PS: Luigi Datome

Tak jak w ubiegłych latach, tak i teraz – gdy sezon dla Celtów się skończył i zawodnicy od kilku tygodni są już na rybach – można już krótko podsumować ich grę i to, jak spisywali się na przestrzeni kilku ostatnich miesięcy. Nie były to miesiące łatwe, tym bardziej że drużyna nie jest jeszcze z najwyższej półki, ale Boston Celtics mają za sobą całkiem udany sezon zakończony awansem do fazy play-off. Żeby jednak w pełni ocenić tę kampanię należy wziąć pod uwagę także oczekiwanie, co do danego zawodnika oraz jak spisał się on w trakcie sezonu regularnego oraz fazy posezonowej. Jako kolejny jeden z dwóch pozyskanych w trakcie sezonu Europejczyków, czyli Luigi Datome z Włoch.

PRZED SEZONEM:

Danny Ainge już w 2013 roku interesował się Luigim Datome, który ostatecznie wylądował w Detroit Pistons, gdzie po dość słabym debiutanckim sezonie oczekiwania co do drugiego roku w NBA były nieco większe. Przede wszystkim, rolę trenera objął Stan Van Gundy, którego system uwypuklał wartość takich zawodników jak Datome. Takich, czyli dobrze rzucających z dystansu. Co ciekawe, w pierwszym sezonie na amerykańskich parkietach – określany mianem najlepszego specjalisty od trójek w Europie –  trafił tylko 18 procent rzutów zza łuku. Gigi odrzucił więc propozycję powrotu na Stary Kontynent, aby dać sobie jeszcze jedną szansę.

SEZON REGULARNY:

Niestety, szansy nie dali mu Detroit Pistons. Znów. Do połowy stycznia zagrał w ledwie jednym meczu, koniec końców zaliczył trzy spotkania. Poznał nawet smak gry w D-League. Van Gundy bez wahania oddał go więc do Bostonu, gdzie Brad Stevens znalazł dla Włocha miejsce w rotacji, dając mu nieco ponad 10 minut na mecz, które Datome często bardzo dobrze wykorzystywał. W końcu zaczął trafiać za łuku (po 8/43 w 37 meczach w Detroit był 17/36 w 18 meczach w barwach Celtics), kończąc sezon z ponad 47-procentową skuteczność. W przekroju całego sezonu był zresztą jednym z najefektywniej rzucających graczy w całej lidze. Mogę jedynie dodać, że to skróty z jego udziałem cieszyły się największym zainteresowaniem na YouTube – wszak Włoch z brodą i kucykiem stał się swego rodzaju bostońską legendą oraz ulubieńcem kibiców.

PLAYOFFS:

W fazie play-off nie grał zbyt wiele, na parkiet wyszedł w trzech meczach i spędził na boisku łącznie 14 minut, nie trafiając w tym czasie ani jednej trójki i zdobywając tylko cztery punkty.

OCENA: 4

Można powiedzieć, że po tych dwóch latach w Detroit nieco odrodził się w Bostonie, gdzie zresztą w ciągu kilku tygodni zdobył tyle samo punktów (94) co podczas dwóch sezonów w Motown.

CO DALEJ?

Jego $3.5-milionowy kontrakt kończy się po sezonie i na razie nie wiadomo, jak potoczy się dalsza kariera Włocha. Bardzo możliwy wydaje się być powrót do Europy, gdzie Datome był przecież MVP ligi włoskiej. NBA to jednak chyba trochę za wysokie progi, choć nieraz widzieliśmy, że Gigi potrafi być zawodnikiem bardzo przydatnym. Co ciekawe, to z nim na parkiecie Celtics mieli najlepszy NetRtg, będąc o 13.5 punktów na 100 posiadań lepsi od przeciwników. Istnieje więc też opcja, że Datome w Bostonie zostanie, bo przecież gracze z takim rzutem – tym bardziej teraz, w dobie przemian – zawsze są w cenie.