Isaiah Thomas ma za sobą cztery mecze w barwach Boston Celtics. Boston Celtics mają za sobą cztery mecze z Isaiahem Thomasem w składzie, w których trzy razy schodzili z parkietu jako zwycięzcy. A kto wie, czy obecna seria nie wynosiłaby już czterech kolejnych wygranych spotkań, gdyby sędzia nie zdecydował się wyrzucić Thomasa z parkietu w jego debiucie przeciwko Los Angeles Lakers. Nie ma jednak co gdybać, bo Isaiah jest zawodnikiem Celtics niewiele ponad tydzień, a już zdążył zaskarbić sobie sympatię zdecydowanej większości bostońskich fanów, pokazując jak bardzo utalentowanym jest graczem. No i przy okazji pokazał też, że prawdą jest, iż w czwartej kwarcie nie ma lepszego strzelca w lidze.
Isaiah Thomas jest na szóstym miejscu w lidze, jeśli chodzi o średnią punktów zdobywanych w czwartych kwartach spotkań. Przed nim m.in. takie tuzy jak LeBron James, Carmelo Anthony czy Damian Lillard. Thomas tych punktów zdobywa średnio 6.3 w każdej czwartej kwarcie (lider – Dwyane Wade – ma ich średnio 7.1), jednak w piątkowym meczu przeciwko Charlotte Hornets znacznie tę normę przekroczył. Znacznie, bo ponad dwukrotnie. Zdobył 14 punktów, ale rozdał też trzy asysty, mając swój udział w 21 z 37 oczek, jakie Celtowie zaaplikowali rywalom w ostatniej odsłonie wygranego 106-98 spotkania.
Na przykładzie tego jednego meczu warto przyjrzeć się wpływowi Thomasa na grę całego zespołu. Przy okazji miejmy w pamięci, że kilka dni temu Thomas załatwił Celtom wygraną w Phoenix, znów świetnie prezentując się w czwartej kwarcie. Przeciwko Hornets był na misji od końca trzeciej odsłony, kiedy to zaczął wchodzić na wyższy poziom, a kwartę zakończył przecież trafioną trójką na sekundy przed końcową syreną.
Pierwsza akcja: wejście pod kosz i wycofanie piłki na lewe skrzydło do Jonasa Jerebko. Thomas ma już za sobą dwa udane wejścia pod kosz w tej kwarcie – pierwsze skończyło się punktami, drugie faulem i rzutami wolnymi. Hornets mimo tego nie decydują się zamieniać krycia, a dobra zasłona Jae Crowdera powoduje, że Thomas znów ma czystą drogę pod kosz, zostawiając w tyle zarówno Briana Robertsa, jak i kompletnie pogubionego Marvina Williamsa. Z drugiej strony, Williams może po prostu nie chcieć odpuszczać Crowdera. Wejście Thomasa powoduje, że do pomocy schodzi Jason Maxiell, a to otwiera czystą pozycję dla Szweda.
Kolejna akcja jest w zasadzie bliźniaczo podobna. To znów Jae Crowder stawia zasłonę, na której bardzo zostaje Roberts, a Williams znów zdaje się być tylko statystą. Znów otwarta droga dla Thomasa. Warto zwrócić uwagę na spacing, jaki zapewniają pozostali bostońscy zawodnicy, a więc Jerebko oraz dwóch rookies rozstawionych w dwóch rogach. Do pomocy schodzi Gerald Henderson, ale schodzi tylko teoretycznie, bo w ostatniej chwili postanawia rzutu nie kontestować. Kolejne dwa punkty dla Celtics.
W następnej akcji mamy już do czynienia z podwójną zasłoną. Jae Crowder jako pierwszy, Jonas Jerebko jako drugi. Brian Roberts tym razem nie chce dopuścić do kolejnego wjazdu, dlatego też próbuje przechodzić pod zasłoną. Drogę pod kosz zamyka również Cody Zeller, ale bardzo dobre zachowanie Jerebko powoduje, że Thomas ma wystarczająco dużo czasu i miejsca, aby przymierzyć zza łuku. No i trafić.
Co ciekawe, to nie koniec. Dosłownie w kolejnej akcji widzimy znów to samo. Następna zasłona od Crowdera, na której tym razem zostaje Mo Williams. Thomas energicznie wchodzi więc pod kosz, mając na sobie Ala Jeffersona, który jednak rim-protectorem jest co najwyżej średnim. Swoją drogą, trzeba też zaznaczyć jak ogromną pracę wykonał Crowder, który miał bardzo utrudnione zadanie, mierząc się z wyższym i silniejszym Jeffersonem, ale wyszedł z tego pojedynku zwycięsko.
O tym pojedynku można napisać nieco więcej przy następnej akcji, czyli trójce Crowdera po asyście Thomasa. Akcja znów jest taka jak zwykle – Thomas dostaje zasłonę, tym razem znów podwójną. Najpierw Smart, potem Crowder. Na zasłonie znów zostaje Mo Williams, ale drogi ponownie pilnuje Jefferson. Thomas wybiera więc inną opcję – widząc, jak głęboko w pomalowanym schowany jest Jefferson, wycofuje piłkę podaniem za plecami do Crowdera, który udowodnił już, że w takich sytuacjach myli się rzadko.
Trudno oprzeć się wrażeniu, że wszystkie te akcje porażają swoją prostotą, ale przy odpowiednim wykonaniu także i skutecznością. Wszystko to akcje pick-and-roll, wszędzie kluczowa jest zasłona i trzeba raz jeszcze pochwalić Crowdera, bo okazuje się, że stawia on te zasłony w każdej z pięciu powyższych akcji. Dużą rolę odgrywa tutaj fakt, że matchupował się on bezpośrednio z Jeffersonem, podczas gdy grający na pozycji centra Jerebko wyciągał spod kosza Zellera, grożąc rzutem za trzy. To chyba właśnie dlatego to ustawienie było tak efektywne w dwóch ostatnich zwycięstwach Celtics. Ale i sam Thomas zasługuje na ogromne słowa uznania.
Przede wszystkim dlatego, że w swojej prostocie wnosi nową jakość do bostońskiego zespołu. Nie jest samolubem, potrafi rozegrać i potrafi też dobrze wykończyć akcję w okolicach obręczy. W pierwszej połowie dostał kilka czap, co prawdopodobnie zaważyło na tym, że potem Celtowie grali już mniej agresywnie, a to spowodowało, że Hornets zdołali odjechać nawet na 16 punktów. Ten sam Thomas wprowadził jednak Celtów z powrotem do spotkania, grając jedną prostą zagrywkę z zasłoną od Jae Crowdera. Dodajmy do tego dobry przegląd pola, energiczność oraz pewny rzut i otrzymamy zawodnika, którego C’s szukali cały sezon.