Carroll na liście Celtics?

No to plotek ciąg dalszy. Szok i niedowierzanie, bo Sean Deveney donosi, że Boston Celtics są na długiej liście zespołów, które spróbują pozyskać DeMarre Carrolla tego lata. A to oznacza, że DeMare Carroll dołącza do listy zawodników, którymi Boston Celtics się rzekomo interesują. Wśród innych klubów, które także są zainteresowane skrzydłowymi Atlanta Hawks znajdziemy m.in. Los Angeles Lakers oraz Detroit Pistons. Z jednej strony, ta informacja to żadna niespodzianka, bo Danny Ainge będzie blisko każdego wolnego agenta, ale z drugiej strony Carroll jest na radarze bostońskiego GM-a już od kilku lat. Tak czy siak, istnieje przekonanie, że zamiast pozyskiwać Carrolla, Celtics chcą sobie stworzyć własnego.

Carroll ma za sobą całkiem udany sezon w barwach Atlanta Hawks i jeszcze lepszą fazę play-off, czym tylko utwierdził wszystkich w przekonaniu, że jest jednym z lepszych zawodników typu 3-and-D w całej lidze. W pierwszym meczu finałów konferencji przeciwko Cleveland Cavaliers doznał jednak bardzo poważnie wyglądającej kontuzji, choć pierwsze badania wykazały „tylko” skręcenie kolana i możliwe, że skrzydłowy wróci jeszcze do gry. To dla niego bardzo dobra wiadomość, tym bardziej, że wraz z dniem 1 lipca stanie się wolnym agentem, a poważna kontuzja mogłaby pokrzyżować mu plany zainkasowania niezłej sumki w nowej umowie.

Hawks są bowiem przygotowani na to, że wartość Carrolla – który za poprzedni sezon zarobił ledwie $2.5 miliona dolarów – znacząco wzrośnie, a co za tym idzie Jastrzębie zdają sobie sprawę, że będą musieli wyłożyć sporo pieniędzy, aby 28-latka w Atlancie zatrzymać. Mówi się, że pierwszy rok nowej umowy Carrolla może przynieść mu $10-$15 milionów dolarów. Mogłoby się wydawać, że $15 milionów dolarów za rok dla dobrego role-playera, ale tylko role-playera to dużo, ale trzeba pamiętać, że wzrastający próg salary cap zmienia nieco zasady gry i tego typu umowy nie będą wcale zapychać salary cap.

Tu pojawia się jednak pytanie, czy warto wykładać takie pieniądze na zawodnika dobrego, ale nie supergwiazdę. Zdaje się, że w Bostonie woleliby sobie takiego DeMarre Carrolla stworzyć i mają już zresztą bardzo dobry materiał (nawet wyglądem podobny) w osobie Jae Crowdera, któremu raczej nikt tak dużych pieniędzy nie zaproponuje. Warto przy okazji dodać, że przed kilkoma laty to przede wszystkim Paul Pierce mocno polecał Carrolla swojemu GM-owi – wszystko za sprawą świetnej gry skrzydłowego podczas letnich gierek.

Carroll – wybrany w drafcie 2009 przez Memphis Grizzlies pod koniec pierwszej rundy i odkryty na nowo dopiero w Utah Jazz podczas sezonu regularnego 2012/13 – w ubiegłych rozgrywkach notował średnio najlepsze w karierze 12.6 punktów oraz 5.3 zbiórek przy 39.5-procentowej skuteczności za trzy, podczas gdy w fazie play-off te średnie wynoszą na razie (po 13 meczach) 16.2 punktów oraz 6.4 zbiórek i ponad 42 procent skuteczności zza łuku. Pasowałby więc w Bostonie do systemu Brada Stevensa. A już jutro… Celtics zainteresowani Stefą Kurym.