Anatomia zwycięstwa: For the win!

Powoli opadają już emocje, tym bardziej, że minął już tak w zasadzie dzień i C’s przygotowują się do kolejnego spotkania. Niemniej jednak warto raz jeszcze cofnąć się w czasie i nie tylko raz jeszcze przeżyć ten piękny moment, ale też przeanalizować tę ostatnią zagrywkę Celtics. Zagrywkę na zwycięstwo wyszarpane i bardzo ważne, bo przecież walka o dobre miejsca w fazie play-off dopiero się zaostrza. Celtowie z bilansem 30 wiktorii oraz 22 porażek są obecnie na czwartym miejscu w Konferencji Wschodniej, ale mają tylko trzy mecze przewagi nad Indiana Pacers, którzy zajmują miejsce numer osiem. Głównie dlatego każda wygrana – tym bardziej z tak mocnym rywalem jak Cavs – jest na wagę złotą.

C’s pokazali więc charakter i walczyli do samego końca, bo przecież na siedem sekund przed końcem ten mecz wydawał się być już przegrany. Kyrie Irving raz jeszcze udowodnił, że ma nerwy ze stali i trafił dwa kolejne rzuty wolne, dzięki czemu gospodarze zachowali odstęp dwóch posiadań. Ale dobra akcja Evana Turnera zakończona punktami i faulem spowodowała, że C’s mieli okazję zniwelować tę przewagę posiadań Cavs. Warto przy okazji wspomnieć, że wcześniej wykorzystali też już wszystkie swoje timeouty.

Sam nie wiem, czy Evan Turner chciał spudłować ten rzut wolny. Po meczu mówił, że to oczywiste, dlatego przyjmijmy tę wersję – tym bardziej, że gdyby trafił to C’s bez czasów mieliby bardzo trudne zadanie. Ale przecież mieli nawet trudniejsze, kiedy Turner nie trafiał – bo to Cavs mieli lepiej ustawionych zawodników do ew. zbiórki piłki po niecelnym rzucie. Najważniejszy jednak znów okazał się Marcus Smart, czyli ten bostoński diament, którego rozwój obserwujemy od początku jego kariery. Smart wywalczył piłkę i pojawiła się nadzieja.

Co ciekawe, Stevens polecił Smartowi, aby ten zrobił popularną ostatnio zagrywkę, czyli od razu po rzucie Turnera wskoczył na plecy Mozgova i wysłał tym samym Rosjanina na linię rzutów wolnych. Dobrze jednak, że Smart to walczak i ostatecznie Stevensa nie posłuchał, bo gdy tylko zobaczył, że rzut do kosza nie wpada to zaczął bić się o pozycję z Mozgovem, co ostatecznie przyniosło sukces, bo piłka odbiła się jeszcze o LeBrona i wylądowała na aucie, dzięki czemu to Celtowie weszli w posiadanie, będąc pod samym koszem Cavs.

Wielkiej filozofii w tej ostatniej zagrywce nie było. Do dogrywki potrzebne były dwa punkty i taka też była pierwsza opcja. Punkty te miał zdobyć z paint Evan Turner, ale LeBron James jest przecież całkiem mądrym zawodnikiem i nie dał się przechytrzyć. Drugą opcją był więc Isaiah Thomas, który miał uwolnić się po dwóch zasłonach, ale tu też był problem, bo Tristan Thompson bardzo dobrze domknął Thomasowi – który po przejściu przez pierwszą zasłonę myślał, że to on będzie tym, który przyniesie Celtom punkty – drogę do kosza.

I. Początkowe ustawienie, czyli Evan Turner w paint i trójka Celtów stojąca prostopadle względem siebie.

II. Bradley i Sullinger będą stawiać podwójną zasłonę tak, aby Thomas mógł wyjść po piłkę na lewym skrzydle. W teorii opcje mógłby mieć trzy: zejście na trójkę do rogu, szybki rzut z mid-range albo też wejście pod kosz, gdzie jednak jest też LeBron. No i całkiem blisko lewego roku jest też Richard Jefferson. A jakby tego było to róg ten całkiem przytomnie domyka jeszcze Tristan Thompson.

III.  Thomas po switchu Thompsona nie widział już obręczy, ale jak sam przyznał wciąż chciał wchodzić pod kosz w nadziei, że w międzyczasie otworzy się jakaś pozycja. Bradley po postawieniu zasłony miał iść za Thomasem i tak też uczynił, w czym na szczęście pomógł mu Iman Shumpert, który na zasłonie został, ale nie spuścił oczu z piłki i zawodnika, którego miał kryć, dlatego też nie wiedział, co się dzieje z graczem, którego krycie przyjął. Tymczasem schodzącego do rogu Bradleya kątem oka zauważył Thomas.

http://i.imgur.com/qIWp7va.jpg

IV. Shumpert nie ma pojęcia, co dzieje się za jego plecami. Podanie Thomasa jest jednak mocno ryzykowne i prawie nie dochodzi do celu, ale w tym momencie nie ma on innej opcji. Przed sobą ma Jeffersona, Crowder jest na aucie, Irving jest przed Sullingerem, a Turner w akcji w zasadzie nie bierze udziału. Piłka ląduje ostatecznie w rękach Bradleya, który zdołał ją opanować jednym kozłem, którym zrobił sobie sporo przestrzeni – na tyle, że mógł wysoko wyjść w powietrze i oddać rzut z odchylenia przy niereagującym Shumpercie.

Bradley powiedział po meczu, że wiedział zaraz po wypuszczeniu piłki z rąk. Po prostu wiedział, że piłka wpadnie do kosza. Dodał też, że kiedy gra się w koszykówkę to powinno się wierzyć, że możesz wygrać tak długo, póki nie wybrzmi końcowa syrena. To miała być kolejna, lekko frustrująca porażka Celtów, a kibice znów mieli obejść się smakiem i przełknąć słodko-gorzką pigułkę po meczu, w którym ich pupile walczyli. Ale Boston Celtics walczą do końca i robią tak już od ponad roku, kiedy stali się jednym z bardziej fun-to-watch zespołów w lidze.