Druga umowa dla Clarke’a

Coty Clarke podpisał w piątek drugi 10-dniowy kontrakt z Boston Celtics, tak jak poinformował o tym w piątek Boston Globe. 23-letni skrzydłowy rozegrał dwa mecze w bostońskich barwach, przynajmniej tak to będzie stało w statystkach – bo tak naprawdę to zagrał kilka minut przeciwko Indiana Pacers, trafiając wtedy nawet jedną trójkę i zaledwie kilka sekund przeciwko Oklahoma City Thunder. Ten drugi, krótszy występ, nie był jednak udany, bo Clarke wszedł na parkiet, aby wprowadzić piłkę do gry, jednak daleko mu do Geralda Wallace’a. Ale w obliczu kontuzji Jae Crowdera oraz Jonasa Jerebko może się okazać, że w kolejnych meczach dostanie od Brada Stevensa więcej czasu na pokazanie się z najlepszej strony.

Clarke jest skrzydłowym i trafił raz zza łuku, a więc w teorii może się Celtom bardzo przydać w czasach, gdy kontuzja kostki eliminuje z gry już nie tylko Crowdera, ale też Jerebko – u niego jednak uraz kostki wpływa na Achillesa, a jako że w 2010 roku Szwed zerwał ścięgno i stracił cały rok to Celtowie także wolą pozostać ostrożni. Clarke zostanie najprawdopodobniej w Bostonie do końca sezonu; po upływie kolejnych dziesięciu dni C’s zdecydują, czy pożegnają się z nim, czy też podpiszą kolejną umowę, tyle że tym razem już na dłuższy okres.

Warto w tym miejscu przypomnieć, że w poprzednich latach Danny Ainge stosował podobną praktykę, a tego typu umowy dostawali np. Chris Johnson czy Chris Babb. Jest to o tyle dobre, że a) pokazuje to młodym, utalentowanym, ale niewybranym w drafcie graczom, że gra dla Maine Red Claws skutkuje czasami szansą w Bostonie i b) w poprzednich latach w takich kontraktach były też niegwarantowane opcje na kolejne sezony, dzięki czemu taka umowa stawała się kolejnym całkiem miłym assetem w arsenale bostońskiego GM-a.