Sezon regularny 2014/15 już za nami! Był to sezon obfitujący w ciekawe historie, mnóstwo zwrotów akcji i ostatecznie całkiem szczęśliwe zakończenie, bo przecież od lutego Celtics grają naprawdę dobry basket, a dzięki solidnej postawie po roku przerwy znów zobaczymy ich w fazie play-off. Zanim jednak ta seria się rozpocznie, my postanowiliśmy rzucić nieco okiem na miniony sezon. Przyznaliśmy więc w redakcyjnym gronie przyznać naszym Celtom cztery nagrody (najbardziej wartościowy zawodnik, najlepszy obrońca, najlepszy rezerwowy oraz zawodnik, który poczynił największy postęp), ale jedną z nagród przyznaliście także Wy w demokratycznym głosowaniu na Celta sezonu. Zapraszamy do lektury!
MVP
Filip: Brad Stevens.
Po utracie Rajona Rondo i wymianie niemal całego składu Brad wprowadził zespół do playoffów notując jeden z najlepszych bilansów w ostatnich tygodniach sezonu w całej NBA. Z Dannym Aingem (runner-up tej nagrody) zmienili oblicze zespołu z Bostonu stawiając w obecnych rozgrywkach milowy krok na drodze do czołówki Konferencji Wschodniej. Nagrodę przyznaję trenerowi także dlatego, że zbudował rotację wyrównanych graczy, z których ciężko wyróżnić kogoś zdecydowanie ponad resztę, a która w drugiej połowie sezonu pokazywała całkiem niezłą koszykówkę.
KZ: Isaiah Thomas.
Że Thomas jest najbardziej wartościowym z Celtów to nie mam wątpliwości, ale gdyby ta nagroda nie dotyczyła tylko zawodników a najbardziej wartościowych osób w organizacji to musiałby on uznać wyższość dwójki. Danny Ainge przed Bradem Stevensem czy Brad Stevens przed Danny Ainge’m? O ile kunszt Ainge’a doceniałem zawsze to coach Celtics długo mnie nie przekonywał. Brakowało mi żywiołowych reakcji, było dużo źle rozpisanych zagrywek i kiepska rotacja zawodnikami. To już przeszłość. Stevens kupiłem mnie w niesamowicie krótkim okresie. Od lutego zmienił się nie do poznania. Dał mi sygnał taki jak od niego oczekiwałem – nie tankujemy, gramy o Play Off! I w tej duże grze odnalazł się fantastycznie. Wreszcie reagował na to co dzieję się na parkiecie, bardzo dobrze dopasował rotację a i zagrywki w ostatnim czasie palce lizać. Praca jaką zrobili Ainge i Stevens w tym sezonie to coś niesamowitego, naprawdę panowie – czapki z głów. I tylko szkoda, że żaden z nich raczej nie ma szans na nagrodę od ligi, bo trenera pewnie dostanie Kerr, a działacza prawdopodobnie Griffin.
Mruwka: Danny Ainge.
Jeżeli rozpatrujemy tylko w kategorii zawodników to wyróżnienie padłoby łupem Thomasa / Bradleya. Jednak dwóch największych kandydatów znajduję zdecydowanie za boiskiem. Pierwszy z nich to oczywiście Stevens. Śmiem twierdzić, że z tak słabym na papierze materiałem to tylko ktoś z dwójki Snyder / Kidd może stanąć obok Brada, jeśli chodzi o jakość gry, jaką zbudował. Prawdziwym MVP jest dla mnie jednak Danny. W każdej wymianie z niczego robił coś. Pozyskaliśmy masę picków, Trade Exceptions oraz przewietrzyliśmy skład z toksycznych kontraktów (został tylko Wallace, który w następnym sezonie będzie spadał). Dorzucił do składu zawodników, którzy pasują do organizacji oraz do systemu Stevensa. Można mówić, że za Rondo dostał mało (Mało? Crawder i 1st rounder to moim zdaniem dobra oferta za spadający kontrakt), ale życie szybko zweryfikowało ile naprawdę RR9 był wart (a to, że najwięcej był wart w Bostonie to akurat wiedział każdy). Najbardziej zaimponował mi cierpliwością i elastycznością. Zero głupich, pośpiesznych i nieprzemyślanych decyzji. Jeszcze w połowie sezonu nie było wiadomo w którym czubie tabeli chcemy się znaleźć. Myślę, że nawet DA tego nie wiedział, ale to co robił z każdym tradem to było małe mistrzostwo świata. Jeśli tylko przesunie się w tym drafcie w górę i weźmie kogoś z trójki Hezonja / Johnson / WCS (w Winslowa i wyżej nie wierzę) to będzie idealny sezon. Czapki z głów, Danny.
Timi: Brad Stevens.
Czy trzeba tu coś więcej pisać? Niedługo przekonacie się, że zdecydowana większość bostońskich kibiców miała podobne zdanie. Bez Brada Stevensa nie byłoby tych play-offów, bez Brada Stevensa nie byłoby też tak wspaniałego sezonu, ponad miarę oczekiwań. Ten zespół wygrał 40 spotkań mimo wszystkich ruchów kadrowych i przeciwności losu, a największa w tym zasługa Brada Stevensa właśnie, który ze składu bez rim-protectora potrafił stworzyć solidnie broniący team i zespół, który bardzo fajnie oglądało się w ofensywie. Och, jakie w Bostonie mają szczęście, że na stanowisku GM-a posiadają tak odważnego Danny’ego Ainge’a, który nie bał się powierzyć stanowiska trenera Stevensowi.
DEFENSIVE PLAYER OF THE YEAR
Filip: Marcus Smart.
Oczywiście, że on. W swoim debiutanckim sezonie smart już jest stoperem na czołowych graczy tej ligi. Bardzo dobra obrona na piłce, umiejętność czytania gry rywali plus widowiskowe przechwyty i bloki. Przyszły kandydat do “prawdziwej” nagrody DPOY.
KZ: Marcus Smart.
O ile w zeszłym roku ciężko było dla któregokolwiek z Celtów przyznać tą nagrodę to w tym sezonie wybór może być tylko jeden. Smart ma jeszcze dużo do poprawy w aspektach ofensywnych, ale w defensywie, zwłaszcza na piłce jest już zdecydowanie jednym z lepszych w tej lidze. Kontrkandydaci dla debiutanta z Oklahomy? Długo, długo nikt a później Jae Crowder. Dobrym defensorem jest oczywiście także Avery Bradley, ale on przez zwiększenie roli ofensywnej mniej energii poświęca grze na bronionej połowie parkietu.
Mruwka: Marcus Smart.
Wreszcie mamy naprawdę fajny, zbalansowany skład na obwodzie, gdzie nie broni tylko Bradley. Myślę, że każdy z trójki Bradley, Crawder i Smart mógłby być poważnie brany pod uwagę w kategorii najlepszego obrońcy Bostonu. Ja jednak stawiam na tego ostatniego. To naprawdę niesamowite jak duży wpływ na grę Celtics miał rookie. O ile po atakowanej stronie parkietu Smart ma jeszcze sporo pracy przed sobą, to w obronie jest moim zdaniem już spokojnie top10 ligi graczy obwodowych, razem z Bradleyem zresztą (wieje butą, ale nie bezpodstawną!). Stare porzekadło mówi, że „możesz nie mieć dnia w ataku, ale nie możesz nie mieć dnia w obronie” w jego przypadku działało w 100%. Hurtowe przechwyty, hustle, on-ball defense. Warto podkreślić, że nie jest to gamble-defense, Smart kryje bardzo solidnie i niewygodnie na całej długości boiska i nie nabija sztucznie statystyk defensywnych. Do pełni szczęścia brakuje jeszcze tylko większej koncentracji na obronie bez piłki (zwłaszcza przy bieganiu po zasłonach, bo double-teamy już teraz wykonuje doskonale) oraz zimnej głowy przy łapaniu techników.
Timi: Marcus Smart.
Tommy Heinsohn, który wchodził do ligi wraz z Billem Russellem, powiedział ostatnio, że Marcus Smart jest najlepszym rookie-obrońcą, jakiego kiedykolwiek widział. Nie od dziś wiadomo, że Tommy lubi czasami przesadzać w swoich porównaniach czy sądach, ale nie od dziś wiadomo też, że Marcus Smart to najlepszy obrońca z zeszłorocznej klasy. Wśród młodych zawodników prawdopodobnie tylko jeszcze Nerlens Noel ma taki potencjał, może nawet odrobinę większy, ale przecież obaj ci zawodnicy to dwie zupełnie inne pozycje. Smart dał się poznać jako znakomity obrońca w pick-and-rollu, zaliczył kilka świetnych bloków w typie LeBrona Jamesa i pokazał niesamowite instynkty do gry obronnej. A będzie jeszcze lepszy, bo nie tak dawno minęła data, po której legalnie może wejść do klubu czy wypić alkohol. James Harden chyba nigdy nie będzie chciał przejść do Konferencji Wschodniej.
6TH MAN OF THE YEAR
Filip: Isaiah Thomas.
Rzutem na taśmę, bo jednak przez pół sezonu grał w Arizonie. Broń ofensywna z ławki, czasem za bardzo dominujący piłkę, ale z największym prawdopodobieństwem dorobku rzucenia +20 punktów w każdym meczu. Ma przyszłość w tej drużynie, pod warunkiem, że nie wskoczy do pierwszej piątki.
KZ: Jae Crowder.
Isaiah Thomas to byłoby zbyt oczywiste. Moim zdaniem kluczowym w tym sezonie rezerwowym w talii Stevensa był właśnie Crowder. Umówmy się – jest typowym rollsem od defensywy i trójek, ale to właśnie z nim na parkiecie Celtics wyglądali na drużynę przez duże D. Zawsze wnosił dużo energii i agresji a przecież trafił też kilka ważnych rzutów. Mi przypomina trochę Jamesa Posey’a, który grał w Bostonie w ostatnim mistrzowskim sezonie. Co do rezerwowych jeszcze. Celtowie zmiennikami stali w tym sezonie i kropka. Fantastyczna gra całej ławki pozwoliła nam wejść do Play Offów i z tym chyba nikt nie będzie dyskutował. Świetne mecze grał Kelly Olynyk, kapitalne Isaiah, swoje zawsze dołożyli Jerebko czy Datome, a i Bass jako zmiennik trzymał swój stały, solidny poziom.
Mruwka: Isaiah Thomas.
Tu zwycięzca może być tylko jeden i jest nim Isaiah Thomas. Zawodnik, który ma duże szanse na zostanie 6th manem całej NBA (w mojej opinii tylko akcje Lou Williamsa stoją wyżej). Wniósł niesamowitą energię z ławki i iskrę w ofensywie. Poprawił dwie największe ofensywne bolączki Celtów – mamy w składzie wreszcie człowieka, który ma duże pojęcie o grze PnR, oraz mamy kogoś, kto potrafi penetrować pod kosz. No i od kiedy rezerwowy jest G2G?
Timi: Isaiah Thomas.
Isaiah Thomas powinien być najlepszym rezerwowym tego sezonu, dlatego też wybór kogokolwiek innego byłby trochę nie na miejscu. Lou Williams? Okej, gość jest bardzo fajną opcją strzelecką z ławki. Ale to Isaiah jest nie tylko strzelcem, ale też kreatorem i to dzięki jego dołączeniu do Celtics akcje zespołu wzrosły na tyle wysoko, że Bostończycy znaleźli się wśród kandydatów do gry w fazie play-off, by ostatecznie awansować tam z siódmego miejsca. Thomas okazał się być idealnym rozwiązaniem problemów bostońskiej drużyny, dając jej skuteczną grę w pick-and-roll, świetne wejścia pod kosz, wymuszanie fauli oraz pewną opcję w czwartej kwarcie (68 punktów w crunchtime, najwięcej wśród zawodników rezerwowych). Ogółem z ławki notował średnio 16.3 punktów oraz 4.2 asysty. Rozegrał jeden mecz w pierwszej piątce, jeszcze w barwach Phoenix Suns – zdobył wtedy 26 oczek, miał też pięć asyst. Isaiah Thomas jest twoim szóstym graczem tego sezonu.
MOST IMPROVED PLAYER
Filip: Tyler Zeller?
Tak jak pisałem wcześniej, ciężko wyróżniać kogoś z grupy kilku solidnych zawodników, którzy w równej mierze stanowią o grze drużyny. Jeśli już mam kogoś wskazać to byłby to właśnie Tyler, który od nie-playoffowych Cavs jest lepszy w playoffowych Celtics. Fajnie by było, gdyby lepiej spisywał się po bronionej stronie parkietu, ale nie można mieć wszystkiego.
KZ: Brak.
Biorę pod uwagę tylko zawodników, którzy reprezentowali Celtics w zeszłym sezonie i dotrwali w zespole do końca tegorocznych rozgrywek a więc mój wybór ogranicza się zaledwie do szóstki Bradley, Sullinger, Bass, Olynyk, Pressey i Wallace. Celtowie zrobili ogromny postęp jako zespół na przestrzeni ostatnich miesięcy, ale co trochę martwi po pojedynczych graczach progresu nie widać. Zwłaszcza martwi brak rozwoju Sully’ego, ale ten temat był już na naszej stronie wałkowany nie raz. Gdyby brać pod uwagę zawodników, którzy trafili do Bostonu w trakcie tegorocznej kampanii to nagroda ta powędrowałaby do Tylera Zellera. Od nieporadnego zawodnika, który w czasie spotkań przedsezonowych nie potrafił złapać piłki awansował na zawodnika, którego rzuty wygrywają spotkania. Pytanie jak wysoko jest zawieszony sufit u byłego gracza Cavs? Jeżeli utrzyma tendencje, za rok może być mocnym kandydatem do tej nagrody.
Mruwka: Jae Crowder / Tyler Zeller.
W tej kategorii miałem najwięcej kłopotu, bo na tą nagrodę zasłużyli w równym stopniu Tyler Zeller i Jae Crowder. Nie potrafię wybrać jednego, dlatego wyróżnienie wędruje w ręce obu. Zeller pokazał doskonałą skuteczność oraz naprawdę niezłą obronę w pomalowanym. Nie stracił na odejściu Rondo aż tak wiele, jak się obawiałem. Regularnie trafiał z półdystansu, robiąc miejsce na wjazdy Thomasa i ścięcia Bradleya. Crowder to z kolei chyba nasz najbardziej uniwersalny obrońca. Bywał plastrem na obwodzie, ale w small-ballu bronił z powodzeniem zawodników na pozycji power-forward. Jeżeli myślę „hustle” to widzę Crowdera. Duży plus również za walkę na tablicach oraz agresję w wejściach pod kosz – to chyba jedyny zawodnik Celtics oprócz Thomasa, który tak regularnie dostaje się na linię (gdyby jeszcze poprawić skuteczność z niej).
Timi: Tyler Zeller.
Jak dla mnie jedna z fajniejszych historii tego sezonu. Po finalnym zakończeniu rozgrywek postaram się spojrzeć na ten sezon w wykonaniu Zellera nieco bliżej, a w zanadrzu mam już przygotowaną sporą liczbę pomocy wizualnych. Tyler Zeller otrzymał w Bostonie szansę, jakiej nigdy nie dano mu w Cleveland i wykorzystał ją w pełni. Miewał momenty, kiedy wyglądał jak all-star. Miewał mecze, które kończył z 20 punktami i 10 zbiórkami na koncie. Rozwinął się nie tylko w ofensywie, ale też pod względem defensywnym. I choć nigdy nie będzie rim-protectorem to mam wielką nadzieję, że po sezonie Celtics przedłużą jego kontrakt, bo Zeller to bardzo dobra opcja na backup. W porównaniu do zeszłego sezonu grał średnio o sześć minut więcej (21.1), notując średnio najwięcej w karierze 10.2 punktów, 5.7 zbiórek oraz 1.4 asyst (rok temu było to kolejno 5.7, 4.0 oraz 0.5) na prawie 55-procentowej skuteczności z gry. Co ciekawe, w swoim pierwszym sezonie na parkietach NBA grał nawet więcej, bo średnio 26.4 minut, ale wtedy notował tylko 7.9 punktów przy 44-procentowej skuteczności.
NAGRODA KIBICÓW
Drugą w historii nagrodę dla Celta sezonu (pierwszą przed dwoma laty zdobył Jeff Green) z ogromną przewagą otrzymał Brad Stevens, który otrzymał aż 156 z 301 oddanych głosów (52 procent). Coach Celtów wyprzedził tym samym Danny’ego Ainge’a, który z 18 procentami głosów znalazł się na drugim miejscu. Podium zamknął Isaiah Thomas, na którego głosowało 17 procent bostońskich kibiców.