie wiem. Są scenariusze, w których nasz zespół staje się lepszy lub znacznie lepszy i są też scenariusze, w których mamy w zespole młodych zawodników, którzy może nie wpłyną na lepszy bilans, ale swoim potencjałem stworzą nam znacznie wyższy sufit.”
Generalny menedżer bostońskiego zespołu zdradził też, że latem będzie chciał poszukać zawodnika, który pełniłby rolę shot-blockera i przyznał również, że jeśli zajdzie taka potrzeba, aby nawet przepłacić gracza, ale zachęci to do przyjścia do Bostonu innego zawodnika to nie widzi przeciwwskazań w takim ruchu. Wiadomo też, że Ainge już tego lata chciałby wzmocnić swoją drużynę na tyle, by ta od przyszłego sezonu biła się o najwyższe cele i sam przypomniał, że ta fajna sytuacja kadrowa nie będzie trwała wieki.
Pisząc o „fajnej sytuacji kadrowej” mam tu na myśli choćby bardzo przyjazne kontrakty, na których grają obecnie na przykład Avery Bradley czy Isaiah Thomas. Ale za dwa lata te umowy się skończą, tak samo zresztą jak debiutancki kontrakt Marcusa Smarta. Dobrze jest więc mieć elastyczność finansową, ale gdy już się ją ma to dobrze jest zrobić z niej pożytek. Najlepiej byłoby wykorzystać ją do stworzenia mocnego zespołu i Ainge zapewnia, że tego wszyscy chcą, ale przypomina też, że trzeba być cierpliwym i nie popełniać błędów.
Ale najlepiej podsumowuje to wszystko tą jedną wypowiedzią:
„Chcemy zrobić następny krok i ten krok jest właśnie największym wyzwaniem w tym biznesie. Z tak złożonymi zasadami salary cap, z małą przecież garstką prawdziwych supergwiazd, nie można powiedzieć sobie, że dobrze, że teraz planujemy zrobić to i to robimy. Nie jest tak łatwo. To jest wyzwanie. I trzeba przy tym trochę uśmiechu od losu. Jesteśmy w dobrej pozycji, żeby coś zrobić. I to jest bardzo dobra wiadomość. Teraz musimy postarać się zrobić wszystko, co w naszej mocy, aby do czegoś doszło.”
Zdaje się więc, że także Ainge nie może się już doczekać lata, bo wtedy nadejdzie ten długo wyczekiwany czas, gdy zbierane przez ostatnie kilka lat assety będzie można spróbować wykorzystać. Nikt nie da gwarancji, że się uda, ale GM Celtów zauważa jedną, bardzo ważną rzecz: bostoński zespół jest w bardzo dobrej pozycji, aby tego lata zrobić wielkie rzeczy. No ale potrzeba też będzie tego szczęścia – począwszy od loterii draftu. Tak czy siak, w Bostonie spróbują spełnić wielkie plany i nikogo już nie dziwi ta niecierpliwość.