Troszkę ciszej zrobiło się ostatnio wokół osoby Jordana Mickey’ego, który zachwycał w D-League i powoli zgłaszał swoje aspiracje do gry w NBA. Wielu kibiców cieszyło się więc, kiedy parę dni temu Celtics przywołali go z powrotem do zespołu, jednak powód tego był zupełnie inny niż można by zakładać – otóż Mickey doznał kontuzji, kiedy to podczas jednego z meczów w barwach Maine Red Claws skręcił kostkę. Lekarze w Bostonie zajęli się odpowiednim leczeniem, ale Mickey nie gra już od tygodnia i jak sam zdradził, przerwa może wydłużyć się co najmniej o kolejne siedem dni. Zapewnia jednak, że skręcenie jest lekkie i z kostką nie ma większych problemów, ale to na pewno frustrujące dla niego doświadczenie.
Tym bardziej, jeśli weźmiemy pod uwagę, że uraz ten przerwał bardzo dobre ostatnio tygodnie Mickey’ego, który został przecież wybrany graczem miesiąca za swoje grudniowe występy w D-League. Do skręcenia doszło w sobotę 16 stycznia, ale dopiero w piątek Mickey po raz pierwszy publicznie wypowiedział się o swojej sytuacji, mówiąc, że powolutku wraca do zdrowia i stara się wrócić na parkiet tak szybko, jak tylko jest to możliwe. Wszystko po to, aby być gotowym na ewentualną szansę od coacha Brada Stevensa.
To oczywiście przy założeniu, że Stevens w ogóle zdecyduje się w końcu postawić na 21-latka. Sam zainteresowany przyznaje jednak, że czuje, iż wszystko zmierza w dobrym kierunku, czego dowodem mają być choćby pochwały od sztabu trenerskiego. Nic więc dziwnego, że uraz w takim momencie – kiedy prezentował naprawdę dobrą formę – jest dla niego frustrujący i odrobinę rozczarowujący, ale sam zapowiada, że to “mała przeszkoda na drodze do wielkiego powrotu”. Trzymamy więc kciuki za jak najszybszy powrót do pełni zdrowia.