Zeller wraca do łask Stevensa?

Tyler Zeller dawno nie miał przy sobie tylu dziennikarzy, co po wygranej z New York Knicks. Wtedy bowiem zaliczył najlepszy w sezon mecz, w którym spędził na parkiecie najwięcej czasu od miesięcy, bo aż 26 minut i zanotował pierwsze od dawien dawna double-double, pomagając tym samym Celtom odnieść kolejne zwycięstwo. Brad Stevens postawił na niego także w następnym spotkaniu przeciwko Detroit Pistons. A podkoszowy znów odpłacił się solidną grą i kto wie, czy nie jest to dla niego punkt zwrotny w trwającym sezonie. Choć z drugiej, do trade deadline pozostało już niewiele, dlatego też istnieje prawdopodobieństwo, że to po prostu próba podniesienia wartości 26-letniego centra.

Łatwo jest o tym zapomnieć, ale Tyler Zeller rozegrał w ubiegłym sezonie wszystkie 82 meczów w barwach Boston Celtics, będąc podstawową częścią drużyny, a w drugiej połowie sezonu nawet jej starterem. Tymczasem w tym szybko został odesłany na ławkę z powodu sporego tłoku pod bostońskim koszem i jak do tej pory zaliczył już 18 meczów, w których nie zagrał, bo taka była decyzja trenera – nigdy wcześniej w karierze, nawet w debiutanckim sezonie, gdy grał jeszcze dla Cleveland Cavaliers, nie zdarzało mu się to tak często.

Przejął trochę minut Davida Lee, gdy Stevens już chyba na dobre pożegnał się z 32-latkiem, wyrzucając go w zasadzie na sam koniec rotacji. Ale nawet mimo to minuty gry Zellera wciąż były niestabilne. Raz zagrał więcej niż dziesięć, kiedy indziej ledwie cztery, a kolejnego dnia na parkiet nie wybiegł w ogóle. Nic więc dziwnego, że gdy w Nowym Jorku spędził na boisku najwięcej w tym sezonie 26 minut to po meczu wprost mówił, że nie spodziewał się, iż pozostanie w grze na tak długo, dodając jednak oczywiście, że była to świetna rzecz.

Zeller wykorzystał więc te 26 minut w jak najlepszy sposób i po spotkaniu w jego stronę poleciały same komplementy od kolegów czy sztabu trenerskiego, bo trzeba docenić pełen profesjonalizm Zellera. Ba, taki Jae Crowder powiedział nawet, że nigdy w życiu nie widział większego profesjonalisty niż 26-latek. No i Zeller to przecież naprawdę solidny zawodnik, co udowodnił w poprzednim sezonie, kiedy grał najlepszy basket w karierze. W Nowym Jorku walczył na tablicach, punktował po pick-and-rollach i nawet trafiał z półdystansu.

Przeciwko Pistons grał mniej, ale znów dał sporo wsparcia, w tym m.in. trzy bloki, zatrzymując nawet Andre Drummonda. No i dołożył kolejny już efektowny wsad – w MSG zrobił to w kontrze, a w bostońskim Ogródku wysłał w powietrze właśnie Drummonda, minął go i łatwo wsadził piłkę do kosza. C’s mają bilans 11-1, gdy Zeller jest na parkiecie 10 lub więcej minut. Czy to dobry powód, by przywrócić go do rotacji na stałe? A może to tylko z powodu zbliżającego się trade deadline? Tak czy siak, Zeller jest i będzie gotowy na swoje szanse.