Perry Jones III miał być jednym z przechwytów Draftu 2012, ale szybko okazało się, że w Oklahoma City Thunder nie ma dla niego roli, dzięki której mógłby zabłysnąć w NBA. Problemy z kontuzjami sprawiły na dodatek, że obawy wielu osób sprzed naboru okazały się być słuszne. Mogło się wydawać, że ostatni sezon będzie dla niego przełomowy, jednak po bardzo dobrym początku przyszedł kolejny uraz. Skończyło się na ledwie 43 meczach, czyli o pięć więcej niż w debiutanckim sezonie. Nic więc dziwnego, że Thunder w zasadzie bez żalu pożegnali się z Jonesem w momencie, kiedy potrzebowali cięć, by zaoszczędzić trochę milionów na podatkach. Teraz jednak 23-latek liczy na nowy start w swojej karierze.
Miał dołączyć do mocnego zespołu i uczyć się od najlepszego strzelca w lidze w osobie Kevina Duranta. Miał spokojnie rozwijać swój talent i powoli wypełniać swój potencjał. Ale przez pierwsze trzy lata w lidze większość czasu spędził na ławce rezerwowych, a nieco mniej w gabinetach lekarskich. Ubiegły sezon rozpoczął w pierwszej piątce, kiedy zdziesiątkowani Thunder mieli ogromne problemy z kontuzjami. W drugim spotkaniu zdobył rekordowe dla siebie 32 spotkania, ale kilka dni później kontuzjował kolano. I historia się skończyła.
Perry Jones III nie mógł liczyć na sympatię Scotta Brooksa, zwolnionego już coacha Thunder. Karta mogła się odwrócić wraz z przyjściem nowego trenera, ale władze zdecydowały się pożegnać z 23-latkiem, odsyłając go do Boston Celtics. Danny Ainge miał możliwość przyjęcia zawodnika, a na dodatek Thunder wysłali także gotówkę oraz dorzucili pick w drugiej rundzie draftu. Dlaczego więc nie skorzystać z takiej okazji? Ainge wziął, co mu dawali, a teraz będzie miał szansę trochę bliżej przyjrzeć się długiemu, atletycznemu skrzydłowemu.
Dla samego Jonesa ten transfer do Celtics to prawie jak ponownie wybranie w drafcie. Co prawda Celtowie także byli wśród drużyn, które pominęły go przed trzema laty, stawiając na Jareda Sullingera oraz Faba Melo (z numerami 21 oraz 22), ale teraz Jones jest bardzo szczęśliwy, że się tutaj znalazł:
“Jestem szczęśliwy, że tu jestem. To dla mnie jak nowy start. Nie ma znaczenia, co się stało trzy czy cztery lata temu. Jestem teraz zupełnie inną osobą i innym zawodnikiem. Teraz liczy się tylko, co nadejdzie. Nowy start, nowy system, inna konferencja, całkowicie nowy początek. Mam nadzieję, że wszystko potoczy się tak dobrze, jak tylko może się potoczyć.”
Jones dodał również, że ostatni sezon w barwach OKC był bardzo frustrujący, ale byłby taki dla każdego – szczególnie, że serię dobrych meczów zatrzymała kolejna kontuzja, a po powrocie wszystko wróciło do “normy”, czyli Jones powrócił na ławkę rezerwowych. Ostatecznie, w 43 rozegranych meczach spędzał na parkiecie średnio niecałe 15 minut. Z drugiej strony, 23-latek przyznał, że ten trudny okres i niełatwy początek zawodowej kariery nauczyły go wielu rzeczy, w tym przede wszystkim lepszej etyki pracy.
Na ten moment w bostońskim zespole jest 17 zawodników z gwarantowanymi na przyszły sezon umowami, ale z tej liczby należy odjąć Zorana Dragicia. Tak czy siak, w składzie wciąż jest o jednego gracza za dużo i na razie nie jest jasne, w jaki sposób C’s sobie z tym poradzą. Jones ma jednak na tyle dobre warunki fizyczne, jak i po prostu talent, że warto mu się przyjrzeć i dać mu szansę, której Thunder – jak powiedział Danny Ainge – nie byli w stanie mu zaoferować. A sam Jones powtarza, że naprawdę świetnie jest zmienić scenerię na Boston.