Tak jak w ubiegłych latach, tak i teraz – gdy sezon dla Celtów się skończył i zawodnicy od kilku tygodni są już na rybach – można już krótko podsumować ich grę i to, jak spisywali się na przestrzeni kilku ostatnich miesięcy. Nie były to miesiące łatwe, tym bardziej że drużyna nie jest jeszcze z najwyższej półki, ale Boston Celtics mają za sobą całkiem udany sezon zakończony awansem do fazy play-off. Żeby jednak w pełni ocenić tę kampanię należy wziąć pod uwagę także oczekiwanie, co do danego zawodnika oraz jak spisał się on w trakcie sezonu regularnego oraz fazy posezonowej. Po Kellym Olynyku czas na drugiego młodego bostońskiego podkoszowego, czyli Jareda Sullingera.
PRZED SEZONEM:
Nie obyło się bez kolejnych szumnych zapowiedzi, że Sully schudł. Podobno to była prawda, tyle że widać tego za bardzo nie było, bo kilogramy zostały po prostu przetransformowane, np. w mięśnie. No i rzeczywiście, w trakcie preseasonu dostaliśmy choćby mecz na poziomie 21 punktów i 19 zbiórek, co było tym bardziej imponujące, że Sullinger zrobił to w eksperymentalnym, trwającym 44 minut spotkaniu. Wiele osób – w tym także ja – liczyło więc, że ten sezon będzie dla podkoszowego przełomowy, może gdzieś na takim poziomie, że nazwisko “Sullinger” nieśmiało pojawi się w rozmowach przy wyborze rezerwowych do All-Star Game.
SEZON REGULARNY:
Niestety, nazwisko “Sullinger” w okolicach przerwy na weekend gwiazd znajdowało się na długiej liście kontuzjowanych. Wtedy myśleliśmy zresztą jeszcze, że już Sullingera w grze nie zobaczymy, bo kontuzja nogi, której doznał miała zakończyć jego sezon. Sezon wtedy niezbyt udany, bo wcale nie dużo lepszy od poprzedniego. Nie było zbyt wielkiego progresu, nie było fajerwerków, była często solidna, ale tylko solidna i czasami niezbyt równa gra. A jakby tego było mało to wciąż były spore problemy z kondycją, bo w wielu meczach Sullinger po prostu człapał. Mimo to, cały czas był najlepszym zbierającym w drużynie (zbierał 15.4 procent możliwych do zebrania piłek, najlepszy wynik w zespole), cały czas fajnie grał tyłem do kosza i cały czas nie trafiał zza łuku (słabe, ale najlepsze w karierze 28.3 procent), a trójek oddawał nawet więcej niż w poprzednim sezonie. Tylko średnia punktów pozostała taka sama.
PLAYOFFS:
Nieoczekiwanie wrócił (po rozegraniu 58 meczów w sezonie regularnym) i pokazał się z bardzo dobrej strony, szczególnie w ostatnim, zamykającym serię meczu, kiedy to zaliczył double-double na poziomie 21 punktów oraz 11 zbiórek. Ogółem, w czterech meczach zanotował średnio 12.3 punktów oraz 7.0 zbiórek.
OCENA: 4-
Minus dość gruby, tak gruby jak Jared Sullinger. To wcale nie był dużo lepszy sezon niż 2013/14, a przecież oczekiwaliśmy znacznie więcej. Mimo wszystko to wciąż jest czwórka, bo Sully to wielki talent, potrzeba tylko paru rzeczy, aby w końcu spełnił pokładane w nim nadzieje (począwszy od zrzucenia tych paru kilogramów, a skończywszy na zaprzestaniu oddawania tylu trójek).
CO DALEJ?
Celtics wykorzystali opcję zespołu na przyszły sezon, ale teoretycznie mogliby się dogadać z Sullingerem w sprawie przedłużenia kontraktu już teraz. Kolejna kontuzja oraz niezbyt duży progres spowodowały jednak, że nie dość, iż Sullinger na dobrą umowę w tym momencie nie ma co liczyć to na dodatek przestał być “nietykalnym”. Dla niego przyszły sezon to swoisty contract-year, a więc z pewnością będzie chciał sporo udowodnić. Nieraz pokazywał nam, że potrafi być bardzo dobrym graczem i może być przyszłością tej ligi na pozycji silnego skrzydłowego. Przed 23-letnim podkoszowym czwarty sezon i jeśli nie wystrzeli teraz to jego przyszłość w barwach Celtics będzie stała pod dużym znakiem zapytania. Przed startem zeszłego sezonu był w gronie wczesnych kandydatów do nagrody MIP, przed startem kolejnego powinien być wczesnym faworytem.