Offseason 2015: Co dalej? vol. 3

Sierpień na kalendarzu, w tym roku wakacyjną przerwę osłodzi nam Eurobasket, który zostanie rozegrany na terenie czterech krajów od 5 do 20 września. Tym razem nie musimy też już czekać tak jak w ubiegłym roku, kiedy to Boston Celtics czekali ze sfinalizowaniem letnich transakcji w zasadzie do samego końca, bo przecież Evan Turner podpisał kontrakt z zespołem kilka miesięcy po uzgodnieniu warunków tej umowy. Teraz obyło się bez czekania, a kreatywny bostoński sztab wycisnął z cap space co tylko się dało, dzięki czemu już po paru tygodniach od rozpoczęcia wolnej agentury skład Celtów na przyszły sezon jest już prawie wykrystalizowany. Pozostaje więc zwyczajowe pytanie, co dalej?

Podsumujmy letnie ruchy Celtics:

  • wybór w drafcie Terry’ego Roziera, RJ Huntera, Jordana Mickey’ego i Marcusa Thorntona,
  • wystosowanie oferty kwalifikacyjnej dla Jae Crowdera,
  • dojście do porozumienia z Jonasem Jerebko ($10 milionów dolarów za 2 lata gry),
  • dojście do porozumienia z Amirem Johnsonem ($24 miliony dolarów za 2 lata gry),
  • dojście do porozumienia z Jae Crowderem ($35 milionów dolarów za 5 lat gry),
  • wymiana picku w drafcie za Perry’ego Jonesa III, pick w drafcie i gotówkę,
  • zwolnienie Phila Presseya,
  • wymiana Geralda Wallace’a oraz Chrisa Babba za Davida Lee z Golden State Warriors,
  • wymiana picku w drafcie za Zorana Dragicia, pick w drafcie i gotówkę.

Trochę tego wszystkiego było, wszak na ten moment w bostońskim zespole jest 17 zawodników, a przecież na starcie sezonu pod koniec października może być ich maksymalnie tylko 15. A to oznacza, że Celtowie mają jeszcze trochę czasu, aby pożegnać się z dwójką graczy. Jak to zrobią? Albo poprzez transfery, wymieniając dwóch, trzech graczy na jednego, albo też poprzez zwykłe zwolnienia, na które są całkiem ubezpieczeni, odkąd dostali łącznie ponad $3 miliony gotówki w transferach Jonesa oraz Dragicia. Ten ostatni już jest spakowany.

Oczywiście, na razie nie ma żadnego pośpiechu, bo Celtowie mogą z takim składem rozpocząć obóz treningowy i to na jego podstawie dalej działać. To będzie także szansa dla choćby Perry’ego Jonesa, który musi dobrze wypaść, jeśli chce liczyć się w walce o pozostanie w składzie, przy założeniu, że ten tłok nie zostanie rozładowany w inny sposób (wspomnianych już transferów). Teraz spójrzmy jeszcze na sytuację Celtów w salary cap, a znacznie więcej szczegółów oczywiście w odpowiednim dziale na naszej stronie:

Zawodnik 2015/16 2016/17 2017/18 2018/19
David Lee $15,493,680
Amir Johnson $12,000,000 $12,000,000
Avery Bradley $7,730,337 $8,269,663 $8,808,989
Isaiah Thomas $6,912,869 $6,587,132 $6,261,395
Jae Crowder $6,796,117 $6,286,408 $6,796,117 $7,815,533
Jonas Jerebko $5,000,000 $5,000,000
Marcus Smart $3,431,040 $3,578,880 $4,538,020 $6,053,719
Evan Turner $3,425,510
Tyler Zeller $2,616,975 $3,695,169
Jared Sullinger $2,269,260 $3,270,004
Kelly Olynyk $2,165,160 $3,094,013 $4,279,020
Perry Jones III $2,038,206 $3,036,927
Terry Rozier $1,824,360 $1,906,440 $1,988,520 $3,050,390
James Young $1,749,840 $1,825,200 $2,803,507 $3,958,552
Zoran Dragić $1,706,250 $2,132,813
Jordan Mickey $1,170,960 $1,223,653 $1,276,346 $1,329,039
RJ Hunter $1,148,640 $1,200,240 $1,251,960 $2,259,787
GWARANTOWANE: $77,479,204 $25,473,536 $21,866,501 $7,305,825
SUMA: $77,479,204 $63,106,542 $38,003,874 $23,957,313
SALARY CAP: $70,000,000 $89,000,000 $108,000,000 ?
CAP SPACE: brak $63,526,464 $86,133,499 ?

Opcja zespołu / Oferta Kwalifikacyjna / Umowa niegwarantowana

 Najlepiej zarabiającym graczem drużyny jest teraz David Lee, choć to akurat zrozumiałe, skoro został wytransferowany w zamian za Geralda Wallace’a, który to z kolei szybko pożegnał się z Warriors i został oddany do 76ers, gdzie długiej kariery też chyba nie zrobi – a może by tak wrócił do Bostonu w roli członka sztabu szkoleniowego, którą i tak spełniał w ostatnich latach? Dygresje na bok, ponieważ jeśli spojrzymy na salary cap to w oczy rzuca się nam chociażby specyficzna struktura nowego kontraktu Jae Crowdera.

Widzimy, że w przyszłym sezonie Crowder zarobi znacznie mniej niż we wszystkich innych. Jest to po prostu 7.5-procentowa obniżka płacy, na którą przystał zawodnik, a która robi Celtom odrobinę więcej miejsca w czapce płac na przyszły rok. Warto zresztą zauważyć, że po tym sezonie Celtowie będą mieli tylko trzech zawodników z gwarantowanymi kontraktami, które są nie umowami debiutanckimi. Trójka tych zawodników przy projektowanym kolejnym podniesieniu progu salary cap będzie jednak małym procentem całości.

Oczywiście, będą też rookies, będą też opcje na kontraktach niektórych graczy, a do tego będą też oferty kwalifikacyjne, chyba, że Celtom uda się wcześniej dogadać z zawodnikami, którzy są uprawnieni do przedłużenia umowy. To wszystko nie zmienia jednak faktu, że drugi rok z rzędu Boston będzie miał naprawdę sporo pieniędzy do wydania na wolnych agentów. Wszystko wskazuje więc na to, że Danny Ainge szykuje się na lato 2016, gdzie na dodatek Boston będzie miał mnóstwo wyborów w czerwcowym drafcie.

Nie wiem, czy już słyszeliście, ale Boston był podobno drugim wyborem Kevina Love’a. Oczywiście, to nie znaczy, że Celtowie byli jakkolwiek blisko jego pozyskania, ale przecież słyszeliśmy, że skrzydłowy miał się spotkać z bostońskim sztabem. Nie spotkał się, ponieważ priorytetem było pozostanie w Cavs, którzy szybko zaproponowali mu dobry kontrakt. Tak czy inaczej, Boston może nie być taką Syberią NBA jak się niektórym wydaje. Spójrzcie za to na wielkie rynki, które boleśnie się tego lata przekonały, że sam rynek już nie wystarczy.

New York Knicks nie dogadali się z żadnym agentem z pierwszego rzędu, choć z drugiej strony mądrze ulokowali pieniądze w Robinie Lopezie oraz Aaronie Afflalo. Los Angeles Lakers także nie mieli szczęścia i ostatecznie postawili na solidnych wyrobników, ale na mocnym Zachodzie to wciąż nie jest zespół na play-offy. Carmelo Anthony oraz przede wszystkim Kobe Bryant młodsi nie są. Ale spójrzmy też na inne zespoły – Sacramento Kings? Szkoda gadać. Brooklyn Nets? Grają dla Celtics. Tymczasem w Bostonie tworzą się fajne rzeczy.

Jest przecież bardzo wspierająca grupa właścicieli, która zdaje sobie sprawę, że zbudowanie mistrzowskiej drużyny wymaga wielu poświęceń i nie jest procesem szybkim. Spytajcie fanów Knicks, ile by dali, aby mieć za właściciela kogoś takiego jak Wyc Grousbeck. Nie pytajcie o to fanów Kings. Jest przecież odważny i doświadczony GM, który ma poparcie od właścicieli, dzięki czemu może spokojnie pracować, nie czując żadnej presji ani nacisku na to, aby wygrywać teraz. Danny Ainge nie boi się też mieć szerszej perspektywy.

Jest w końcu młody i utalentowany trener, który ma za sobą dopiero dwa sezony w tej roli, a już zyskuje coraz większy respekt w całej lidze, bowiem coraz częściej i coraz głośniej mówi się, że to już teraz jeden z topowych coachów w NBA. A taki Danny Ainge wystawia mu taką, całkiem przyjemną laurkę:

„Jest jednym z najmądrzejszych trenerów w NBA. Bez przerwy studiuje grę. Nigdy nie jest jednak zmęczony, a do tego jest osobą niezwykle komunikatywną. Ekscytuje mnie to, że dostaje te wszystkie wyrazy uznania. Będzie miał wzloty i upadki na przestrzeni swojej kariery, ale uważam, że za 10 czy 20 lat będziemy rozmawiać o Bradzie Stevensie jako o jednym z najlepszych trenerów, jacy kiedykolwiek pojawili się w NBA.”

Moim skromnym zdaniem zatrudnienie Brada Stevensa na stanowisku trenera Boston Celtics to jeden z najlepszych ruchów Danny’ego Ainge’a, jakie kiedykolwiek poczynił. Było to przecież posunięcie niezwykle odważne, a jednak zdaje się, że wyjdzie to Celtom na bardzo dobre. To bowiem także Stevens jest odpowiedzialny za budowanie swego rodzaju kultury w drużynie, która już w drugiej części ubiegłego sezonu stała się fun-to-watch, zostawiając na parkiecie całe swoje serce. Uosobieniem tego jest choćby Jae Crowder.

Ale przecież są też inni zawodnicy, są też nowe twarze, wśród których zarówno David Lee, jak i Amir Johnson to przede wszystkim gracze zespołowi, którzy tworzą świetną chemię w drużynie, grając twardo w każdym meczu. Dzięki temu idealnie wpasują się w to, co buduje się w Bostonie. A buduje się zespół twardych, niesamolubnych i wszechstronnych graczy, dla których ważniejsze niż „ja” jest po prostu „my”. Dzięki temu łatwiej będzie przyciągnąć potencjalne gwiazdy, które dojdą do mocnego już zespołu.

Celtowie nie są na ten moment contenderami, ale mają przynajmniej plan, jak się takimi stać. Danny Ainge jest przygotowany na każdą okazję, mając naprawdę sporo elastyczności finansowej, ale także przyjazne kontrakty oraz mnóstwo picków w drafcie, które kiedyś trzeba będzie wykorzystać. Oczywiście, za rok sporo klubów będzie miało mnóstwo cap space, ale przyciągnąć wolnych agentów wcale nie jest łatwo, o czym ostatnio w najbardziej bolesny sposób przekonali się Dallas Mavericks. Celtics mają czym przyciągać.

To, że mają nie znaczy, że przyciągną – prawda. Ale przynajmniej będą w grze. Gdyby się nie udało to cały czas będzie wiele innych opcji, na które Danny Ainge ze swoją elastycznością będzie bardzo dobrze przygotowany. Tego lata jest jeszcze do wykorzystania jeden wyjątek, tzw. room exception warty $2.8 miliona dolarów, ale przy takim zapełnieniu składu raczej się nie przyda. Teraz przed Celtami czas na ostrą rywalizację o minuty, a przed nami wyczekiwanie na sezon, w którym Boston Celtics powinni być lepsi niż przed rokiem.