Podsumowanie Draftu 2015

Buczenie i niedowierzanie. Taka była reakcja bostońskich kibiców na wybór Terry’ego Roziera z szesnastym numerem tegorocznego draftu. Jest to bowiem siódmy guard w składzie Celtics, na dodatek wybrany z numerem, z którym spokojnie można było postawić na kogoś innego, tym bardziej, że Rozier nie był traktowany w kategoriach picku w top20 i wielu myślało, że mógłby się nawet ostać do numeru 28. Z tym Celtowie wybrali RJ Huntera i jest to wybór łatwy do obrony, ponieważ z takim pickiem był to chyba najlepszy możliwy do wybrania gracz. Co ciekawe, dla wielu zamiana tych zawodników miejscami w drafcie byłaby nawet bardziej akceptowalna niż obecna rzeczywistość. Danny, co ty narobiłeś?

Draftu na żywo nie oglądałem – może to i lepiej. Nad ranem raczej zastanawiałem się w kategoriach what the fuck, jednak z czasem zaczynam myśleć bardziej racjonalnie. Tak jak nasz Danny. Powoli możecie zacząć nazywać mnie fanboyem Danny’ego Ainge’a, ale po niedowierzaniu te wybory podobają mi się coraz bardziej. I wcale nie są tak bezsensowne, jak mogłoby się wydawać. Bo nie wierzę, że rozpoczniemy sezon z siedmioma obrońcami w składzie. Pierwsi do odstrzału – Phil Pressey i Chris Babb z niegwarantowanymi umowami.

Zacznijmy jednak od początku. Celtics ostro starali się przesunąć w drafcie, prawdopodobnie za ostro. Za ostro w tym sensie, że te wszystkie zapowiedzi przed draftem znacząco wyostrzyły apetyty fanów bostońskiego zespołu. Wzrosły tym bardziej, gdy Justise Winslow zaczął spadać i spadł na dziesiąte miejsce do Miami Heat, bo Celtom transferu z Charlotte Hornets nie udało się domknąć. Cena była za wysoka, o czym mówił już po drafcie Ainge. Czy to oznacza, że Hornets chcieli u siebie Smarta? Czy Marcus Smart jest wart zawodnika, który jeszcze na parkietach NBA się nie pojawił? Odpowiedzcie sobie sami.

Dodajmy do tego również fakt, że przecież wydawanie większości assetów na młodziaka nie jest zawsze dobrym pomysłem. Trzeba na to patrzeć racjonalnie – Danny siedzi w tym fachu już od wielu lat i jeśli Hornets chcieli za dużo to chcieli za dużo. Jeśli cena przesunięcia się w górę była za wysoka to była za wysoka. Przesunąć się więc nie udało, ale te assety pozostały i Celtics cały czas mają szansę wykorzystać je na pozyskanie gwiazdy, choćby w osobie DeMarcusa Cousinsa, który wciąż może być na wylocie z Sacramento Kings.

Oczekiwania co do draftu były prawdopodobnie zbyt wysokie, lecz można zrozumieć tych rozczarowanych. Z jednej strony latały plotki o rzekomym zainteresowaniu Jahlilem Okaforem, z innej strony mówiło się, że Jared Sullinger przenosi się do Charlotte Hornets, odkąd zaczął śledzić ich na twitterze. Ale nic z tego się nie stało, co jednak nie znaczy, że to koniec. To dopiero pierwszy przystanek tegorocznego offseasonu i nie koniec ruchów generalnego menedżera Celtics. Tymczasem do zespołu dołączyło już czterech nowych zawodników.

Ten, któremu oberwało się najmocniej, czyli Terry Rozier. Oberwało się dlatego, że jest kolejnym guardem w zespole, który ma już Marcusa Smarta, Isaiaha Thomasa, czy Avery’ego Bradleya, ale też przecież Jamesa Younga, Evana Turnera, no i kolejnego guarda w osobie Huntera. Rozier na dodatek nie ma pewnego rzutu, ale bardzo prawdopodobne, że to on jest tym, który zrobił na Ainge’u ogromne wrażenie podczas workoutów. Ainge potwierdził bowiem jakiś czas temu, że w tym roku zdarzył się jeden prospekt, który otworzył mu oczy.

Rozier to zawodnik całkiem utalentowany, podobno nie aż tak bardzo wyhajpowany, bo nie brał udziału w workoutach z najlepszymi rozgrywającymi tegorocznej klasy. Jest to jednak jeden z najszybszych zawodników tego draftu, który świetnie wygląda w grze pick-and-roll. Potrafi zejść pod kosz, skutecznie wykończyć akcję, rzadko kiedy traci piłkę i nie jest wzrostu Phila Presseya. Świetnie kreuje sobie przestrzeń po dryblingu, ale brakuje mu przede wszystkim tego rzutu. Dla Ainge’a to jednak nie jest problem, bo GM uważa, że technika Roziera jest dobra. Być może jest on nawet lepszym strzelcem niż Marcus Smart, a do tego bardzo porównywalnym zawodnikiem w obronie. Zacięty, zadziorny, ze świetnym zasięgiem ramion. Kolejny pitbul na bostońskim obwodzie, o którym tak wypowiada się Ainge:

„Jest naprawdę atletyczny i naprawdę twardy. A ja uwielbiam takich zawodników. Uważam, że pokochają go w zespole, że pokochają go nasi kibice – myślę, że ma naprawdę spory potencjał jako two-way player. Będzie operował głównie w pomalowanym, może dostać się tam, gdzie potrzeba. Jest niesamowicie szybki, atletyczny, długi i jest świetnym obrońcą. Wierzę, że jego statystyki rzutowe również będą szybować. Ma dobrą technikę, a podczas tych dwóch workoutów naprawdę zdążyliśmy go polubić.”

Hunter to z kolei odpowiedź na potrzeby strzeleckie zespołu i jeden z lepszych specjalistów od trójek w drafcie. Świetny rzut, daleki zasięg, a do tego niezłe czucie gry, umiejętność kreowania partnerów oraz szerokie ramiona, które pomogą w obronie. Można śmiało powiedzieć, że z 28. pickiem to jest steal tego draftu. Mickey to także niezła opcja, bo choć 204 centymetrów wzrostu to jeden z najlepszych shot-blockerów, jaki był dostępny w drafcie. Z pickiem w drugiej rundzie to nie jest duże ryzyko, a dostajemy bardzo dobrego obrońcę, który potrafi switchować i z miejsca staje się najbardziej atletycznym podkoszowym w zespole.

Marcus Thornton to kolejny rozgrywający, tym razem jednak z bardzo dobrym rzutem zza łuku. Ale to dopiero 45. pick, przy czym Ainge od razu zaznaczył, że bardzo mało prawdopodobne jest, aby cała czwórka występowała w barwach Celtics w przyszłym sezonie. Thornton to prosty kandydat na stash, czyli zesłanie do Europy. Coś w nim w Bostonie muszą widzieć, wszak był na dwóch workoutach, a we wtorek odbył indywidualne rozmowy z Bradem Stevensem oraz Ainge’em. Może zobaczyli tu jakiś potencjał, który rozbłyśnie za kilka lat?

Trudno powiedzieć, tak samo trudno powiedzieć, czemu szansy nie dostał Robert Upshaw. Z drugiej jednak strony, nikt nie dał mu tej szansy, nikt nie zaryzykował. To daje do myślenia. Szkoda, że Celtics nie ustawili się szybko, aby powołać go do drużyny na ligi letnie. Zrobili to Los Angeles Lakers. Bardzo możliwe, że Ainge chciał jeszcze Upshawa dobrać, szukając picku pod koniec draftu, ale nic się kupić nie udało. Najwidoczniej w Bostonie postanowili, że to Thornton jest bardziej wart szansy niż Upshaw. Ta decyzja jest chyba najdziwniejsza.

Dodanie Roziera oraz Huntera powoduje, że backcourt jest przepełniony – to fakt. Być może Ainge jest już dogadany z jakimiś klubami, które interesują się na przykład Averym Bradleyem czy Evanem Turnerem. Być może chciał zabezpieczyć się, gdyby konieczne było oddanie Marcusa Smarta. On sam zapewnia, że ten problem zbyt wielu graczy obwodowych zostanie rozwiązany, dodając, że lubi wszystkich, jednak możliwe, że trzeba będzie podjąć trudne decyzje. Tymczasem nowi bostońscy zawodnicy są naprawdę podekscytowani – Rozier wskoczył nawet w garniturze do basenu, a Hunter w ten sposób opisuje swoje uczucia:

„Nie do wiary. Tym bardziej, że chodzi tutaj o Celtics i każdy, kto oglądał koszykówkę wie o ich tradycjach. Jestem naprawdę podekscytowany. To utalentowany zespół ze świetnym młodym coachem i super organizacją. Nie mam słów, by wyrazić moje podekscytowanie.”

Ainge dodaje jeszcze, że będą starać się pozyskać gwiazdy i zapowiada, że to nie koniec. I mówi, że momentami może starali się nawet zbyt mocno, wkładając zbyt duży bagaż oczekiwań na ramiona młodych zawodników. Nie jest więc sfrustrowany i przypomina także słowa Reda Auerbacha, czyli że najlepsze transfery to często te, których nie robisz. Draft za nami, a teraz czas na okres wolnej agentury, gdzie Celtowie po raz pierwszy od lat będą mogli rzucić pieniędzmi na agentów.

„Dokończymy budowę składu tego lata i oczywiście zdajemy sobie sprawę, że mamy dziurę pod koszem, a obwód jest całkiem zapełniony. Nasz skład nie jest kompletny. Jeśli czegoś się nauczyliście to powinniście wiedzieć, że to co widzicie dziś nie jest tym, co zobaczycie jutro. Jesteśmy zespołem, który budowany jest po mistrzostwo i będziemy kontynuować tę budowę, starając się znajdować najlepszych zawodników, jakich możemy znaleźć.”

Danny, ufam tobie. Naprawdę tobie ufam.