Czyli jak zrobić news z pozornie żadnej informacji. No bo przecież LaMarcus Aldridge widziany w Bostonie to informacja pozornie żadna – ot, po prostu LaMarcus Aldridge przyleciał do Bostonu. Z drugiej jednak strony, czemu LaMarcus Aldridge w Bostonie ma nie być informacją, skoro rok temu Kevin Love w Bostonie trafił na czołówki gazet? Tak więc jako że Aldridge będzie latem wolnym agentem to plotki czas zacząć. Może przyjechał sprawdzić miasto? Może przyjechał na występ Kevina Harta jak donoszą niektóre źródła? A może po prostu ma kuzyna w Beantown? Nie wiadomo, pewne jest natomiast, że tego typu wizyty – jak zawsze – tylko podgrzewają nastroje i powodują lawiny przeróżnych domysłów.
Wszystko dlatego, że Aldridge będzie mógł tego lata zmienić klub, choć oczywiście nie jest powiedziane, że to zrobi. Być może zostanie w Portland, gdzie od początku kariery gra dla Trail Blazers, a być może przywdzieje nowe barwy. Oczywiście wszędzie szuka się poszlak, więc nic dziwnego, że wielkim wydarzeniem była informacja o tym, że dom skrzydłowego został wystawiony na sprzedaż. Koniec końców okazało się, że swojego domu nie sprzedawał, bo było to po prostu mieszkanie, które wynajmował (nota bene od Damona Stoudemire’a), ale tak czy siak to może być oznaka jego planów, bo swój dom sprzedał… rok temu.
Poza tym, już kilka tygodni temu słyszeliśmy, że Celtics mogą być bardzo zainteresowani sprowadzeniem do siebie nie tylko Aldridge’a, ale też jego bliskiego kolegi z Portland Trail Blazers, czyli Wesleya Mattheswa. Za plotkami stał co prawda A. Sherrod Blakley (a na dodatek rzekome zdjęcie Aldridge’a na bostońskim lotnisku zyskało sławę po tym, jak pojawiło się na jego twitterze), ale przecież Danny Ainge jest zainteresowany wszystkimi, którzy nie nazywają się Rajon Rondo, dlatego też Blakley może mieć rację. Może, nie musi, może jej wcale nie mieć. Tymczasem Mark Wahlberg bawi się w Paryżu z Jimmym Butlerem. Czy to też coś znaczy?