Dragić wyląduje w Bostonie?

Marc Stein z ESPN doniósł, że Boston Celtics stali się jednymi z faworytów do pozyskania Gorana Dragicia, który ma już chyba za sobą ostatnie spotkanie w barwach Phoenix Suns. Według Steina bostoński zarząd nie ma oporów, aby zaryzykować ściągnięcie zawodnika, który tego lata zostanie wolnym agentem. Dragić już w środę poinformował, że chce odejść i miał dostarczyć listę klubów, do których chciałby przejść.Na jej czele miały znajdować się drużyny z wielkich rynków jak Miami Heat, Los Angeles Lakers czy New York Knicks, ale tych drużyn miało być ogółem osiem, a więc możliwe, że są tam gdzieś także i Celtics. Na razie nie wiadomo, jak miałaby wyglądać potencjalna wymiana.

Celtowie są w grupie drużyn, które mają nie tylko potrzebne assety, aby po Dragicia transferować, ale też mają odwagę, by transferować po zawodnika, który tego lata będzie wolnym agentem i tak w zasadzie będzie mógł pograć w danej drużynie zaledwie przez kilka miesięcy. Oprócz Celtics te assety i odwagę mają też podobno Sacramento Kings oraz Houston Rockets. Na korzyść Celtów przemawia fakt, że Ryan McDounough to przecież wychowanek Danny’ego Ainge’a, z którym łączyły (i chyba wciąż łączą) dość bliskie relacje. A nie trzeba przypominać, że Suns i Celtics już jeden transfer w tym sezonie zrobili.

Suns chcą zrobić ten transfer już teraz, ponieważ Dragić otwarcie powiedział im, że nie planuje przedłużyć kontraktu z drużyną. Powód jest prosty: za mało wolnej ręki w kreowaniu gry i za duże niezadowolenie z powodu gry obok Bledsoe oraz Thomasa. Wystarczy przytoczyć jedną statystykę, która zobrazuje w zasadzie wszystko: Dragić ma w tym sezonie piłkę w rękach 40 procent czasu mniej niż w sezonie poprzednim. 28-latek notuje w trwających rozgrywkach średnio 16.2 punktów, 3.6 zbiórek oraz 4.1 asyst, spędzając na parkiecie przeciętnie 33.4 minuty. Czy odnalazłby się w Bostonie obok Marcusa Smarta i Avery’ego Bradleya?

Odpowiedzi na to pytanie nie znamy, ale wydaje się, że tak. Coach Stevens preferuje szybką i nastawioną na ofensywę koszykówkę, w której Dragić czułby się jak ryba w wodzie. Smart udowodnił już, że potrafi grać bez piłki, tak samo zresztą jak i Avery Bradley udowodnił, że rozgrywający z niego raczej kiepski. Dodatkowo, ściągnięcie Dragicia polepszyłoby szanse Celtów nie tylko na występ w tegorocznych playoffs, ale też na dodanie do składu kolejnych dużych nazwisk. Przeszkody? Jedną z nich jest wiek, a drugą jest fakt, że Dragić może albo zażądać naprawdę dużych pieniędzy, albo po prostu odejść latem za nic.

Spore znaczenie odgrywa tutaj fakt, że zespół, w barwach którego Dragić znajdzie się po trade deadline (czy to będą Suns, czy też Lakers, Heat czy Celtics) będzie mógł latem zaoferować mu najdłuższy i najlepszy finansowo kontrakt. Pytanie tylko, czy Danny Ainge rzeczywiście chce ryzykować pozyskanie Słoweńca bez jego zapewnienia o pozostaniu w Bostonie na dłużej. Przypomina się sytuacja z Rajonem Rondo, którego bostoński GM wytransferował również dlatego, że 1) nie wiedział, czy jest on wart pieniędzy, których by chciał, 2) nie miał wystarczającej pewności, że Rondo będzie chciał w Bostonie zostać.

Z drugiej strony, Celtowie mogą odegrać w potencjalnym transferze Dragicia inną rolę, choćby ten transfer ułatwiając, będąc trzecim zespołem w wymianie. Słyszy się też, że Ainge jest zainteresowany także innym obrońcą Suns, czyli Isaiahem Thomasem, na którego oko ma już co najmniej od poprzedniego offseasonu. Generalny menedżer Celtics zapowiedział kilka dni temu, że będzie „oportunistyczny”, a pozyskanie Dragicia zdecydowanie łapałoby się do tej kategorii, choć wiele zależy jeszcze od tego, co Celtowie musieliby w tej wymianie oddać. Drużyny mają jeszcze ponad 24 godziny, aby się dogadać – deadline jest w czwartek o 21:00 czasu polskiego. Co Wy na to? Chcecie Słoweńca w Bostonie? Jeśli tak to co jesteście w stanie oddać?