Celtics górują nad Pacers

Podbite oko Kelly Olynyka, Tyler Zeller szkolący Roya Hibberta oraz kolejne już triple-double zaskakującego dobrego Evana Turnera. Tak w skrócie można opisać środowe spotkanie Boston Celtics przeciwko Indiana Pacers, wygrane przez Celtów wynikiem 100-87. Drużyna coacha Stevensa zaprezentowała dobry basket, skutecznie radząc sobie z jednym z bezpośrednich rywali w walce o fazę play-off. Ojców sukcesu było trzech, ale swój udział w zwycięstwie miała w zasadzie cała drużyna, bo każdy dołożył swoją cegiełkę. Nawet Shavlik Randolph, który co prawda się na parkiecie nie pojawił. Martwi jedynie słabsza dyspozycja Isaiaha Thomasa. Kolejny mecz Celtów w piątek, Kozły z Milwaukee w TD Garden.

BOXSCORE | GALERIA

Panie i Panowie, to nie jest w żadnym wypadku Frankenstain, ani żaden inny potwór. Jest to co prawda jakieś dziwne stworzenie, za którego kreację odpowiedzialny jest uwielbiany Shavlik Randolph.

Kelly Olynyk jest Kanadyjczykiem i całe zdarzenie potraktował tak, jakby nie tylko był Kanadyjczykiem, ale raczej kanadyjski graczem hokejowym. Początkowo lekarze zakazali mu gry, jednak on postawił na swoim i z tym wielkim podbitym okiem zaliczył jeden z lepszych meczów w całym sezonie, będąc – do spółki z Tylerem Zellerem – najlepszym strzelcem zespołu z 19 punktami na koncie. Zeller świetnie zresztą mecz zaczął, nie tylko zatrzymując Roya Hibberta na o/4 z gry w pierwszej połowie, ale też samemu pokazując cały wachlarz ofensywnych zagrań, zdobywając 9 punktów w pierwszych sześciu minutach gry. Po pierwszej kwarcie miał 11.

Celtics z kolei bardzo dobrze dzielili się piłką (8 asyst w pierwszej kwarcie), grając też solidnie w obronie – tak miał wyglądać mecz prawie do końca, bo były momenty, kiedy Pacers udawało się zatrzymać gospodarzy i kilka razy postraszyć ich seriami punktowymi. George Hill jest niesamowity. Pacers zostali jednak zatrzymani na 39 punktach do przerwy, trafiając tylko 39 procent swoich rzutów. Celtowie prowadzili więc 11 punktami, wychodząc na trzecią kwartę. Zeller już po 24 minutach miał 17 zdobytych punktów (ostatecznie zdobył ich 19, pudłując tylko jeden z dziewięciu rzutów), a Evan Turner dziewięć rozdanych asyst.

To zresztą Turner w bardzo dobrym stylu otworzył też drugą połowę, bo dzięki niemu Celtowie wyszli na najwyższe w spotkaniu 18-punktowe prowadzenie. Bardzo dobra gra Zellera w pierwszej kwarcie i problemy Hibberta spowodowały, że bardzo rzadko widzieliśmy go już w kwarcie numer dwa. Podkoszowy Celtics mógł na luzie korzystać z Hibberta jako rim-protectora, który po kilku udanych wjazdach zawodników Celtics bał się zostawiać kosz, dzięki czemu Zeller miał więcej miejsca na półdystansie. Podobnie miała się sytuacja z Olynykiem. Daggera dorzucił Avery Bradley, który jednak nie zaliczył zbyt udanego meczu, stając się zimnym (5/14 FG, 1/6 3PT, 11 oczek) po 30-punktowym występie przeciwko Hornets.

Pięć rzeczy, które zobaczyliśmy:

  1. Kelly Olynyk jako najlepsza impresja Rocky’ego. Wrócił na parkiet w wielkim stylu, a żartom nie było końca. W pewnym momencie Kelly był nawet traktowany jako ciekawostka, kiedy zaraz przed meczem został zawołany przez Geralda Wallace’a i Danny’ego Ainge’a, aby pokazać podbite oko. Sam sprawca, czyli Shavlik, przyznał, że nie wierzył, iż Kelly się z tego podniesie. Ten przyjął to jednak jak prawdziwy twardziel. 19 punktów (7/10 FG) w 22 minuty z jednym pełnym i jednym ledwo sprawnym okiem.
  2. Triple-double Evana Turnera. Turner miał co prawda dość mierną pod względem strzeleckim noc (6/17), ale robił sporo innych rzeczy, czyli zbierał i asystował. Już do przerwy miał dziewięć asyst, po niej dokładając jednak tylko trzy, a do tego zbierając 11 piłek i zdobywając ostatecznie 13 oczek. Miał też ledwie jedną stratę, a jego akcja z trzeciej kwarty do spółki z Kelly Olynykiem była kwintesencją ruchu piłki Celtics w tym spotkaniu. Olynyk robi up-fake, wchodzi pod kosz, oddaje do Turnera na obwód, a ten szybko oddaje do wchodzącego pod kosz Olynyka. Łatwe dwa punkty i jedna z 29 asyst Bostończyków.
  3. Isaiah Thomas wnoszący do gry chaos. Ledwie osiem punktów, ale i sześć asyst. Thomas to jednak także cztery straty, prawie połowa z dziesięciu popełnionych przez Celtów. Niestety to wciąż nie jest ten Isaiah, którego oglądaliśmy zaraz po jego transferze do Celtics. Brakuje jakby trochę pewności siebie, brakuje też trochę szybkości. Do tego ledwie dwa z dziesięciu oddanych rzutów znalazły drogę do kosza.
  4. Jae Crowder będzie twoim ulubionym zawodnikiem. Jeśli już nim nie jest, oczywiście. Jedną z kluczowych jak dla mnie akcji całego spotkania była ta z czwartej kwarty, kiedy to Pacers zbliżali się powoli do Celtów. Akcja wcześniej widzieliśmy switch, który doprowadził do mismatchu i filigranowy Thomas miał tyłem do kosza Damiana Rudeza. Efektem były trzy punkty Pacers. W kolejnym posiadaniu Pacers zrobili dokładnie to samo, ale tym razem akcję przerwał Crowder, który świetnie przeczytał zagrywkę i przechwycił piłkę, dokładając dwa kolejne punkty z kontry. Były to bardzo ważne dwa punkty i choć później Pacers jeszcze postraszyli trochę Celtów to jednak dzięki tej akcji Bostończycy mogli poczuć się znacznie pewniej. Crowder zakończył mecz z 13 punktami i czterema zbiórkami na koncie.
  5. 34. zwycięstwo w sezonie. Dzięki niemu Celtowie są już tylko o pół meczu za Miami Heat oraz Brooklyn Nets, którzy okupują miejsca siedem i osiem z takim samym bilansem wygranych i przegranych (34-40). Na miejscu numer sześć znajdują się Milwaukee Bucks z przewagą trzech meczów nad Celtics, jednak obie drużyny spotkają się w tym sezonie jeszcze dwa razy – po raz pierwszy już w piątek w TD Garden.