I ty pokochasz Terry’ego Roziera

Terry Rozier to na pewno nie jest tak dobrze przyjęty pick jak choćby Marcus Smart w zeszłym roku. Terry Rozier to na pewno nie jest ktoś, kogo byśmy w Bostonie chcieli jeszcze kilkanaście dni temu. Terry Rozier to jednak na pewno gracz, z którego pokochaniem bostońscy kibice nie powinni mieć większego problemu. Hard-worker, człowiek z przeszłością, energiczny, walczący do upadłego, skory do poświęceń. To jest dokładnie taki typ zawodnika, który jest ulubionym typem Danny’ego Ainge’a – a że większość z tych graczy nie ma pewnego rzutu to narodził się stereotyp, że Ainge ubóstwia rozgrywających bez rzutu. Ale wbrew obiegowej opinii, Terry Rozier ma rzut, a na dodatek spory talent i naprawdę duży potencjał.

Danny Ainge podczas wtorkowej konferencji prasowej wyjaśniał, że Terry Rozier od zawsze był wysoko na bostońskiej liście talentów tegorocznego draftu. Przyznał zresztą, że obserwowano go już od dobrych paru miesięcy, zbierano o nim informacje i wszystko wskazywało na to, że jest bardzo niedoceniany. Ainge nazwał go nawet „nieoszlifowanym diamentem”, którego nikt nie oceniał tak wysoko, jednak w ostatnich dniach prowadzących do draftu zyskiwał coraz większe uznanie w lidze i jasne było, że do 28. picku się nie ostanie.

Ale zacznijmy od początku. Terry Rozier to atletyczny, twardy i szybki guard o prawie 189 centymetrach w butach przy 86 kilogramach wagi. Jeszcze kilka lat temu był zwykłym chucherkiem, jednak szybko uderzył na siłownię, gdzie popracował nad swoją sylwetką. Etyki pracy i motywacji mu nie brakuje z jednego prostego powodu – był wychowywany w niebezpiecznych regionach Ohio przez matkę oraz babcię, podczas gdy ojciec odsiadywał dwa wyroki sądowe. Zresztą wciąż odsiaduje, bo z więzienia wyjdzie dopiero w 2018 roku. Jakby nie patrzeć, Rozier dostał od ojca cenną życiową lekcję, by ciężko pracować i nie podzielić jego losu.

Nic więc dziwnego, że Rozier spędza długie godziny na treningach, często naśladując przy tym swojego ulubionego zawodnika w osobie Dwyane’a Wade’a. Jakkolwiek by o zawodniku Heat nie powiedzieć to jednak trzeba przyznać, że graczem jest znakomitym i pod względem umiejętności koszykarskich na pewno jest się czego od niego uczyć. Rozier ma potencjał, by stać się podobnym two-way guardem, tym bardziej, że posiada dobre warunki fizyczne w postaci szybkości, siły oraz szerokiego, prawie 204-centymetrowego zasięgu ramion.

Dodajmy do tego zawziętość, energię i walkę o każdą piłkę, a nie trudno sobie wyobrazić, że Rozier to kolejny pitbul obok Marcusa Smarta czy Avery’ego Bradleya, czyli kolejny koszmar dla obwodowych drużyny przeciwnej. W dwóch akcjach poniżej widać te szybkie rączki, ale widać też, że Rozier po prostu jest szybki:

[gfycat data_id=”ContentGlaringDassierat” data_autoplay=false data_controls=false]

Najpierw doskonała praca nóg, szybkość i utrzymanie się przy rywalu w zasadzie bez pracy rąk, które jedynie dokańczają dzieła zniszczenia. Potem znów łatwe wybicie i akcja coast-to-coast w wykonaniu jednego z najszybszych, jeśli nie najszybszego rozgrywającego w tegorocznej klasie. Kolejne potwierdzenie:

[gfycat data_id=”InsistentSillyChafer” data_autoplay=false data_controls=false]

Z jednego końca parkietu na drugi w zaledwie parę sekund. To zdecydowanie jest jedna z jego największych zalet, choć często też sprawia sporo problemów, ponieważ Rozier nie ma zbyt dobrego czucia gry, a co za tym idzie pewne rzeczy po prostu forsuje, nierzadko podejmuje złe decyzje, także te rzutowe. Czasami warto jest zatrzymać się, pomyśleć nad akcją, a nie gnać na kosz jak jeździec bez głowy.

A wracając jeszcze do obrony to nie można nie wspomnieć o doskonałym przewidywaniu, co w połączeniu ze znakomitym atletyzmem oraz długimi ramionami daje bardzo dobry efekt w postaci przecinania tzw. passing lanes. Podasz źle, niedokładnie – licz się z tym, że Rozier przechwyci piłkę, a co za tym idzie utrudni tak ważny w dzisiejszych czasach dobry ruch piłki. Po przejęciu piłki potrafi także zapunktować w szybkim ataku, wykorzystując wspomnianą już wyżej szybkość oraz nieźle opanowany atak biodrem na przeciwnika.

[gfycat data_id=”DeadDiscreteGoldenmantledgroundsquirrel” data_autoplay=false data_controls=false]

Jeśli chodzi o atak to tutaj największe pole do popisu Rozier ma w pick-and-rollach. Wciąż szybki z piłką, bardzo dobry kozioł, a do tego ten atletyzm, który pozwala mu łatwo rozbijać obronę przeciwnika i zrobić sobie po prostu potrzebne miejsce. Pomaga także dobry pierwszy krok, który idzie w parze z jego agresywnym ciągiem na kosz.

[gfycat data_id=”OldShadowyBarnowl” data_autoplay=false data_controls=false]

Ten agresywny pierwszy krok, ale tez dobrą kontrolę ciała widać także w akcji poniżej, gdzie Rozier udowoadnia, że z łatwością może się pod kosz wbijać. Na ten moment jest zresztą jedynym obok Isaiaha Thomasa graczem w składzie, który w pomalowane może łatwo dostać się bez pomocy screenującego kolegi. To zapewne jedna z większych jego zalet, które były kluczowe dla bostońskiego sztabu. Nic dziwnego, że coach Stevens mówi, iż Rozier ma po prostu tę”iskrę”, którą posiadają naprawdę dobrej klasy rozgrywający.

[gfycat data_id=”ElementaryBrokenItaliangreyhound” data_autoplay=false data_controls=false]

Trzeba przy tym wszystkim jednak zaznaczyć, że Rozier jest po prostu słabym kończącycm przy obręczy. Wynika to z niemożności kończenia akcji na lewą rękę oraz nieprzemyślanych często decyzji. W ostatnim sezonie trafił zaledwie 40.7 procent rzutów przy obręczy, włączając w to floatery, choć tu akurat pokazał niezły touch i trzeba mieć nadzieję, że nadal będzie rozwijał to zagranie, bo jest ono bardzo przydatne tym mniejszym guardom:

[gfycat data_id=”RipeAdorableAquaticleech” data_autoplay=false data_controls=false]

Z jednej strony, w NBA może być mu nawet trudniej, bo przecież zawodnicy są wyżsi, silniejsi i bardziej atletyczni niż młode wilki z NCAA. Z drugiej jednak strony, tak słaby wynik to głównie efekt małego spacingu drużyny Cardinals, co powodowało, że w pomalowanym było bardzo gęsto, a co za tym idzie większość rzutów była dobrze kontestowana. Louisville trafiali w zeszłym sezonie z niewiele ponad 30-procnetową skutecznością zza łuku, co dało im miejsce w trzeciej setce spośród 351 drużyn na poziomie akademickim.

W poprzednim było to prawie 37 procent i jest to sytuacja w zasadzie bliźniacza jak z samym Rozierem, który w pierwszym sezonie na uniwerku trafił nieco ponad 37 procent trójek (przy 2.6 próbach na mecz), podczas gdy w drugim było to już 30.6 procent (przy 4.4 próbach na mecz). To nie jest więc tak, że Rozier nie umie rzucać. Z zespołu Cardinals odeszło za to dwóch czołowych strzelców za trzy w osobach Luke’a Hancocka oraz Russa Smitha, którzy trafili 48 procent trójek drużyny w sezonie 2013/14. Nie udało się ich zastąpić.

Tymczasem w NBA z miejsca ten spacing powinien się poprawić, tym bardziej, że to jest to, do czego liga dąży w dzisiejszych czasach. Warto przy okazji dodać, że nawet pomimo tak słabych wyników Cardinals zza łuku Rozierowi cały czas udawało się dostawać pod kosz, gdzie jednak będzie musiał nauczyć się lepiej kończyć, by jak najlepiej wykorzystać swoją eksplozywność. A jeśli wrócimy jeszcze na chwilę do rzutu to warto pokazać także, że Rozier bardzo dobrze radzi sobie w mid-range, świetnie kreując sobie przestrzeń:

[gfycat data_id=”EvergreenUnconsciousHorseshoecrab” data_autoplay=false data_controls=false]

[gfycat data_id=”ExcellentCriminalAngelfish” data_autoplay=false data_controls=false]

Bardzo dobry drybling, szybkość i łatwość złożenia się do rzutu powodują, że w takich akcjach jest naprawdę groźną bronią. Według statystyk zdobywał z mid-range średni 0.89 punktu na posiadanie, co jest wynikiem niezłym i choć wszyscy wiemy już, że półdystans nie jest dziś najbardziej efektywnym miejscem na parkiecie to jednak z tego też można punktować, tym bardziej, że kiedy grozisz rzutem z mid-range to masz też większy respekt u rywala, który musi nie tylko bronić dostępu do kosza, ale też nie dać ci zbyt wiele wolnej przestrzeni.

Rozier potrafi także wykorzystać zasłonę, po której szybko wchodzi na mid-range i oddaje niekontestowany rzut. Te rzuty wpadają mu naprawdę nieźle, bo technikę oddawania rzutu ma dobrą, a jedynym mankamentem wydaje się być niezbalansowane zejście w dół, już po oddaniu rzutu. Brakuje mu w takich sytuacjach również lepszej wizji, co przełożyłoby się na zdecydowanie lepsze kreowanie partnerów.

[gfycat data_id=”CluelessGleefulAmericanalligator” data_autoplay=false data_controls=false]

Zagłębiając się jeszcze nieco w ten rzut to Brad Stevens na pewno będzie próbował wykorzystać Roziera w niskich ustawieniach, dopasowując go do Marcusa Smarta, Isaiaha Thomasa czy Avery’ego Bradleya. Warto tutaj przypomnieć, że w trakcie swojego pierwszego sezonu na uniwerku Rozier grał głównie bez piłki, biegając obok Russa Smitha. Ma więc sporo doświadczenia w grze po zasłonach i choć nie był zbyt efektywny w tych sytuacjach to jego szybkość pozwala wierzyć, że na tym polu będzie w NBA odnosił sukcesy.

Prawdą jest, że w ostatnim sezonie trafiał niewiele ponad 30 procent trójek, jednak Rozier to solidny rzucający z miejsca, który potrafi rozciągnąć grę, a do tego ma naprawdę szybki wyrzut piłki. W przygotowanych sytuacjach catch-and-shoot naprawdę nie powinno być źle, a małą próbkę macie poniżej:

[gfycat data_id=”SilverVigorousLarva” data_autoplay=false data_controls=false]

Nie zmienia to wszystko oczywiście faktu, że powinien dalej pracować nad swoim rzutem, ale także nad lepszym czuciem gry, co powinno pozwolić mu na bycie lepszym rozgrywającym. Grając częściej bez piłki podejmował lepsze decyzje, natomiast gdy w drugim roku gry musiał wziąć na siebie odpowiedzialność za rozgrywanie to pojawiło się również więcej strat. Pamiętajmy przy tym, że w Bostonie mają Brada Stevensa i system, który powinien Rozierowi tylko pomóc – podobnie jak było to w przypadku Marcusa Smarta.

Rozier to nie jest również taki typ, który nie przyzna się do błędu – wręcz przeciwnie. Współpraca ze Stevensem i znajomość swoich błędów powinna więc przynieść wymierne korzyści w postaci lepszego podejmowania decyzji na parkiecie. Warto by także było, aby Rozier raz za razem karał przeciwników za przechodzenie pod zasłonami, co stworzyło by z niego jeszcze groźniejszą broń w ataku. O defensywę nie ma się co martwić, a warto nadmienić, że Rozier mimo niewysokiego wzrostu jest także świetnym zbierającym.

Oczywiście, w Bostonie mają na ten moment znaczną nadwyżkę na obwodzie, zatrudniając o kilku ball-handlerów za dużo. Ale Ainge nie wybierał dla potrzeby, ale dla największego dostępnego talentu, za który w Bostonie uważano Roziera. Wydawać sześć picków na kogoś, kto jeszcze nie postawił nogi na parkiecie NBA? Jestem fanem Justise’a Winslowa, ale wybierając Roziera bostoński generalny menedżer nie tylko zachował elastyczność Bostonu pod względem transferowym, ale też niejako ją poprawił, bo Avery Bradley czy Marcus Smart nagle są do zastąpienia, jeśli okaże się, że Rozier rzeczywiście może być startującym rozgrywającym.

Należy bowiem przy tym wszystkim pamiętać, że skład na dzień draftu, skład na dzień po drafcie oraz skład na start sezonu to są trzy różne rzeczy, tu wszystko się jeszcze może zmienić. Wybranie Terry’ego Roziera na pierwszy rzut wydaje się być dość dziwne, przede wszystkim zaskakujące, ale nie ma wątpliwości, że jest to utalentowany gracz, który może się bardzo ciekawie rozwinąć. Zapytałem o zdanie Eda Isaacsona ze strony nbadraftblog.com który jest skautem i analitykiem, a którego wypowiedzi bardzo sobie cenię:

„Na pierwszy rzut oka, Rozier może być solidnym guardem na poziomie NBA. Potrafi punktować na różne sposoby, posiada świetną szybkość i może być prawdziwym utrapieniem w obronie. Cały czas musi stawać się pewniejszy oraz mądrzejszy, szczególnie po atakowanej stronie parkietu, ale będzie dobrym elementem rotacji na obwodzie. Myślałem, że wybranie go z 16. pickiem było odrobinę za wysokie, ale ostatecznie nie zrobiło to wielkiej różnicy, bo Celtics byli w stanie dorwać RJ Huntera z 28. pickiem.”

Isaacson dodał zresztą, że jego zdaniem wszystkie wybory Celtics były dobre, ale tak jak i większość bostońskich kibiców nie wie, w jakim kierunku zmierza dalszy plan i jak w związku z tym rookies wpasują się do rotacji. Tak czy siak, Rozier powinien tam swoje miejsce znaleźć. Podejrzewam, że fani w Bostonie szybko tego 21-letniego chłopaka pokochają. Danny Ainge już go kocha, a Brad Stevens mówi o nim w taki sposób:

„Jest koszykarzem, który wygrywa i który ma wpływ na to wygrywanie. Jedna rzecz, która stale przewijała się w rozmowach na jego temat – czy to z trenerami, asystentami, zawodnikami, menedżerami – to że ten dzieciak uczy się i pracuje jak nikt inny. Myślę, że jest to wielka cecha. On chce być naprawdę dobry.”

Terry Rozier jest więc kolejnym młodym zawodnikiem, który doskonale wpisuje się w bostońską organizację. Na parkiecie jest go pełno, nigdy się nie poddaje i nigdy nie zwalnia. Daje z siebie wszystko i gra z dużą energią oraz równie dużym poświęceniem, a do tego ciężko pracuje poza parkietem, by stawać się coraz lepszym. Najważniejsze osoby w Boston Celtics zdołał już do siebie przekonać. Czemu więc miałby nie przekonać Was?