Dobra gra Jordana Mickey’ego zostaje doceniona. Bostoński rookie jako pierwszy w historii gracz Maine Red Claws został wybrany graczem miesiąca w D-League za swoje grudniowe występy. Ostatnio podsumowywaliśmy grę Mickey’ego, ale warto raz jeszcze napomknąć o jego dominacji: w grudniu jego średnie wyniosły 19.6 punktów, 10.5 zbiórek oraz 5.4 bloków na mecz, a miesiąc zakończył z triple-double. Ale ta dobra gra nie pozostaje też niezauważona w Bostonie, bowiem coach Brad Stevens przyznał, że 21-latek może być gotowy do NBA bardziej niż kiedykolwiek wcześniej, ale jednocześnie trener przypomniał o ścisku pod bostońskim koszem, co niewątpliwie jest problemem.
I tak, choć z jednej strony Stevens jest bardzo ciekaw tego, co Mickey mógłby pokazać na parkietach NBA to jednak z drugiej, obecna sytuacja kadrowa Celtics raczej nie pozwoli młodemu podkoszowemu na częstsze występy. Przynajmniej nie w najbliższym czasie. Oczywiście wiadomo, że D-League to nie ten sam poziom co NBA, ale pojawia się coraz więcej głosów, które są pod wrażeniem postawy Mickey’ego i tego, jak bardzo dojrzał w ciągu ostatnich miesięcy. Być może pomogłyby mu ewentualne ruchy Danny’ego Ainge’a na trade deadline.
Do tego jest coraz bliżej i ewentualny transfer któregoś z wysokich mógłby otworzyć więcej minut dla Mickey’ego, który jak do tej pory zagrał w ledwie trzech spotkaniach, spędzając na parkiecie łącznie tylko sześć minut (sześć bardzo efektywnych minut, odkąd Mickey jest niekwestionowanym liderem ligi, jeśli chodzi o wskaźnik PER). Celtics bardzo chwalą rookie’ego za ciągłą pracę, a nam wypada tylko trzymać kciuki za kolejne dobre występy, które w końcu mogą skutkować prawdziwą szansą solidnych minut w NBA dla 21-letniego podkoszowego.