Colton Iverson po raz trzeci spróbuje tego lata załapać się do składu Boston Celtics. Czy będzie świętował? Na razie nie wiadomo, ale pewne jest to, że znajdą się inne powody do świętowania – Iverson pod koniec lipca ma wziąć ślub ze swoją narzeczoną. Wtedy będzie też już po meczach w ligach letnich, które raz jeszcze zadecydują o tym, gdzie spędzi przyszły sezon i czy będą to Stany Zjednoczone, czy też Europa. Ostatnie dwa lata nie były dla niego łatwe, ale dzięki grze w Turcji oraz w Hiszpanii staje się coraz lepszym zawodnikiem, w którego Celtics cały czas chcą inwestować. Pytanie tylko, czy 26-letni podkoszowy jest już na tyle dobry, aby tego lata świętować nie tylko ślub, ale też i angaż w klubie NBA.
Iverson kończy właśnie sezon w Hiszpanii, gdzie przebywa od lata zeszłego roku, kiedy to podpisał kontrakt z zespołem Laboral Kuxta z ligi ACB. Celtics pojawili się u niego kilka tygodni temu, aby oficjalnie zaprosić go na kolejną ligę letnią (a w zasadzie to na dwie, bo w tym roku Celtics zagrają w Utah oraz w Las Vegas). Iverson pojawi się jednak w Bostonie nieco szybciej, bo dołączy do trenujących w bazie treningowej zawodników jeszcze przed summer leauges. Będzie to już trzecie lato, kiedy wybrany z 53. numerem w drafcie 2013 gracz spróbuje pokazać się z dobrej strony i zagrać na tyle dobrze, by otrzymać kontrakt.
On sam zapewnia, że zgadza się z Celtics na temat tego, co musi zrobić, aby tak się stało i zapowiada, że tym razem w końcu zrobi wystarczająco dużo. W ostatnim sezonie w barwach Laboral notował średnio niezłe 7.3 punktów oraz 6.0 zbiórek na mecz w nieco ponad 20 minut gry na parkiecie, będąc jednym z najefektywniejszych zawodników w międzynarodowej koszykówce. Średnia punktów spadła nieco w porównaniu do sezonu w Turcji, ale Iverson punktował z ponad 60-procentową skutecznością, a jego 1.037 punktu na posiadanie to jeden z lepszych wyników wśród zawodników grających międzynarodowo.
Ponad 1/3 jego ofensywy to pick-and-rolle, które kończył ze świetną skutecznością na poziomie ponad 66 procent, zdobywając średnio 1.196 punktu na jedno posiadanie. Ponad 30 procent stanowiły natomiast dobitki, czym Iverson udowodnia, że z większą agresją atakował obręcz. Ma zresztą nadzieję, że to będzie jedna z rzeczy, którą Celtowie zobaczą. Największe problemy wciąż sprawia mu z kolei gra tyłem do kosza i tu już naprawdę ciężko będzie szukać znacznego progresu, skoro mówimy o koszykarzu, który pod koniec czerwca skończy 26 lat, choć sam Iverson jest dobrej myśli i liczy na postępy.
Ta solidna gra w Hiszpanii to też pewnie efekt lepszej aklimatyzacji po małych problemach w Turcji. Tym razem zdecydowana większość osób związanych z klubem mówiła po angielsku, a do tego w składzie znajdowało się wielu zawodników z przeszłością w NBA (by wymienić choćby byłych Celtów w osobach DJ’a White’a i Ryana Gomesa). Nie można przy tym wszystkim zapominać, że hiszpańska ACB jest jedną z najlepszych lig po NBA i to właśnie dzięki grze w Laboral Kuxta wybił się Tiago Splitter, który wylądował w San Antonio Spurs, podpisując zresztą z nimi bardzo lukratywny kontrakt o wartości $36 milionów dolarów.
Iverson najprawdopodobniej nigdy takiej umowy nie podpisze, ale to nie znaczy, że nie będzie próbował. A musi zaprezentować się na pewno lepiej niż przed rokiem, kiedy to w Orlando zagrał słabiutko, z każdym kolejnym meczem wyglądając coraz gorzej. Wszystkie ruchy transferowe Celtics, które objęły mnóstwo nazwisk i sprawiły, że przez skład przewinęło się ponad 40 nazwisk, sprawiły jednak, że Iverson często zastanawiał się, czy podpisanie kontraktu w Hiszpanii nie było błędem, ponieważ może gdzieś w którymś momencie pojawiałby się szansa, aby w całym tym zamieszaniu wykorzystać swoją szansę i zatrzymać się w NBA na dłużej.
Spróbuje raz jeszcze w tym roku. Czy ma jakieś szanse? To oczywiście zależy, przede wszystkim od niego samego i od tego jak się zaprezentuje, ale też od tego, jakie ruchy poczyni Danny Ainge w drafcie oraz w pierwszych dniach wolnej agentury. Na ten moment w składzie jest trójka podkoszowych w osobach Tylera Zellera, Kelly Olynyka oraz Jareda Sullingera, a do nich dołączy być może także Jonas Jerebko, z którym Celtics mogą chcieć przedłużyć kontrakt, a który pokazał się w ubiegłym sezonie z niezłej strony.
Jeśli więc Iverson miałby się do składu załapać to chyba tylko raczej jako głęboki rezerwowy, rezerwowy center na kilka czy maksymalnie kilkanaście minut w meczu. Z drugiej strony, w Bostonie bardzo lubią charakter i podejście 26-latka, dlatego cały czas w niego inwestują. Trzymajmy więc kciuki i miejmy nadzieję, że ta inwestycja w końcu zacznie się spłacać. Wszak do trzech razy sztuka, prawda? Poza tym, jeśli Iverson nie wykorzysta swojej szansy teraz to z marzeniami o NBA będzie mógł pożegnać się już chyba na dobre.