Czas Lee dobiega końca

David Lee najprawdopodobniej nie pozostanie zawodnikiem Boston Celtics do końca sezonu. Ci bowiem – według raportów – albo wytransferują go przed trade deadline, albo po prostu wykupią jego kontrakt. Oznacza to, że tak czy siak Celtowie się z 32-latkiem rozstaną i to nie powinno dziwić odkąd Lee nie wniósł do Bostonu zbyt wiele, a w ostatnim czasie już na stałe wypadł z rotacji Brada Stevensa. Podkoszowy nie wchodzi na parkiet nawet w końcówkach rozstrzygniętych już spotkań, a przecież po sezonie kończy mu się kontrakt i w jego interesie jest grać jak najwięcej, aby zasłużyć sobie na nową umowę. Z tym jednym małym szczegółem, że w barwach Celtics nie ma już na to żadnych szans.

Lee chce więc spróbować swoich szans gdzieś indziej i jeśli Celtom nie uda się wytransferować go przed 18 lutego to wtedy dojdzie najprawdopodobniej do wykupienia kontraktu za porozumieniem obu stron. Można więc już powoli żegnać się z 32-letnim skrzydłowym, z którym np. ja wiązałem spore nadzieje, ale rzeczywistość okazała się brutalna – NBA niestety wyprzedziła Lee, a jego problemy ze zdrowiem sprawiły, że po graczu z czołówki ligi zostały już tylko wspomnienia. Podkoszowy już od 12 kolejnych spotkań jest poza rotacją Stevensa.

Nic więc dziwnego, że przedstawiciele Lee zgodnie uznali, że lepiej będzie znaleźć mu miejsce gdzie indziej. Warto w tym miejscu podkreślić, że wszyscy w organizacji chwalą profesjonalną postawę zawodnika, ale profesjonalnie zachowuje się też zarząd, bowiem Danny Ainge jest w stałym kontakcie z Lee i przekazuje mu informacje o swoich planach. I co by nie mówić, jest to na pewno zdrowsza sytuacja niż to, co działo się choćby w Phoenix, gdzie niezadowolony Markieff Morris mocno wpływał na morale tamtejszych Suns.